To wcale nie jest proste. Mało kto potrafi opisać podróż tak, żeby czytelnik na czas lektury zapomniał o jedzeniu, piciu i oddychaniu. Ale wszystko jest do zrobienia. Zdradzę Ci dziś kilka sztuczek, dzięki którym Twój tekst stanie się perłą w morzu internetowych relacji z podróży.
Zacznij od ciekawostki
Jak większość blogerów rozpoczyna swoje posty o podróżach? Ano tak:
Rzym to stolica Włoch – państwa położonego nad Morzem Śródziemnym.
Przypomina Ci to coś? Zgadza się! Brzmi jak notatka z Wikipedii. Co gorsza, z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie wnosi niczego nowego. Czytelnik wyniósł ze szkoły pewną elementarną wiedzę o świecie, a jeśli nawet nie, to nie przyszedł na Twój blog po to, żeby nadrabiać zaległości.
Złam ten schemat (czy raczej: pokutujący w głowach szkolny stereotyp o konstruowaniu relacji z podróży). Pamiętaj, że jesteśmy w Internecie, a tu żeby porwać czytelnika, musisz go najpierw zastrzelić (jakkolwiek to brzmi ;-)).
Zacznij z grubej rury – przedstaw Rzym nie jako stolicę Włoch, ale np. jako miasto, w którym można odwiedzić szpital dla lalek, muzeum gier komputerowych i Narodowe Muzeum… Makaronu.
Od razu jakoś ciekawiej się robi, prawda?
Pokaż podróż w dwuwymiarze
Inny sposób na to, by Twój tekst miał charakter, to nadanie mu dodatkowego wymiaru.
Wzbogać podróż fizyczną o pierwiastek duchowy. Albo inaczej: pokaż swoją wyprawę jako znaczący odcinek w całej Twojej życiowej podroży.
Jak to zrobić?
-
Zacznij od dlaczego
Co sprawiło, że wybrałeś się w drogę? Może oprócz celów turystycznych miałeś do załatwienia coś sam ze sobą? Z jakimi myślami opuszczałeś dom?
-
Patrz głębiej
Mądrzy ludzie mówią, że wszystko jest po coś. Spójrz przez taki pryzmat na to, co Cię spotyka w podroży. Niedogodności, wydarzenia radosne i irytujące, napotkani ludzi. Po co się pojawili? Co zmienili w Twoim myśleniu albo postrzeganiu świata? Jak uwrażliwiło Cię spotkanie z nimi?
Pogłówkuj. Taki wątek podróży wewnętrznej sprawi, że sam przeżyjesz wszystko głębiej, a i czytelnika wciągniesz w lekturę.
Nie grzesz
Blogerzy piszący o podróżach popełniają na ogół 2 grzechy główne: grzech nadgorliwości i grzech schematyczności spostrzeżeń.
Pierwszy to przypadłość blogerów-odkrywców, którzy czują się jak robinsonowie na nieznanej ziemi. Są gotowi zrelacjonować Bogu ducha winnemu czytelnikowi każdy najmniejszy szczegół, włącznie z tymi oczywistymi, typu: plaża jest piaszczysta, a w lesie rośnie mnóstwo drzew.
Blogerzy grzeszący schematycznością spostrzeżeń są nieco bardziej miłosierni, jeśli chodzi o ilość, ale z jakością wychodzi im równie kiepsko. Idą we frazesy. I tak np. opisują miejsce, do którego właśnie przybyli, jako urocze, zachwycające lub piękne, pełne osobliwych zabytków. Nierzadko jawi się ono jako kraina kontrastów, gdzie niezwykłe krajobrazy o specyficznym i niepowtarzalnym uroku stykają się z kipiącym życiem miastem, które okazuje się istnym tyglem kulturowym itd.
A czytelnik na to:
Yyyyyyyy…. Ale to już było!
Jak zatem grzechu się wystrzec i czytelnika oczarować?
Sposobów jest kilka.
