Całość, pełnia, doskonałość — podobno taka jest symbolika liczby siedem. Wygląda na to, że 7 lat to świetny moment, żeby powiedzieć „Dziękuję, to by było na tyle”. Ale poprzestaję tylko na „Dziękuję” i z wdzięcznością patrzę na to, co wydarzyło się przez te 7 lat. Tą wdzięcznością chcę się z Tobą dziś podzielić.
Jestem wdzięczna za to, że zaczynałam w innych czasach
Nie byłam pionierką kursów online, ale patrząc na to, co się dzieje dziś, mam wrażenie, że zaczęłam jednak w dość wczesnej fazie rozwoju tego rynku. I wiesz co? Była to piękna faza.
Chłonęłam wtedy webinary jak gąbka (dowiedziałam się właśnie, że istnieje coś takiego jak „webinar”), nałogowo słuchałam raczkujących wówczas podcastów (kiedy już dowiedziałam się, że jest coś takiego). W mniej lub bardziej podobny sposób wszyscy uczyli tam mniej więcej tego samego: najpierw dawaj wartość. Załóż blog, publikuj ciekawe dla odbiorców artykuły, daj się poznać, daj sobie zaufać. Dopiero po kilku dobrych miesiącach możesz spróbować spieniężyć swoją wiedzę (ja akurat spróbowałam dopiero po 2 latach [!]).
A potem karierę zaczął robić growth hacking i choć wiele było w nim świetnych rzeczy, których chętnie się uczyłam, to nagle internetowi guru zmienili narrację: Zarób 100 tys. na kursie w tydzień. Blog? Po co Ci blog! Już za miesiąc możesz… Itd.
Już niczego nie trzeba, nawet doświadczenia w nauczanej dziedzinie. Wskakujesz do mediów społecznościowych, w międzyczasie na szybko klecisz kurs lub e-booka i bach! Stawiasz dom, wyjeżdżasz na Kanary czy co tam jeszcze chcesz.
Hm…
Mocne łokcie nigdy nie było moją mocną stroną, więc dziś, kiedy chętnych do nauczania przybyło, a próg wejścia tak bardzo się obniżył, mogłabym go już nie przeskoczyć. Poza tym lubię moją rozbudowaną stronę, pełną ukrytych zakładek i zakładeczek, i lubię mój blog z prawie 200 tekstami, które mimo upływających lat ludzie wciąż czytają i polecają.
Za starą dobrą szkołę i za to, że nie żałowałam czasu i energii, żeby wnieść coś do czyjegoś świata, jestem dziś bardzo wdzięczna.
Jestem wdzięczna za to, że wciąż działamy
7 lat! 7 lat w sieci to epoka. Nie. To 2 albo i 3 epoki.
Pamiętam, jak w czasach, kiedy Tekstowni mieli jakieś 4 miesiące, trafiłam na fanpage dziewczyny, która prowadziła biznes online już od 1,5 roku. 1,5 roku! Wydawało się to stażem absolutnie niedoścignionym. A jednak…
Minęło 1,5 roku, minęły 2 lata, 3 i kolejne. Przez te 7 lat wiele się zmieniło. Przewinęło się wokół nas mnóstwo ludzi — niektórzy zostali, inni poszli dalej. Byli i tacy, którzy odeszli na zawsze.
Zmienił się moooocno Facebook — z miejsca łączącego ludzi stał się platformą, która podobno jest już passe, a na pewno robi, co może, żeby utrudnić życie przedsiębiorcom i zmusić ich do inwestowania w płatne reklamy. Pojawił się Instagram, Tik-Tok. Coraz mniej się pisze, coraz więcej się tańczy i trzepocze rzęsami.
Mimo wszystkich tych zmian — przychodzenia i odchodzenia ludzi, rewolucji w algorytmach, zawirowań życiowych — ciągle jesteśmy, ciągle działamy w sieci. I nawet bez tańców i trzepotania rzęsami wciąż udaje nam się przyciągnąć osoby, które chcą się z nami uczyć.
Za to wszystko jestem niesamowicie wdzięczna.
Jestem wdzięczna za to, czego się nauczyłam
Choć zaczynając Tekstowną działalność, miałam już za sobą dobrych kilka lat doświadczenia w copy, to prawdziwego wiatru w palce nabrałam dopiero po 2016 roku. Dlaczego?
