Ludzie kłócą się na Facebooku o różne rzeczy, to już wiem. Ale że mogą pokłócić się o ortografię? Nigdy bym w to nie uwierzyła, gdybym nie widziała. Jeśli i Ty chcesz zobaczyć, zrób prostą rzecz: zapytaj w jakiejś facebookowej grupie, jak należy pisać na blogu zwroty do czytelnika – małą czy wielką literą. A potem tylko obserwuj… A jeśli nie chcesz otwierać puszki Pandory, ale chcesz wiedzieć, jak to się właściwie powinno pisać, po prostu przeczytaj ten tekst.
Jak zapisywać zwroty do czytelnika? Szkoły są dwie.
Szkoła 1 (konserwatywna):
dużą literą, bo mała jest niegrzeczna, nieelegancka i w ogóle
Zwolennicy tej szkoły mają właściwie tylko jeden argument, dzielony niekiedy niczym włos na czworo. Argumentem tym jest stary, niemodny szacunek do czytelnika, a raczej sposób jego wyrażania zaczerpnięty z epistolografii (z listów).
Szkoła 2 (nowoczesna):
małą literą, bo duża gryzie, drapie i wypala oczy
Zwolennicy tej szkoły przekonują, że:
- zaimki pisane wielką literą wyglądają manierycznie i pretensjonalnie,
- pisownia wielką literą to hiperpoprawność,
- pisownia wielką literą to już nawet nie błąd, ale plaga, a nawet więcej: potworek, karykatura dawnego szacunku do konkretnego adresata listu,
- zasady publikacji do domniemanego odbiorcy nakazują stosowanie małej litery,
- szacunek do odbiorcy można wyrażać na 100 innych sposobów – wielka litera nie załatwia sprawy,
- trzeba pisać małą literą, bo w jednej redakcji jest tak przyjęte albo dziennikarka pisząca do dobrych tytułów tak mówi,
- stosowanie wielkiej litery trąci amatorszczyzną i sprawia, że tekst się fatalnie czyta, bo wielkie litery odwracają uwagę od komunikatu.
A prawda leży pośrodku
Choć na ogół rację w sporze ma jedna ze stron, to w tym przypadku nie ma rozstrzygającej odpowiedzi. Prof. Małgorzata Marcjanik, ekspertka od grzeczności językowej, tłumaczy to tak:
Zastosowanie wielkiej litery w zapisie zaimka nazywającego adresata rzeczywiście wyraża szacunek, bez względu na to, czy adresat jest konkretny, czy potencjalny (taki jak w internecie). Pisownia ta zgodna jest ponadto z tradycyjnymi wzorami polskiej korespondencji – forma internetowa pod tym względem niczym nie różni się od formy „papierowej”.
Innym problemem jest postępujący proces upraszczania się form etykiety językowej. Jednym z jego przejawów jest właśnie zastępowanie wielkich liter w zaimkach nazywających adresata literami małymi, które zwłaszcza dla młodych użytkowników języka wydają się odpowiedniejsze, gdyż bardziej „demokratyczne”. Pisownia zaimków nazywających i adresata, i nadawcę jest obecnie rozchwiana – można spotkać w tym samym tekście (np. w e-mailu) formy tobie, ci, twój oraz Mnie, Mi, Mój. Ponieważ potrzeba bycia szanowanym jest jedną z ważniejszych potrzeb człowieka, zachęcałabym do jej zaspokajania poprzez zapisywanie zaimków dotyczących adresata wielkimi literami (zaimki dotyczące nadawcy – tylko literami małymi).
O ile prof. Marcjanik tylko zachęca, o tyle już prof. Mirosław Bańko idzie w „powinności”:
Jeśli […] chodzi o formy adresatywne typu Pan, Pani, Państwo i odpowiadające im zaimki dzierżawcze, np. Pański, to użycie w nich wielkiej litery jest ogólną zasadą, która nie powinna być uchylana w komunikacji internetowej. To samo dotyczy form bezdystansowych, np. „Co Ty na to?”, „Mam do Ciebie prośbę”, a nawet „Kompletnie się z Wami nie zgadzam”.
