Skoro czytasz ten tekst, to znaczy, że już wiesz. Wiesz, że zawód copywritera to coś dla Ciebie. Co teraz? Możesz uwierzyć tym, którzy mówią, że wystarczy piątka z wypracowań w szkole i konto na portalu dla freelancerów, żeby zacząć. Nie polecam takiej drogi. Radzę Ci podejść do sprawy poważnie. Przygotuj się tak, by Twoje teksty były lepsze niż to, co klient mógłby napisać sobie sam.
Czy skorzystałbyś z usług osoby, która bez studiów medycznych postanowiła zająć się leczeniem, bo… w szkole była dobra z biologii? Ja też nie. Dlaczego w takim razie ludzie mieliby korzystać z usług copywritera, którego do pisania zawodowego upoważnia wyłącznie to, że w szkole był dobry z polskiego?
Warsztatu trzeba się nauczyć – to jest pewne. Sposobów na to jest kilka i ja Ci je za chwilę przedstawię. Uporządkowałam je od najszybszych po te najbardziej czasochłonne. Sam wybierz te(n), z którym(i) będzie Ci najlepiej.
Cd. artykułu pod grafiką >>
Jak się nauczyć copywritingu: 1. Kursy
Zdecydowanie najszybszym sposów. Taki, w którym wiedzę ktoś daje Ci „na tacy” i tę tacę podsuwa pod nosek. Możesz uczyć sie offline i online. Każda z form ma swoje wady i zalety.
Szkolenia stacjonarne
Są ludzie, którzy nie wyobrażają sobie innej formy nauki niż na żywo. Bo można zadać pytanie, bo w grupie raźniej, bo… właściwie nie wiem, co jeszcze. I OK. Ale poza wszystkimi atutami szkolenia stacjonarne mają też swoje słabe strony. Najważniejsza jest taka, że… przemijają. Słowo ulatuje, a nie zawsze notatki czy skrypt pozwalają wszystko odtworzyć.
Poza tym na szkoleniu, które trwa 1 czy 2 dni, dostajesz sporą porcję nowej wiedzy za jednym zamachem – bez możliwości „przetrawienia” nowych informacji i poukładania ich sobie w głowie. Często też bez możliwości przećwiczenia,
Kursy online
Alternatywą dla szkoleń stacjonarnych są kursy online, które – jako absolwentka kilkunastu i autorka kilku – polecam całym sercem. Dlaczego? Pominę już nawet kwestię finansową (są tańsze). Dla mnie ogromnymi zaletami tego rodzaju szkoleń są:
- możliwość wracania do materiałów po naście albo i dziesiąt razy, w tym w chwilach, kiedy np. realizujesz zlecenie i pojawia się problem;
- możliwości przetrawienia i przećwiczenia wiedzy.
Nie ma tu wprawdzie kontaktu twarzą w twarz z prowadzącym, ale (przynajmniej u nas) zawsze można napisać, zadać pytanie i dostać wyczerpującą odpowiedź.
Czy w takim razie kurs online nie ma wad?
Pewnie, że ma. Jak wszystko.
Po pierwsze, nigdy nie wiadomo, na co trafisz. Kilka razy zdarzyło mi się kupić kursy, które nie były warte tego, co za nie zapłaciłam. No ale – powiedzmy sobie szczerze – w przypadku szkoleń stacjonarnych też nie mamy żadnej gwarancji, że będzie super.
Po drugie, taki tryb nauki wymaga samodyscypliny. Trzeba znaleźć czas na przesłuchanie/przeczytanie lekcji i wykonanie ćwiczeń. Nie ma deadline’u ani konsekwencji za wagary. Jesteś tylko Ty i Twoja dobra wola.
Jeszcze inna wada wielu kursów online to brak ćwiczeń lub całkowita ich bezużyteczność (bo cóż warte jest ćwiczenie, jeśli nie wiemy, czy rozwiązaliśmy je dobrze)? Poza moimi kursami nie spotkałam takich, w których uczestnicy najtańszej wersji, niemający kontaktu z prowadzącym, mieliby szansę sprawdzić, jak im idzie nauka. (Uwaga! „Nie spotkałam” nie oznacza, że takich kursów nie ma. Ja po prostu nie znam).
Jak wybrać kurs?
Na polskim rynku jest kilka kursów copywritingu online. Niektóre z nich znam od środka. Inne znam tylko z nazwy. W jednym i drugim przypadku nie jestem najlepszą osobą, żeby polecać lub nie.
Jeśli czegoś nie znam – wiadomo. A jeśli znam… Powiem tak: wszystko ma swoje plusy i minusy, a kiedy mowa o konkurencji, każda wzmianka o wadach może zostać odebrana jako próba zdyskredytowania.
