Poznałyśmy się z Moniką w 2017 roku na moim szkoleniu stacjonarnym z webwritingu. Potem Monika skończyła jeszcze kilka innych naszych kursów (online), a jednak nie ma rozhulanego copybiznesu i… nie wie, czy chciałaby go mieć. Pracowała w jednej z lubelskich agencji reklamowych, aplikowała do innej, rozgląda się za kolejną. Bo historia Moniki to przede wszystkim dzieje wielkiej miłości do marketingu i poszukiwań z nią związanych. A w tych poszukiwaniach copywriting bardzo się przydaje.
Tym razem zamiast zapisu rozmowy mam dla Ciebie filmik nagrany przez Monikę. To zaledwie 8:25 minut, jeśli jednak nie masz czas albo nie chcesz słuchać, możesz przeczytać (lekko zredagowaną) transkrypcję.
Uwaga!
W filmiku kilkakrotnie pada moje imię w kontekście, który sprawia, że się rumienię. Nie jest to efekt naszych ustaleń, moich nalegań czy nacisków. Wszyscy bohaterowie tego cyklu mieli to samo zadanie: chwal się swoimi sukcesami. Pytania były jedynie kanwą, na których miała opierać się opowieść.
A zatem cóż… Jest mi niezwykle miło i wierzę, że wszystkie pochwały są szczere. Ty też, drogi Czytelniku/Słuchaczu, postaraj się w to uwierzyć :-D.
A oto opowieść Moniki:
Cześć wszystkim, z tej strony Monika Iwaniuk. Nagrywam ten filmik, ponieważ chciałabym się z Wami podzielić moim doświadczeniem na temat copywritingu i moim doświadczeniem na temat realizowania kursów Ewy. W tym momencie mam trzy kursy — tak w zasadzie to 2 przerobiłam, plus że teksty wymagałyby doszlifowania. I jeden jeszcze czeka na przerobienie — jest to kurs o przecinkach.
Dlaczego zainteresowałaś się copywritingiem?
Copywriting dojrzewał we mnie zawsze. Nie zawsze czułam, że jest to coś, co chcę robić w życiu. Jestem na tyle żywiołową osobą i tyle różnych rzeczy mnie interesuje, że po prostu lubię próbować różnych rzeczy i wiem, że w moim przypadku jeden zawód na całe życie na pewno się nie sprawdzi, a copy to jest ta jedna rzecz z tych wszystkich moich zainteresowań.
Jak wyglądała Twoja droga do zawodu copywritera?
Nie czuję się zawodowym copywriterem z krwi i kości. Czuję się dopiero początkującym, raczkującym copywriterem. Moja droga do zawodu głównie odbywała się przez szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia, takie jak u Pawła Tkaczyka czy Dariusza Puzyrkiewicza.
Ale powiem Wam szczerze: były to wartościowe szkolenia, nie mogę powiedzieć, że nie, ale w ciągu tych dwóch dni [w nagraniu: godzin — pomyłka], gdzie wydałam na te szkolenia ok. 2 tys., bo tyle kosztują szkolenia ze Sprawnego Marketingu, no to miałam wrażenie, że u Ewy na jednym szkoleniu stacjonarnym dostałam kompendium tego wszystkiego. Po co przepłacać.
Więc moja droga do zawodu copywritera to jest głównie uczenie się, uczenie się i pisanie.
Czy warto było kończyć te wszystkie kursy?
Uważam, że było warto, bo nawet jeśli nigdy w życiu nie będę tak profesjonalnym copywriterem, jakim jest Ewa, to myślę, że pisanie jest uniwersalną umiejętnością. Nawet dobre pisanie posta, dobre pisanie maila — to wszystko się przydaje, pomaga mi. Sprawia, że zawsze wiem, jak ugryźć temat. Nawet pisanie listu motywacyjnego (przy którym też pomagała mi Ewa), no cóż… Język korzyści przydaje się zawsze — warto wiedzieć, dlaczego ktoś powinien wykorzystać Twoją wiedzę. To, że umiem pisać językiem korzyści, sprawia, że umiem mówić językiem korzyści. Rozmowy kwalifikacyjne teraz nie są już tak stresujące.
Jak wykorzystałaś wiedzę z kursu?
Tutaj już poniekąd odpowiedziałam, jak wykorzystywałam wiedzę i wciąż ją wykorzystuję. Przy czym nie jest tak, że nauczę się i skończę. Jestem taką osobą, która będzie uczyć się całe życie tego, co sprawia jej frajdę, a pisanie rzeczywiście sprawia mi radość, lubię to robić. Jeżeli chodzi o tematy lifestylowe, to po prostu siedzę i piszę. Wykorzystuję wiedzę codziennie, wszędzie, gdzie się da pisać. Głównie wykorzystuję ją po to, żeby zdobyć nową pracę, żeby siebie samą lepiej zaprezentować.
Jak pozyskałaś pierwszych klientów?