(No dobrze, dobrze. Wiem, że prof. Bańko mówi o FB, ale – zauważ – przyznaje, że samego Facebooka nie zna, a jego opinia dotyczy komunikacji internetowej tak w ogóle.
Że co? Blog to nie komunikacja? A co w takim razie???).
Jestem konserwą i dobrze mi z tym
Ja – jak zapewne zauważyłeś – należę do starej szkoły. Jestem konserwą i dobrze mi z tym. Na argumenty szkoły nowoczesnej odpowiadam sobie w duchu tak:
-
Jest 100 innych sposobów wyrażenia szacunku do czytelnika?
No tak. Ale skoro mogę ten szacunek wyrazić na sposób 101, to dlaczego mam tego nie zrobić?
-
Bo w jednej redakcji tak się pisze albo dziennikarka pisząca do dobrych tytułów tak mówi?
No proszę Cię! Z takimi argumentami wolę nie dyskutować, żeby nie urazić osoby, która je wysuwa. Zapytam tylko: czy z chwilą, kiedy Instytut Książki przechrzcił Zofię Nałkowską na „*Naukowską”, pisownia ta stała się jedyną obowiązującą (no bo przecież szacowna instytucja taką zastosowała!)?. Pamiętaj: Nie święci garnki lepią!.
-
Na blogu odbiorca jest domniemany?
E tam! Przecież ja wiem, że mój wpis przeczyta Agnieszka, Ania, Ola, Monika, Łukasz, Piotr, Dorota, druga Dorota, Karolina i jeszcze wiele, wiele innych osób, które mogłabym wymienić z imienia (a często i z nazwiska). A skoro to wiem, to pisząc, myślę o Agnieszce, Oli, Monice, Łukaszu, Piotrze, Dorocie, drugiej Dorocie, Karolinie i wszystkich innych osobach, które mogłabym wymienić z imienia (a często i z nazwiska). Wielką literą w zaimkach niejako dziękuję im za to, że poświęcają kilka minut swojego cennego czasu na zapoznanie się z kolejnym fragmentem mojej twórczości.
-
Wielka litera w zaimkach trąci amatorszczyzną?
Hm, w takim razie jestem amatorką, ale za to w jakim gronie! Profesorowie z Poradni PWN są po tej samej stronie „barykady”.
-
Duża litera to hiperpoprawność?
A tego to mi, Kolego/Koleżanko, nie udowodnisz. Pisownia wielką literą jest dopuszczana (a nawet zalecana) przez językoznawców – skąd więc to hiper-? Taka sama poprawność jak w wersji, którą Ty praktykujesz.
-
Pisanie zaimków dużą literą jest manieryczne, pretensjonalne i utrudnia czytanie?
Rzecz gustu. Ja akurat jako czytelnik (bo przecież jestem nie tylko autorką, ale także – a nawet przede wszystkim! – czytelniczką) bardzo sobie cenię ten staromodny ukłon w stronę odbiorcy. Obiema rękami podpisuję się pod głosem, który znalazłam w jednej z facebookowych burz:
Ja jako czytelniczka blogów wszelakich wolę jak się do nas (czytelników) zwracają dużą literą. Zawsze to jakoś milej na sercu, że komuś na mnie zależy.
To jak w końcu zapisywać te zwroty do czytelnika w Internecie?
Jak chcesz. Żaden słownik pisowni nie narzuca. Nie narzuca jej także żaden poradnik savoir vivre’u (tak przynajmniej twierdzi prof. M. Marcjanik).
A zatem pisz tak, jak Ci podpowiada gust i intuicja. Jedyna zasada, jaka tu obowiązuje, brzmi: byle konsekwentnie!