Zamiast więc polecać lub dyskredytować, podszepnę jedynie, na co warto zwrócić uwagę przy wyborze kursu, który ma zrobić z Ciebie fachowca (copywritera, ale te kryteria odnoszą się do wszelkich kursów uczących zawodu).
1. Użyteczność treści zawartych w kursie
Jeśli szukasz kursu, który zrobi z Ciebie copywritera, zwróć uwagę, czy nauczysz się na nim pisać rzeczy, które rzeczywiście Ci się przydadzą.
- Czy kurs przypadkiem nie uczy wyłącznie pisania precli? (Precle możesz zacząć pisać bez nauki, ale po co? Naprawdę chcesz co miesiąc trzaskać 400 stron tekstu za… płacę minimalną?)
- W drugą stronę: czy nie jest tak, że dostaniesz dużo ambitnych teorii, ale później nie będziesz wiedział, jak właściwie masz je zastosować?
Zdarzyło mi się uczestniczyć w kursie, który tak właśnie „działał”: słuchając, otwierałam buzię ze zdziwienia i zacierałam ręce, że takie to mądre rzeczy będę teraz wiedziała. Kiedy jednak przyszło co do czego, przetrawianie nowej wiedzy i przełożenie jej na praktykę zajęło mi sporo czasu. A kiedy już tego dokonałam, okazało się, że to, co przekazał mi prowadzący, to właściwie nic, czego bym nie wiedziała, tyle że sprytnie opakowane.
- Last but not least: nie wiem, jakie masz wartości, ale jeśli chcesz pisać etycznie, zwróć uwagę na to, czy kurs nie uczy zwykłej manipulacji. To, niestety, częsty problem w „copywriterskich klimatach”.
2. Autor/trener
W czasach, kiedy wszyscy robią kursy o wszystkim, zdarza się, że za tworzenie kursu bierze się osoba, która temat zna wyłącznie z książki. No to już jak chcesz, ale ja bym wolała sama tę książkę przeczytać.
3. Kontakt z prowadzącym
Miałam kursantów – i to stałych, którzy uczestniczyli chyba we wszystkich moich kursach – którzy po prostu kupili sobie szkolenie i mimo że zachęcałam do zadawania pytań, nie korzystali z tej możliwości. Sama też jestem z tych, którzy przerabiają sobie kursy po cichu. Można i tak. Ale…
Możliwość zadawania pytań się przydaje. Szansa na uzyskanie informacji zwrotnej – zwłaszcza w copy, gdzie przecież doskonalisz umiejętności! – tym bardziej.
Zastanów się, na czym Ci zależy, i doczytaj, czy na pewno w upatrzonym kursie to dostaniesz.
4. Możliwość przećwiczenia
Nauka nie polega na wchłanianiu teorii, ale na wcielaniu ich w czyn. Super więc, jeśli na kursie masz do tego warunki (i nie musisz traktować zleceń jako pola do eksperymentów).
5. Efekty u dotychczasowych kursantów
Jeśli kurs ma kolejną edycję, a nikt nic nie mówi o jego efektach, to… ha! To wcale nie musi oznaczać, że jest zły. Czasem ludzie dopiero po miesiącach, przypadkiem, wspomninają, że kurs był świetny, że pomógł, ale nie wypełniają ankiety ani nie piszą pełnych entuzjazmu maili „na świeżo”.
No ale prawda jest taka: jeśli opinii nie ma, to na dwoje babka wróżyła. Jeśli są, jeśli ktoś naprawdę ten kurs poleca, to ryzyko, że się natniesz, jest mniejsze. (Zwróć tylko uwagę, czy autorzy opinii rzeczywiście podkreślają efekty, czy tylko mówią, że było w porządku, a prowadzący jest fajny).
Jak się nauczyć copywritingu: 2. Mentor
W grupach dla wirtualnych asystentek co jakiś czas widuję ogłoszenia osób, które szukają bardziej doświadczonej VA, by móc przy jej boku „poterminować”. I jestem pod wrażeniem, bo to powrót do starego dobrego zwyczaju, w którym wędrówkę po szczeblach kariery zawodowej zaczynało się od praktyki u mistrza.
W światku copywriterskim tylko raz widziałam ogłoszenie osoby, która szukała mentora. Szkoda, że to taki niedoceniany sposób! Kilka tygodni indywidualnego prowadzenia może Ci dać więcej niż lata czytania książek.
Jak się nauczyć copywritingu: 3. Książki
Copywriter powinien czytać dużo i na każdy temat – to pewne. Nie będę więc wyliczać wszelkich możliwych publikacji, ale skupię się na tych poświęconych samemu copy. A takich w języku polskim – paradoksalnie – wcale nie jest tak wiele.
