Połowa dekady za nami – kończymy 5 lat! To dobra okazja do wspomnień, podsumowań i do tego, żeby zdradzić to i owo zza tekstownych kulis. Przed Tobą 5 faktów, które przeciekły z naszego pilnie strzeżonego archiwum.
Tekstowni nie od razu byli Tekstowni
Koniec 1. kwartału 2016 r. Wiosna na dworze i wiosna w moim życiu. Oto po kilkunastu miesiącach lizania ran po wypaleniu w poprzedniej działalności zdecydowałam się zacząć od nowa. 3 III kilkoma kliknięciami na stronie firmy hostingowej powołałam do istnienia nową markę o nazwie…
Ha! No właśnie nie Tekstowni. Przez pierwszy miesiąc nazywaliśmy się (uwaga, uwaga, zdradzam po raz pierwszy w tekstownej historii)… OriginAll. Miało być tak niby oryginal(l)nie, ale tak naprawdę to…
No co Ci będę mówić. Nazwa miała być taka, żeby można było się pod nią ukryć. Miała brzmieć poważnie, profesjonalnie i tak, żeby nie trzeba było pokazywać ludzi, którzy stoją za marką.
I ta nazwa nie przetrwała. Już 13 IV publikowałam pierwszy post na blogu Tekstowni.pl, więc żywot OriginAll dokonał się wyjątkowo szybko. Dlaczego?
Bo okazało się – nie pamiętam już nawet w jaki sposób – że ktoś już kiedyś miał firmę copywriterską o takiej nazwie. Nie chcieliśmy podpinać się pod jej dorobek.
Co ciekawe, o ile OriginAll było efektem kombinowania (powiedziałabym dziś, że przekombinowania) i długich poszukiwań, o tyle Tekstowni pojawili się znikąd, wskutek… zmęczenia materiału.
Pamiętam, jak po dobrych kilku godzinach sprawdzania domen dla nazw, które przychodziły nam do głowy, rzuciłam od niechcenia: „No nie wiem… A może Tekstowni?”
Bingo! 5 minut później domena była nasza.
Na początku kombinowaliśmy jak konie (albo żaby ;)) pod górę
Zna to chyba każdy, kto kiedykolwiek zaczynał biznes.
Jest taki etap, kiedy bardzo się chce działać, ale bardzo się nie chce pokazywać.
U mnie ten etap trwał wyjątkowo długo – całą poprzednią działalność prowadziłam bez mediów społecznościowych, bez publikowania zdjęć i nazwisk. W nową, małżeńską firmę chciałam wnieść te same zwyczaje.
Czegoż my nie wymyślaliśmy, żeby się ukryć! Z ciekawszych rzeczy:
- Był pomysł, żeby opublikować na stronie „O mnie”… zdjęcie z Pixabay. Nie wiem, dlaczego uważałam, że ludzie to łykną 😛 (Na szczęście skończyło się tylko na pomyśle).
- Przez chwilę, jeszcze za czasów OriginAll, naszą witrynę – od banera na stronie głównej po zakładkę Kontakt – zdobiły… żaby.
W 2018 roku przyszłość Tekstownych stanęła pod wielkim znakiem zapytania
Teraz będzie bardzo szczerze. Podejrzewam, że gdyby przed narodzinami Tekstownych ktoś zrobił mi test psychologiczny sprawdzający, czy nadaję się do prowadzenia firmy, oblałabym na całej linii.
O skłonności do wypaleń już wspomniałam (mam na koncie 2). Do tego dochodzą głębokie doły, które zaliczam z taką częstotliwością, że nawet na chwilę dorobiłam się diagnozy choroby afektywnej dwubiegunowej. Co tu dużo mówić, z takim dobrodziejstwem inwentarza prowadzenie biznesu jest mocno utrudnione.
Pod koniec 2018 roku doszłam już do takiej ściany, że etat objawił mi się jako lek na wszelkie zło – będzie „pewnie”, będzie normalnie, będzie z ludźmi. Wysłałam 1 CV, zostałam zaproszona na rozmowę i nie dostałam pracy, bo… za dużo osiągnęłam.
Do dziś jestem wdzięczna moim niedoszłym pracodawcom, że pokazali mi to, czego sama nie widziałam. Pomogli mi w ten sposób podjąć decyzję, że teraz to idę w ten biznes na 1000%.
Udowodniliśmy, że w Polsce za czasów koronawirusa nie ma bezrobocia
Kto czyta nasz newsletter, ten wie, że w styczniu 2021 r. ogłosiliśmy pierwszą rekrutację. Wyniki nas zaskoczyły, bo w czasach, gdy wielu rozpacza nad tym, ile ludzi jest bez pracy, na naszą rekrutację odpowiedziała bardzo okrągła liczba zainteresowanych. ZERO.
Po pierwszym ubiczowaniu się za mało zachęcające ogłoszenie doszłam do wniosku, że właściwie to wspaniała wiadomość. Jak nic: żyjemy w kraju mlekiem i miodem płynącym, skoro nikt, ale to nikt nie chce z nami pracować. (No bo przecież nie chodziło chyba o to, że ankieta była za trudna, nie? ;-))
Tak oto Tekstowni to wciąż 2-osobowy team: Ewa jako mózg firmy i ręce od prawie wszystkiego + Paweł jako spec od spraw technicznych i czarodziej od reklamy internetowej. Co najmniej do jesieni tak zostanie.
Kochają nas za… poprawność językową i poezję
Czasem zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, że rozstałam się z poprawnością językową, a zajęłam się copywritingiem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że na kursach poprawności językowej zbiłabym fortunę.
Jakie to znaki?