***
Warto poczytać w Poradni Językowej PWN:
- Grzeczność w Internecie, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/grzecznosc-w-Internecie;6622.html;
- pan i Pan w wywiadach, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/pan-i-Pan-w-wywiadach;8099.html;
- ciebie czy Ciebie?, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/b-ciebie-b-czy-b-Ciebie-b;10681.html;
- Wielkie litery w korespondencji, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wielkie-litery-w-korespondencji;8337.html;
- Personalizacja w tekstach reklamowych, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/personalizacja-w-tekstach-reklamowych;7335.html;
- Zaimki w zwrotach do czytelnika, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zaimki-w-zwrotach-do-czytelnika;12352.html;
- Zwroty grzecznościowe na FB, http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zwroty-grzecznosciowe-na-FB;15032.html.
Też jestem konserwą. I wolę być hiperpoprawna niż niegrzeczna. A zresztą, tak się nauczyłam, tak piszę intuicyjnie, więc tak musi zostać 😉
Piąteczka! 😀
Ja z przyzwyczajenia i grzeczności zawsze używam dużej litery.
Bardzo dobre przyzwyczajenie! 🙂
Fajnie, że potuszyłaś ten temat. Sama się zastanawiałam jak pisać i zdecydowanie wolę z dużej litery pozdrawiam Cię ?
I ja Ciebie serdecznie pozdrawiam 😀
Bardzo fajny wpis, ja też z tych „staroświeckich” co to piszą wielką literą 😉 Fajny temat na wpis. Wierzę, że przyda się wielu osobom 🙂
Gosia, temat inspirowany życiem. Argumenty „nowoczesnych” spisane żywcem z FB. Kilka razy zostałam zakrzyczana w takich burzach, więc wyżyłam się na blogu. A co! Moje podwórko 😀
Jeszcze kilka lat temu na szkoleniach uczyłam, że ma być wielką i kropka. Walczyłam w sieci, ale to była walka z wiatrakami. Teraz już nie walczę. Na szkoleniach zachęcam do wielkiej, ale wyjaśniam, że są różne szkoły. Czy za kilka lat sama będę używać małej litery w tekstach internetowych? Tego nie mogę wykluczyć. 🙂 Język ewoluuje. Szczególnie język komunikacji internetowej. Nowy słownik ortograficzny przyjął takie słowa, jak: mem, wiraj, fejs. Może kiedyś oficjalnie dopuszczą pisownię zaimków małymi literami.
Przy okazji: piszecie „wielkimi literami” czy „dużymi literami”? Profesor Miodek „wielkich liter” nie akceptuje. Ale jest chyba wyjątkiem w gronie językoznawców. 🙂
Jest chyba wyjątkiem :). Sprawdziłam to, bo wiem, że niektórzy mają problem z nazewnictwem. Prof. Bańko pisze tak: „Jedni wolą pisać dużą literą, inni wielką literą – to kwestia wyłącznie upodobań, żadnych zakazów ani nakazów tu nie ma. Trzeba tylko pamiętać, aby nie pisać z dużej (wielkiej) litery, gdyż wyrażenia te mają złą opinię w wydawnictwach poprawnościowych, mimo że ich frekwencja w tekstach jest duża”. I tego się trzymajmy :D.
Oczywiście, że wielką literą! Ale ja jestem starej daty… i określenie „hiperpoprawność” jest dla mnie komplementem 🙂
🙂
Jestem z wykształcenia filologiem i jakoś mam wdrukowane w sobie, że zwracając się do kogoś stosuję zaimki pisane wielką literą. Tak mam, czuję że jestem temu komuś wielką literę winna. Piszę tak i już, tylko wtedy jednak, gdy zwracam się do konkretnej osoby. Pisząc per ty do domniemanego czytelnika już nie czuję takiego obowiązku.
Masz prawo pisać małą.
To ja jestem starym konserwatystą 😀 Ale już mam takie przyzwyczajenie i piszę „dużą” literą 🙂
I piąteczka! 😀
Też jestem pod względem poprawności językowej konserwą. 🙂 Nie da się dopasować do wszystkich, więc powinno się robić tak, jak się uważa za właściwe i tyle.
Amen :D.
A ja po prostu czuję, że szanuję moich czytelników i piszę te zaimki zawsze z wielkiej litery. Źle bym się czuła, gdybym zrobiła inaczej, nawet gdyby było to niepoprawne. 🙂
Jednym słowem: ortografię dyktuje Ci serce. Pięknie :D.