-
Unikaj klisz, czyli tych oklepanych, nadużywanych fraz
Posłuchaj George’a Orwella:
Nigdy nie używaj metafor, porównań ani innych wyrażeń, które kiedykolwiek widziałeś w druku.
-
Pokaż atmosferę miejsca, działając na zmysły
Zanim napiszesz swój tekst, usiądź na chwilę w szczególnie reprezentatywnym miejscu rejonu, który chcesz opisać. Rozejrzyj się. Co widać?
Teraz zamknij oczy. Co słychać? Jakie zapachy czujesz?
Pisz o tym wszystkim. Pozwól czytelnikowi przeżyć, a nie tylko czytać, a myślami pozostanie z Tobą na długo.
-
Pokaż miejsce, opisując ludzi
Esencją miejsc są także ludzie i ich historie. Pokaż ich. Jak się zachowują? Jak wyglądają? Jak życie w tym miejscu świata wpłynęło na ich losy?
Złap mikromomenty
Słyszałeś o mikromomentach? To – jak czytamy na stronie Brand24:
impulsywne chwile, w których często bezwiednie szukamy odpowiedzi na świeżo pojawiające się w naszej świadomości pytania.
Jeśli chcemy uzyskać jakąś odpowiedź, sugestię, poradę; jeśli chcemy się czegoś nauczyć, coś zrobić, odkryć, obejrzeć, czy kupić, bez zastanowienia sięgamy po telefon i googlujemy.
Choć mikromomenty w linii prostej odnoszą się do projektowania doświadczenia użytkownika w marketingowym tu i teraz, dlaczego nie mielibyśmy spojrzeć na nie szerzej, jako na informację o tym, czego ludzie poszukują w sieci? Poszukują przecież odpowiedzi zarówno w sprawach codziennych, jak i przy planowaniu – np. ustalaniu trasy podróży czy atrakcji, z jakich skorzystają na wakacjach.
Daj im to, czego chcą. Pomóż, a przy okazji przyciągnij ruch do siebie. Jak? W prosty sposób – dodaj do swojej relacji z podróży kilka praktycznych informacji w każdej z 4 kategorii mikromomentów:
Np.
- Chcę zrobić — jak się przygotować do podróży do Nepalu albo jak dojechać do Gerkhu.
- Chcę wiedzieć — ile trwa podróż autokarem do Albanii, tani nocleg na Sycylii.
- Chcę kupić — co jeść w Ekwadorze, co warto przywieźć z USA.
- Chcę pójść — Berlin co zwiedzić lub pizzeria Paryż.
***
I jak Ci się podoba? Trudne czy do zrobienia?
A może masz jeszcze inne pomysły na fascynującą relację z podróży? Podziel się nimi w komentarzu.
PS Tekst powstał na podstawie jednego z rozdziałów mojej książki Sztuka projektowania tekstów, Gliwice 2019.
Ciekawy tekst i bardzo cenne wskazówki. 🙂
Z drugiej jednak strony nie zawsze udaje się o wszystkim pamiętać i każdego z osobna zadowolić, nawet przy najszczerszych chęciach i ciężkiej pracy. Może z czasem staje się to trochę łatwiejsze. 🙂
Aleksandra, nie zawsze trzeba pamiętać o wszystkim :). Pokazałam po prostu 4 pomysły na to, by tekst stał się ciekawszy. Nie trzeba ich wykorzystywać jednocześnie. A czy z czasem stanie się łatwiejsze? Na pewno! W końcu ćwiczenie czyni mistrza.
A co Pani myśli o wspomaganiu się obecnie Chatem GPT itp. przy pisaniu o podróżach jako uzupełnienie treści o wartościowe wskazówki, które często umykają?
Myślę, że to świetny pomysł (oczywiście proszę dokładnie sprawdzać informacje). Zachęcam swoich kursantów do używania AI właśnie m.in. do generowania pomysłów, obmyślania koncepcji, a nawet tworzenia pierwszego szkicu.