Pierwszy większy klient to było zdecydowanie polecenie. Było dwóch takich znaczących. Najpierw to były teksty na bloga bazo.io — polecam, wklikajcie sobie, jestem tam podpisana. Drugie zlecenie to teksty dla klienta z dość specyficznej branży, bo i biomasa, i przedsiębiorczość, biznes i usługi consultingowe dla przedsiębiorców.
Oba były z polecenia, oba mnie czegoś nauczyły. Niekoniecznie takich stricte merytorycznych umiejętności. To drugie nauczyło mnie, jak podchodzić do klienta i jak budować tę relację, bo nie jest ona ściśle określona. Nigdzie się prawie o tym nie mówi, tylko Ewa o tym mówi w swoim kursie.
Opowiedz o swoich sukcesach i porażkach na drodze do zawodu copywritera. Jakie wnioski z nich wyciągasz?
Sukcesy… No np. jeden z moich tekstów jest na bookland.com.pl. Za sukces uznaję też to, że byłam brana pod uwagę w dobrej firmie. I moim osobistym sukcesem jest też to, co dla nich przygotowałam. Niestety, to nie przeszło — ciężko mi zakładać dlaczego — ale będzie to uznawane przeze mnie za sukces. Podobnie każda kolejna rozmowa i nawet to, że czasem analizuję coś z Ewą i zawsze usłyszę coś, co da mi feedback, żebym dalej mogła pracować. (Sukcesem jest też poznanie Ewy, bo od tego momentu dużo się zmieniło w moim pisaniu, w moim podejściu do biznesu. Jeśli Ewa tylko będzie robić gdzieś spotkanie stacjonarne czy coś, no to pędźcie jak w dym, bo naprawdę się opłaca).
Co poradziłabyś osobom, które marzą o karierze copywritera?
Przede wszystkim pytajcie. Ja miałam raz taką sytuację, że zostało mi zasugerowane: „No, nie wypadałoby tego pana zapytać”. Ale ja napisałam wprost mojemu zleceniodawcy, że jeżeli nie będę miała tych informacji, to nie przygotuję rzeczowego tekstu. Ja będę musiała poprawiać, a ktoś przeczyta coś, czego wcale nie chciał dostać. Koniec końców uzyskałam zgodę na dowiedzenie się i po prostu na zadanie dodatkowych pytań. Myślę, że ta osoba poczuła się nawet lepiej, bo zobaczyła, że ktoś bierze pod uwagę również to, co ona myśli.
Myślę, że również ważne jest, żeby zacząć pisać, po prostu pisać, pisać różne, nawet krótkie, formy, nawet do szuflady. Przed pisaniem warto zrobić sobie konspekt, zrobić burzę mózgów i z takiej burzy mózgów później wybrać te najbardziej wartościowe momenty i na ich bazie zbudować czy to historię, czy to artykuł, czy to tekst na landing page.
Jeszcze warto poznać swoich odbiorców — to jest też bardzo ważne.
Myślę wreszcie, że przede wszystkim trzeba dać się poznać. Może nawet spróbować chodzić na jakieś sesje networkingowe, żeby w realu spróbować też tych ludzi poznać. Otworzyć się na ludzi, wśród znajomych troszkę rozpuścić wici: „Słuchaj, ja ci mogę coś napisać”. Zawsze możesz mu policzyć taniej, ale to już jest wpis do portfolio. Poza tym wszędzie tam, gdzie Ty jesteś w internecie wymieniony, tam jest dużo lepiej, bo możesz komuś wysłać link.
Gdzie można Cię spotkać i zaprosić do współpracy?
Mnie możecie spotkać oczywiście na Facebooku, ale jestem również na LinkedInie, w zasadzie ten profil traktuję bardziej biznesowo. Nie udzielam się jeszcze na tyle, na ile bym chciała, bo wciąż brakuje czasu. Poza tym prowadzę fanpage Awi Druk Centrum Poligrafii i Reklamy — jest to drukarnia moich rodziców. Pisząc wiadomość, możecie się liczyć z tym, że raczej to ja jestem osobą odpowiadającą na nią. Prowadzę też swoją grupę na Facebooku — Motywatory. Sztuka dostrzegania dobra i cieszenia się życiem. Tam mnie znajdziecie. Głównie ja piszę, ale to nie jest jakiś blog, gdzie jest wyłącznie moja twórczość, więc możecie również coś napisać.
Poza tym myślę o tym, żeby w końcu uruchomić monikaiwaniuk.pl, tam też za jakiś czas będziecie mogli mnie znaleźć. Wciąż myślę, bo może — tak jak mówiłam — póki nie będę mistrzunią, to copywriting nie będzie moim jedynym zawodem. Są różne inne pomysły i jeszcze nie wiem tak do końca, czym to wypełnić, bo nie chcę wrzucać czegokolwiek.
To chyba by było na tyle o mnie, coby nie było za dużo gadania.
Serdecznie polecam kurs Ewy. Jest to nieoceniona dawna wiedzy, ale przede wszystkim nieoceniona dawka wsparcia, która też jest ważna, bo nie wszystko wiemy, nie wszystko wiem, a jednak jak ktoś dobra dusza pomoże, to jednak jest lepiej.
Dzięki, Moniko! Trzymam kciuki za Twoją drogę zawodową.