Osobiście piszę to wielką literą (Ci, Tobie, Ciebie). Raz, że jestem przyzwyczajony do tego, że ta forma jest po prostu grzeczniejsza, to ciągle mam wrażenie, że jednak dyskusja w sieci, to nadal jakaś forma korespondencji. List jest korespondencją, mail i SMS też, więc według mnie dyskusja w sieci to korespondencja taka, jak każda inna. Może mniej oficjalna i bardziej luźna, ale nadal korespondencja, więc szacunek drugiej osobie, jak najbardziej się zależy.
Wydaje mnie się, że to troszeczkę jednak zmierza w tym samym kierunku, co wiadomości mailowe. Wiele osób wiadomość maile zaczyna od „Witam”, „Dzień Dobry”, a przecież korespondencja mailowa, niczym nie różni się od tej listownej. Ale jakoś już się tak przyjęło, że mail jest luźniejszy, powszechniejszy, nowocześniejszy, więc stosowane są formy powitalne. Osobiście lubię nadal używać formy listownej.
Sam będę nadal stosował „Ci, Tobie, Ciebie”, itd, ale oczywiście, jeżeli ktoś lubi pisać małą litera, to jak najbardziej to rozumiem, w porządku 🙂
O, i tak jest dobrze. Niech każdy z przekonaniem pisze tak, jak uważa za stosowne, i da innym prawo do odmienności.
Widziałam tę dyskusję na ten temat i byłam zaskoczona, że wszyscy poza dziewczyną żądającą pytanie byli w 100% przekonani do wielkich liter i hejtowali małe. Ja sama w styczniu doradziłam mężowi na blogu małe, bo świtało mi gdzieś ze szkoły, że powinny być małe. I sama zmieniłam w paru miejscach wielkie na małe. A potem zobaczyłam, że to dla większości to niedopuszcxalne więc pewnie będę używać wielkich, choć do mojego sposobu pisania kompletnie to nie pasuje.
Oj, wiele takich dyskusji było. Ja akurat widziałam takie, w których słowo „hejt” bardziej pasowało do argumentów zwolenników małej litery, ale różnie to bywa. W każdym razie masz rację, że (chyba) większość ludzi woli widzieć wielkie litery. Takie wrażenie odnoszę, czytając komentarze pod tym postem i na FB, pod postem anonsującym ten wpis. Ale Ty, Ola, pisz tak, jak Tobie wygodniej. Jeśli dajesz ludziom wartościowe treści, to będą wracać mimo małych liter :).
Monika czyta i jest konserwą 😀
My, konserwy, trzymajmy się razem! 😀
Uf, już się bałam, że jesteś za małymi literami i będziesz chciała do tego przekonywać. A ja piszę wielką. Miałabym dużo do poprawy, gdybym się nagle dowiedziała, że mnie intuicja zawiodła albo zasady się zmieniły.
Zasady się zmieniają, ale w tym przypadku jeszcze można po staremu ;). A ja jestem zdecydowaną fanką wielkiej litery w zwrotach do adresata.
Jakoś nie wyobrażam sobie zwracania się do czytelników małą literą. Nawet nie wiedziałam, że jestem w związku z tym konserwą. Człowiek uczy się jednak całe życie 🙂
Dziękuję za kolejny konkretny, rzeczowy i fachowy tekst.
Pozdrawiam ciepło!
No niestety, ortograficzna walka pokoleń to już fakt opisywany przez językoznawców :(. Ale co tam, najważniejsze, że stara dobra szkoła ma się dobrze (jak widać po komentarzach :D).
Ludzie kłócą się o byle co. W tym przypadku moim zdaniem nie mają racji. Dla mnie poprawna jest duża litera.
I dla mnie też :).
Ja piszę wielką literą i też dobrze mi z tym :))
Przydatny artykul??bede tu czesto zaglądać.
Zapraszam, Aga!