Bo zaczęłam pisać o tym, co mnie interesuje, i w taki sposób, na jaki miałam ochotę (patrz p. 4).
Bo chcąc przekazać wiedzę innym, musiałam sama dla siebie rozłożyć wszystko, co robię, na czynniki pierwsze. Przeanalizowałam masę tekstów, napisałam masę przykładów, rozwiązałam masę ćwiczeń, które wcześniej sama ułożyłam.
Bo prowadząc blog, przekonałam się, że ludzie na ogół nie są straszni i nie przychodzą tylko po to, żeby krytykować. Mają wiele wyrozumiałości, mają dobre słowo, potrafią chwalić i kibicować.
To wszystko sprawiło, że dłonie wyluzowały się na klawiaturze i zaczęły pisać prościej, swobodniej, odważniej. Ale pisanie to nie wszystko.
Dzięki Tekstownej działalności nauczyłam się:
- jako takiej aktywności w mediach społecznościowych, w których wcześniej nie byłam nawet prywatnie,
- marketingowego myślenia,
- obsługi newslettera,
- tworzenia stron WWW, w tym takich ze specjalnymi funkcjami — np. sklepu, platformy kursowej albo serwisu ogłoszeniowego (baza copywriterów).
Podciągnęłam się w tworzeniu grafik i w obsłudze profesjonalnych programów do składu.
Wyćwiczyłam też wiele tzw. umiejętności miękkich:
- Odwagę rozmawiania z ludźmi (pierwsze spotkania na Skypie – megastres, dzisiejsze konsultacje — miła pogawędka).
- Asertywność (no dobra, to w toku, ale i tak jest lepiej, niż było).
- Mierzenie się z hejtem (podtrzymuję: ludzie na ogół nie są straszni. Ale zdarzają się i tacy, którzy po prostu muszą czasem komuś dokopać. Szczególnie pozdrawiam pana Macieja i pana Tomasza. Dziękuję za serię niewybrednych komentarzy w łącznej liczbie 12, które dziś królują w blogowym spamie. Nie zabiły, nie wzmocniły, ale pomogły wytworzyć przeciwciała na internetowe złośliwości i dały impuls do mocnych postanowień odnośnie do postępowania w podobnych przypadkach).
- Wstawanie, podnoszenie korony i robienie swojego z nadzieją, że jeszcze będzie lepiej.
I to wszystko przez zaledwie 7 lat. Jestem za to naprawdę bardzo wdzięczna.
Jestem wdzięczna za możliwość realizowania własnych pomysłów i pracy we własnym tempie
Lubię sobie czasem z ciekawości poczytać ogłoszenia o pracy. Kolorowe czwartki, owocowe piątki i możliwość realizacji własnych pomysłów…
No to u nas tak jak w takim korpo, tylko że lepiej. To ja decyduję, co będzie na blogu. I ja decyduję, co i kiedy nagram. I ja decyduję, jaki produkt stworzę. Czasem z planem, czasem bez planu, a czasem… wbrew planom, ale w zgodzie ze sobą.
Od tych decyzji głowa niekiedy puchnie, ale i to ma swoje dobre strony. Uczę się, że można coś odpuścić, można coś zmienić albo można spędzić dzień z głową pod kocem, żeby później przewrócić plany do góry nogami.
Raz idzie szybciej, raz wolniej. Jak życie i zdrowie pozwolą. Ale co tam. Widziałam już takich, którzy działali prężnie i nie zwalniali tempa ani na chwilę skrupulatnie trzymając się planu. Już ich nie ma w sieci, a ja ciągle jestem.
Za to bycie sobie sterem, żeglarzem i okrętem — z całym przekleństwem i dobrodziejstwem inwentarza — jestem dziś bardzo wdzięczna.
Jestem wdzięczna za to, że mogę łączyć dwa marzenia z dzieciństwa
Wiesz, kim chciałam zostać, kiedy byłam mała? Nauczycielką i pisarką.
Tadaaam!
Jestem nauczycielką pisania.
No dobrze, może to pisanie nie takie miało być — marzyły mi się „prawdziwe” książki (czyt. z bohaterami, akcją i takimi tam rzeczami do przeżywania), ale co się odwlecze… Wierzę, że wszystko przede mną.
A tymczasem powstała książka najprawdziwsza, bo pachnąca papierem i drukiem. Pierwsza, ale niekoniecznie ostatnia.
