Twoja strona — Ty rządzisz. Możesz publikować, co chcesz. Teoretycznie… W praktyce: Google ma taki kaprys, żeby na Twojej stronie były same inspirujące i pomocne teksty, które ułatwią życie każdemu, kto na nie trafi. I co teraz? Możesz przejść do podziemia i pogodzić się z tym, że na Twoją stronę trafią wyłącznie ci, którym podasz adres. Albo możesz się dostosować. Twoja strona — Ty rządzisz.
Audyt, który dla Ciebie przygotowałam, pomoże Ci ocenić, czy Twoje treści są – jak to określają twórcy wszechmocnej wyszukiwarki — przydatne, rzetelne i ukierunkowane na użytkowników.
Pytań nie wymyśliłam sama. Wzięłam je z praźródła — z dokumentacji Google wyjaśniającej wymagania w zakresie Helpful content. Niektóre lekko przeredagowałam albo uprościłam, no i ułożyłam w test — tak żebyś czarno na białym miał, co jest już świetne, a co warto poprawić.
Audyt Helpful content — kilka kwestii technicznych:
1. Test składa się z 32 pytań zamkniętych (klikasz w odpowiedź zgodną z prawdą). Jego rozwiązanie powinno Ci zająć max. 5 minut (ja rozwiązałam go przez 2 minuty).
2. Jako „prawidłowe” zaznaczyłam te odpowiedzi, które są zgodne z oczekiwaniami Google. Za nie też dostaniesz 1 p. Za odpowiedzi niezgodne z wymaganiami wyszukiwarki jest 0 p.
3. Oprócz „tak” i „nie” w niektórych pytaniach znajdziesz też odpowiedzi „pośrednie” — „To zależy”, „Raz tak, raz nie”, „Czasami”, za które dostaniesz 0,5 p. Dodałam je, bo z praktyki wiem, że treści najczęściej są nierówne – jedne wychodzą nam lepiej, inne gorzej.
Pamiętaj jednak, że Google może „punktować” niedoskonałości inaczej niż ja. O ile kilka literówek w tekstach nie powinno niweczyć Twoich wysiłków, o tyle już obecność w witrynie tekstów pisanych stricte pod wyszukiwarkę, z przerostem SEO nad treścią, może obniżać pozycję zakładek z wartościowymi artykułami.
Wniosek? Im więcej odpowiedzi w pełni zgodnych z tym, czego oczekują twórcy wyszukiwarki, tym lepiej.
4. Tym razem nie dodaję interpretacji wyników. Nie wiem, jaki procent spełnionych wymagań jest dla Google OK, a jaki jest zbyt mały. Ba! Podejrzewam, że to może zależeć od wielu czynników — np. od tego, jak wypadasz na tle konkurencji.
Potraktuj ten test po prostu jako rachunek sumienia, a wyniki jako checklistę. Zrób screen albo wydrukuj, a potem punkt po punkcie, punkt po punkcie…
To co, gotowy?