Kiedyś napiszę cały post na ten temat, a tymczasem, tak na szybko, mogę polecić:
1. Książki, które nauczą Cię copywriterskiego myślenia (sprzedażowego)
Przede wszystkim klasyka:
- Claude Hopkins, Tajniki warsztatu legendarnego copywritera i Scientific advertising (moim zdaniem jedna z tych książek wystarczy – stawiałabym na pierwszą – bo treści się powtarzają);
- John Caples, Skuteczna reklama (z tego, co widzę, w księgarniach internetowych w tej chwili niedostępna);
- David Ogilvy, O reklamie (nie tylko o copy, ale warto poznać).
Do tego: Dariusz Puzyrkiewicz, Biblia copywritingu
Pozycja polskiego autora, który głośno mówi o tym, że garściami czerpie z wymienionych wyżej (i innych) amerykańskich klasyków. Jego książka to esencja copy sprzedażowego, podana w specyficzny, typowy dla pana Dariusza sposób, który nie każdemu się podoba.
2. Książki, z którymi poprawisz warsztat:
- Joanna Wrycza-Bekier, Magia słów
Chyba przede wszystkim dla osób z ambicjami literackimi. Ale wszystkie zasady jak najbardziej do wykorzystania w copywritingu. Na pewno warto przeczytać.
[W księgarni Onepress jest akurat w promocji!]- Artur Jabłoński, Jak pisać, żeby chcieli czytać (i kupować)
Webwriting w pigułce + kilka ciekawych narzędzi wartych wypróbowania. Czyta się szybko i bezboleśnie.
Sama ją napisałam, więc jak mogłabym nie polecić :). Moim zdaniem jest w niej wszystko, co trzeba wiedzieć, zarówno o pisaniu do Internetu, jako i o dobrym stylu (+ ćwiczenia z kluczem odpowiedzi). Zdaniem czytelników chyba też – tak przynajmniej wynika z recenzji, które znajduję w sieci.
3. Książka, która oszczędzi Ci wstydu:
- Łukasz Mackiewicz, 497 błędów
Polecam Ci tę książkę, jeśli chcesz nie tylko zadbać o warsztat, ale i o poprawność językową w swoich tekstach.
[Dla czytelników naszego bloga Łukasz zaproponował bezpłatną dostawę. Aby z niej skorzystać, wystarczy przy zakupie wpisać kod „Tekstowni” (bez cudzysłowu)]Jak się nauczyć copywritingu: 4. Podpatrywanie tych, którzy już potrafią
Kogo podpatrywać? Każdego, kto imponuje Ci wiedzą. I każdego, kto sprawił, że serce mocniej Ci zabiło, miałeś ochotę kupić (lub kupiłeś), wzruszyłeś się, zdenerwowałeś albo zacząłeś się nad czymś zastanawiać. Załóż sobie swipe file i chomikuj tam tekstowe inspiracje.
- Co to jest swipe file i dlaczego musisz to mieć? Dowiedz się, jak stworzyć własną kolekcję tekstów, z której możesz czerpać wiedzę i inspirację.
***
Copywritingu można się nauczyć. Można za tę naukę zapłacić czasem albo pieniędzmi – to już jak wolisz. Uczulam Cię tylko na jedno. Bez względu na to, jaką drogę wybierzesz, nie poprzestawaj na gromadzeniu informacji. Ćwicz, pisz, próbuj naśladować. Trochę energii to pochłonie, ale na dłuższą metę się opłaci.
Ewo. Jestem Twoją kursantką i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Twój kurs to petarda. Po prostu. Fakt, że może jakoś super nie udzielałam się w grupie wsparcia. Kurs robiłam swoim tempem, ale wyciągnęłam z niego bardzo dużo nowej wiedzy.
Cieszę się, że na rynku są tak wspaniale osoby jak Ty, bo to co robisz jest szczere, znasz się na tym dobrze i nie improwizujesz.
Znaleźć dobrego mentora w gąszczu tych wszystkich „mentorów”- nie jest proste.
O kurczę, Agnieszko, dziękuję bardzo! Strasznie mi miło. Trzymam kciuki za Twoją karierę copy!
Chciałbym zapytać, czy pisanie „Ty”, „Tobie”, „Ciebie” (zamiast „ty”, „tobie”, „ciebie”) ltp. ma jakieś uzasadnienie poza sztucznie napompowaną (i nieszczerą) formą pseudogrzecznościową?
Napisałam na ten temat cały artykuł. Zachęcam do lektury: https://tekstowni.pl/zwroty-adresatywne/.