Ano to, że nasze wpisy o przecinkach, błędach ortograficznych itp. biją rekordy popularności. Linkują do nich wyższe uczelnie (Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi, Uniwersytet Śląski), szkoły (pozdrawiam SP w Gładyszowie, SP w Jasionówce, Zespół Szkół Ekonomicznych w Słupcy, III LO z Bielska, SP nr 1 w Szamotułach).
Linkowała do nas chyba nawet jakaś szkoła ucząca cudzoziemców języka polskiego, bo swego czasu mieliśmy w gronie czytelników newslettera sporą grupkę Ukraińców, którzy rozwiązali quiz o przecinku i chcieli poznać wyniki. (I dlatego teraz te wyniki można poznać bez zapisywania się do newslettera :))
Podobnie jest z jedynym naszym wpisem o… poezji. Ot, wakacyjny przerywnik z 2017 roku, a okazał się hitem nad hitami. Choć czasem mnie to wkurza, to wiesz co? Może i dobrze, bo… (Uwaga, teraz będzie bonusowa tajemnica!)
Zanim odkryłam copywriting, żyłam pisaniem literackim. Te zainteresowania, latami rozwijane i uświęcone nawet kilkoma sukcesikami, śpią sobie smacznie i czekają na swoją kolej.
Kiedy już zrobię wszystkie kursy copy… Kiedy napiszę kolejną książkę albo dwie, które czasem wołają „napisz mnie”…
Uuuu, wtedy się wezmę za creative writing. A jak się wezmę, to zobaczysz. Tekstowni będą największym imperium tekstowych szkoleń wszelakich na wschód od pisarskiego Edenu. Gdziekolwiek on jest.
Zadziwiłaś mnie tym wpisem (w takim pozytywnym sensie). Fajnie dowiedzieć się o Tobie troszkę więcej, zrozumieć, kto stoi za Twoją marką. 🙂
Cieszę się, że Ci się podobało, Sylwia 😀
Świetne podsumowanie. Jestem właśnie na etapie myślenia, że „etat to lek na całe zło”. Aczkolwiek usłyszałam już tekst o tym, że na stanowisko, na które aplikuje, mam za duże doświadczenie. Czyli idę Twoją drogą z tego co czytam 🙂 Przy okazji przyznam się, że nie widziałam Waszego ogłoszenia rekrutacyjnego. Jakie obowiązki chcieliście oddelegować?
Kasiu, to tylko potwierdza, że rację mają ci, którzy radzą, żeby powtarzać różne rzeczy do znudzenia, bo i tak nie do wszystkich docierają. Pisałam w newsletterze, w grupie, na Instagramie. Z grubsza: szukałam wymiatacza social mediowego – kogoś mądrzejszego ode mnie na Instagramie i może też na LI. Nie tyle do prowadzenia nam sm, ile do współprowadzenia.
No właśnie, mi też umknęło to ogłoszenie. Ale może po prostu zignorowałam je, zanim zapadło mi w pamięć, bo mi samej taki wymiatacz by się przydał 😛 Wpis o poezji też pominęłam. Ale za to z pewnością przeczytałam znaczącą większość wpisów poprawnościowych. I sama miałam je polecać studentom! Mało brakowało, a do Waszej długiej listy fanów dołączyłoby UW.
P.S.
Nasza domena też powstała niejako w wyniku zmęczenia. Długi dzień albo i dwa kombinowania, a wreszcie, już w piżamie, w łóżku… jest!
Asiu, pewnie plażowałaś, kiedy publikowałam ten post o poezji 🙂 To był taki wakacyjny cykl. Dwa pozostałe teksty z tego cyklu powinny Ci się spodobać: https://tekstowni.pl/rozmowa-szymborska/ i https://tekstowni.pl/opowiadania-szymborska/
A co do tych nazw wymyślanych w wyniku zmęczenia – może to jest sposób: wypisać wszystkie (przekombinowane), które przychodzą do głowy, a potem dać sobie spokój. I pyk! Samo przyjdzie 🙂
Cześć Ewa 🙂 Pisz , pisz książki i pobudzaj ludzi do działania ?!? Ja właśnie swoją książkę skończyłam, pomimo różnorodnych przeciw wskazań , również dzięki ,,Waszej ” działalności .
Powodzenia życzę i wszystkiego naj naj najlepszego .
Rozalia, wspaniale! Gratuluję! O czym napisałaś książkę?
O przeznaczeniu , i o prawdziwym sensie życia 😉
Uuu, poważne tematy. Czuję, że muszę przeczytać tę książkę. Czekam (nie)cierpliwie (i trzymam kciuki)!
No nie! Taką ofertę pracy przegapić! Na razie czytam Sztukę projektowania tekstów i kiedy już przeczytam, to się do Was zgłoszę. W końcu najlepszy copywriter, to rozwijający się copywriter.
Ewa, zapraszamy 😀 Owocnej lektury!
Hej Ewa, bardzo mi pomogłaś tym wpisem. Bardziej, niż dałoby się wyrazić (no dobra, niż byłoby komfortowo wyrazić) w blogowym komentarzu. Poczułam się mniej sama – wychodzi, że ze swoją awersją do szumnie brzmiącego „bycia marką osobistą” nie jestem aż takim freakiem, jak chcieliby autorzy kursów o tejże strategii.
W polskiej copysferze boleśnie brakuje mi treści w tym stylu, podobnego poziomu otwartości, w dodatku tak umiejętnie ubranego w słowa. I nic dziwnego w sumie: niejeden chętnie napisze o błędach czy początkach, ale pisanie o lękach to już głębsza sprawa (mam dreszcze na samą myśl, więc szacun!).
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc, Nat. Trzymam za Ciebie kciuki!