Marzenia o szkole też poszły w nieco innym kierunku. W lepszym! Jest tylko to, co najbardziej chciałam robić — bez rad pedagogicznych, papierów i podręczników. Nauczanie w czystej formie.
Za to, że pasję pisania udało mi się połączyć z pasją nauczania, jestem niewymownie wdzięczna.
Jestem wdzięczna za to, że mogę robić coś dobrego
Znasz takiego mema? Starsza pani za biurkiem w typowej pracowni rzemieślniczej z czasów PRL. Pod spodem napis: Świata nie zmienisz, ale pasek mógłbyś.
Świata nie zmienię — już się z tym pogodziłam. Ale piękne jest to, że zamiast przekładać papiery w biurze, mogę robić rzeczy, które wnoszą do tego świata choć trochę dobra.
Może kiedyś, kiedyś — kiedy nasza marka przejdzie do historii, a ja zajmę się na pełny etat pielęgnowaniem ogródka — ktoś wspomni: „Była taka firma Tekstowni. Zapisałem się do nich na kurs i od tego wszystko się zaczęło”.
Za wszystkie początki lepszego, do których dołożyliśmy i jeszcze dołożymy grosik, jestem bardzo wdzięczna.
Jestem wdzięczna za ludzi, których poznałam
Szczerze: po 7 latach Tekstownej działalności, po 5 latach prowadzenia kursów, kiedy to na platformie kursowej jest zarejestrowanych ponad 1000 imion, nazwisk i adresów mailowych, nie znam już wszystkich naszych kursantów. Ale wszystkim jestem wdzięczna za zaufanie.
Myślę też z wdzięcznością o ludziach, którzy swoją życzliwością ośmielali mnie do tego, żeby zrobić kolejny, a potem jeszcze jeden krok. Dziękuję m.in.:
- Monice, która była naszą pierwszą wierną czytelniczką i aktywną obserwatorką fan page’a,
- Kasi, która była naszą pierwszą stałą klientką,
- Magdzie, która obserwuje nas niemal od początku, była naszą klientką i na teksty, i na konsultacje, i na kursy, a dziś jest moją koleżanką zawsze gotową pomóc i doradzić,
- Ani, Kindze, Monice i Anecie, które jako pierwsze przetestowały kurs Zostań copywriterem i podrzuciły cenne uwagi,
- Anecie (raz jeszcze), Ani, Eli, Asi, Marii i Zuzannie, które wspierały/wspierają nas nie tylko słowem, ale i swoją pracą.
Jestem wdzięczna wszystkim naszym absolwentom, którzy się przyznają, polecają, pomagają sobie nawzajem i stale są w kontakcie z nami. Wszystkim czytelnikom książki, którzy dali jej szansę mimo mało znanego nazwiska na okładce. I wszystkim, którzy na kursie nie byli, książki nie czytali, ale podpatrują, zaglądają na blog, są w grupie.
Last but not least: jestem wdzięczna Tobie. Za to, że jesteś, czytasz ten post, być może nas obserwujesz. Dzięki Tobie wszystko, co robiliśmy przez ostatnie 7 lat, miało sens.
Wzruszający wpis!
Tekstowni – super, że jesteście, dziękujemy!
Słońca na niebie i w sercach 🙂 I kolejnych owocnych lat słonecznej działalności! Kibicuję i cieszę się, że tu trafiłam <3
Asiu, bardzo się cieszę, że do nas trafiłaś 😊 Dziękuję za piękne życzenia!
<3
Ewa, chciałoby się napisać: kolejnych nie 7 a 70 lat! Dziękuję za to, co robicie. Dziękuję też za miłe słowo na końcu – zrobiłaś mi dzień (chyba, że o inną Magdę chodziło ;)). Tak jak napisałaś, trafiłam do Was prawie na początku i od tamtego momentu mocno trzymam kciuki. Jest jeszcze jedna ważna rzecz – to u Was przeczytałam, że pisania można się nauczyć, uwierzyłam w to i dziś zawodowo piszę. Wszystkiego dobrego!
Magda, no pewnie, że o Ciebie chodzi 😊 Super, że to od nas poszło, że pisania da się nauczyć 😘
Wszystkiego Najlepszego Kochana! Lataj wysoko, gdzie tylko Ci się zamarzy.
Uwielbiam czytać Twoje teksty. Ten też połknęłam jednym tchem 🙂
Dziękuję, Patrycja 😘