Cieszę się bardzo, że trafiłam akurat teraz na ten tekst! Rozpoczynam właśnie swoją przygodę z prowadzeniem bloga i byłam święcie przekonana, że zwroty do czytelnika powinno się pisać małą literą. W błąd wprowadziła mnie wypowiedź pewnej blogerki, absolwentki dziennikarstwa, która twierdziła, że tak ją nauczyli na studiach. Teraz już wiem, że konkretnych wytycznych nie ma i jest to po prostu rzecz gustu. A że jestem zwolenniczką używania w takich przypadkach wielkiej litery, z ulgą powrócę do tego zapisu.
Zdecydowanie nie ma jedynej słusznej wersji. Spokojnie pisz wielką literą i nie dawaj się tym, który mają po prostu inny gust.
Ta argumentacja „nowoczesnych” to takie „idem per idem”: skoro nie potrafię stosować tradycyjnych zasad i piszę z małej litery, to znaczy że następuje demokratyzacja tych zasad. A skoro następuje demokratyzacja i relatywizacja, to będę pisał z małej litery.
Głupie, prawda?
Ech, no chyba coś jest w tym, co piszesz, Adi. Skoro ja robię tak, to znaczy, że tak „się powinno” 🙁 To takie do bólu ludzkie.
Dołączam do konserwatywnych – stare przyzwyczajenia swoje robią. Staram się nie denerwować, jak widzę „tykanie” małymi literami, ale nie podoba mi się to, no nie.
Paulina, piąteczka! 🙂
Przykre jest to, że przez cały okres edukacji (szkoła, liceum, studia licencjackie) nikt o tym nie wspomniał. A pewny jestem na 100%, ponieważ jestem „freakiem” językowym od dawien dawna i zwróciłbym uwagę, zanotował do złotego dzienniczka i zapamiętał. Na szczęście dla chcącego nic trudnego i „Internety” przychodzą z pomocną dłonią. 😉
Bardzo dziękuję za ten wpis. Jest przydatny, rzeczowy i wyczerpujący.
Zwroty do czytelników to ogromny problem. Klienci zamawiając często tekst u copywritera nie są w stanie zrozumieć, dlaczego bezpośrednie zwroty do odbiorcy są wielką literą, a słowa tylko klient, konsument i użytkownik nie – często poprawiając je samodzielnie na wielką literę.
To chyba najczęściej komentowany (bez kłótni) wpis na ten temat jaki znalazłem, więc mimo że trochę leciwy to tu zapytam: jak to się ma do miejsca/ medium,w którym pojawia się zaimek? Widzę, że Państwo sobie nawzajem wielkoliterują w komentarzach a ja (przyznam) tego nie czuję. Zawodowo po prostu trzymam się stylu klienta. Prywatnie ograniczam wielką literę do „listów” (w tym elektronicznych) ale już nie do czatów czy komentarzy (chyba że właśnie zależy mi na okazaniu szczególnego szacunku) Coś mi nie gra w: „Widzialem na Twoim profiu zdjęcie z wczoraj. Podeslij pls.”. Dla Was jest okej? „…na twoim profilu…” wygląda gorzej?
Może to ma związek z tym, że w ogóle śmieszą mnie zwroty typu “pięknie dziękuję” i “uprzejmie proszę” w sytuacjach gdzie piękno i uprzejmość ograniczają się wyłącznie do użycia tych słów na początku zdania. Wielka litera to forma okazywania szacunku wywodząca się z listów, takich z powitaniem w wołaczu i odręcznie podpisanych. “Fajny ten Twój artykuł” trochę mi przypomina całowanie pani domu w dłoń bez ukłonu i to po wejściu bez pukania i wytarcia butów. Może na czacie, blogu itd. wystarczy zbić zółwika i też będzie miło, uprzejmie i z szacunkiem (mimo że bez konwenansów)?
W ogóle nie widziałbym problemu gdyby nie wysyp wielkoliterowych Klientów, o których pisał rok temu Maks, albo “naszych Dzieci” i “Moich zdań” w internetach. Trochę się boję że to skutek uboczny Waszej Walki o Wielkie Litery ;(
Bez względu na to, czy mówimy o portalu społecznościowym, czy o komentarzu pod postem, medium wciąż jest to samo — Internet.
W komentarzach zwracamy się do konkretnych osób, więc myślę, że zasada szacunku do odbiorcy komunikatu ma tu jak najbardziej zastosowanie.
Co do tego, że okazująca szacunek do adresata wielka litera jest zestawiona z „pls” i innymi dziwadłami… No cóż, to trochę znak czasu, a trochę dylemat z tej samej półki co pisanie zwrotów do adresata wielką literą i jednoczesne wyzywanie tegoż adresata. Gdyby tak konsekwencja decydowała o tym, czy warto stosować zasady, to można by dyskutować np. jaki jest sens pisać „róża” przez „ó” i „ż”, skoro ktoś nie zna zasad polskiej składni i pisze „Wkładając różę do wazonu, straciła płatki”.
Wielkie litery w wyrażeniach „nasze Dzieci”, „Moje zadania”, „Klienci” itp. to zupełnie inna rzecz. Nie są to już zwroty adresatywne, ale maniera 🙁 Nie wiem, skąd się wzięła, ale szczerze ubolewam nad tym, że istnieje. Kiedy omawiam z ludźmi ich teksty, zawsze, ale to zawsze zwracam na to uwagę i uczulam, żeby takich rzeczy nie robić.
PS Wpis może i leciwy, ale aktualny, blog zadbany, więc można śmiało czytać i komentować 🙂
Dobrych badań raczej nie ma ale całkiem prawdopodobne, że „Moje/Nasze” to wynik używania „Twoje/Wasze” bezkrytycznie i bez świadomości czemu ta wielka litera ma służyć (za to pod presją „że tak trzeba”). Poczekamy, zobaczymy… Takie zjawiska czasami pojawiają się (ze strachu przed posądzeniem o brak wiedzy/ dobrych chęci) a po jakimś czasie wszystko wraca do normy.
Z internetem podobnie. W tym momencie łatwo wszystkie rodzaje komunikacji online sprowadzić do jednego medium, ale to jednak uproszczenie, którego wypada się wstydzić. Prof. Bańko mówi o komunikacji internetowej ale nie zna FB? Podejrzewam w takim razie, że ani IRCa, ani Discorda też może nie znać i nie rozumie czym się różnią od np. Twittera (chociaż tu już dobre badania analizujące rejestry i idiolekty dałoby się znaleźć). Za to pewnie wie, że nie każdy papier w kopercie to list – może za jakiś czas uzna, że nie każda komunikacja w internecie powinna wpadać do tego samego stylistycznego worka.
Nowe formy komunikacji ze swoimi zaletami i wadami pojawiają się coraz szybciej. Jeszcze nie tak dawno temu można było uznać za niechlujstwo pisanie bez polskich znaków na klawiaturze komputera. Kilka lat później wielu ludzi starej daty i starej dobrej szkoły pisało „roza” bo ich telefony nie obsługiwały polskich znaków w ogóle, albo nie w sposób wystarczająco intuicyjny. Teraz spellchecker z prostym AI coraz częściej podpowiada, nie tylko jak napisać słowo, ale i dokończyć zdanie. Taka sugestia będzie miała wielkie litery gdzie trzeba. Czy będzie w niej tyle szacunku co w wielkich literach klepanych własnymi palcami to nie wiem.
Blog rzeczywiście ciekawy, miło że zadbany. Pewnie będę zaglądał jak czas pozwoli. Na razie zapisuję na mentalnej liście (w najgorszym wypadku żeby, wpaść za 5 lat i zobaczyć co się zmieniło) jako miejsce gdzie wypada zapukać i wytrzeć buty przed pisaniem komentarza, a stylistycznych żółwików i high-five’ów autorka i Państwo czytelnicy nie lubią. Luz – właśnie o to chodzi, żeby nie gubiąc własnego stylu dostosować się do miejscowych. 🙂
Zapraszamy 🙂