Myślisz, że do budowania wzruszających opowieści potrzebna jest wyobraźnia i iskra Boża? W takim razie zaraz Ci udowodnię, że dobra opowieść, nawet taka zamknięta w jednym zdaniu (!), kryje w sobie cały arsenał technik storytellingu. I pokażę, jak Ty możesz te techniki wykorzystać u siebie.
Wyobrażam sobie, że mogło to wyglądać tak…
Paryż, lata dwudzieste. Mała kawiarenka przy Boulevard Saint-Germain, gdzie dym z papierosów miesza się z ożywionymi rozmowami o sztuce. Grupa pisarzy stłoczonych przy okrągłym stoliku. Spierają się o to, co czyni opowieść wielką.
W rogu siedzi mężczyzna znany ze swojej oszczędności słowa – potrafi powiedzieć więcej, mówiąc mniej. Obserwuje kolegów z lekkim uśmiechem.
Nagle ktoś rzuca prowokacyjne wyzwanie:
– Założę się o butelkę wina, że nikt z nas nie napisze kompletnej opowieści w maksymalnie sześciu słowach!
W kawiarence zapada cisza. Wszyscy wiedzą, że to niemożliwe. Sześć słów? To ledwie jedno zdanie!
Mężczyzna w rogu nie odpowiada. Sięga po leżącą na stoliku papierową serwetkę, zapisuje coś szybko i podsuwa kolegom. Ich miny natychmiast się zmieniają. Śmiech cichnie, rozmowy milkną.
Na serwetce widnieje zaledwie sześć słów:
For sale: baby shoes, never worn.
Nie ma dowodów, że to rzeczywiście Hemingway jest autorem. Garson O’Toole, badacz cytatów, twierdzi, że podobne ogłoszenia pojawiały się w gazetach już na początku XX wieku, a w 1917 roku William R. Kane, pisząc o krótkich formach literackich, podał właśnie przykład „Bucików nigdy nienoszonych”.
Dla nas rzeczywiste autorstwo tej słownej miniatury nie ma znaczenia. Bardziej interesuje nas to, że sześć słów przypisywanych Hemingwayowi do dziś porusza czytelników. I to, co za tym sukcesem stoi.
Zobaczmy.
Technika 1: Nie mów, tylko pokaż (coś budzącego emocje)
Te małe buciki teoretycznie mogły po prostu przeleżeć w szufladzie do czasu, kiedy dziecko z nich wyrosło. Mogły być za małe albo po prostu niepotrzebne. Ale cała rzecz w tym, że mikroopowieść nie działa na poziomie logicznej analizy. Działa na poziomie emocjonalnych skojarzeń.
Gdy czytasz „Buciki dziecięce. Nigdy nienoszone”, Twój mózg automatycznie tworzy narrację o stracie. Nie dlatego, że to jedyne możliwe wytłumaczenie, ale dlatego, że to najmocniejsze emocjonalnie.
Dlaczego to działa?
Bo mózg działa obrazami, a nie abstrakcyjnymi pojęciami. Czytasz i widzisz te małe buciki, dotykasz ich faktury, niemal czujesz zapach nowości. To aktywuje obszary kory wzrokowej i sieć skojarzeń odpowiedzialną za empatię.
Właśnie tak działa technika show, don’t tell (Pokazuj, zamiast opowiadać): detal staje się emocjonalnym bodźcem, który bezpośrednio trafia do neuronów odpowiedzialnych za współodczuwanie i opowieść sama rozgrywa się w Twojej głowie.
Jak znajdować szczegóły chwytające za serce?
Krótko: zamiast ogólników, szukaj konkretów. Tego, co widać, słychać, co można dotknąć. Np.
- problemy w związku → kolacja w ciszy, brzęk sztućców zagłusza brak rozmowy
- samotność → 247 numerów w kontaktach, ale nie ma do kogo zadzwonić
- sukces → mail z gratulacjami od prezesa i nowa wizytówkę z napisem „manager”.
Technika 2: Kontrast emocjonalny
Buciki dziecięce = szczęście. Nigdy nienoszone = (potencjalny) dramat
Buciki natychmiast budzą w nas ciepłe skojarzenia – narodziny, pierwsze kroki, rodziców wybierających buciki dla swojego maleństwa, wszystkie te słodkie momenty, które kojarzą się z początkiem nowego życia.
Informacja, że nigdy nie były noszone, brutalnie odwraca cały obraz. W ułamku sekundy przechodzimy od czystej radości do przejmującego smutku. To jak skok na bungee dla naszych emocji – im wyżej się wspinasz, tym mocniej spadasz.
Siła tego kontrastu tkwi również w doborze rekwizytu. Nie śpioszki, nie wózek, nie zabawka, ale buty właśnie. To potężny symbol. Bo buty dziecięce oznaczają początek, pierwsze kroki, przyszłość. „Nienoszone” to odarcie tego symbolu z przyszłości i pozostawienie samego braku. Właśnie ta nagła zmiana perspektywy – od spełnienia po zaprzeczenie – tworzy emocjonalny efekt, który psychologicznie działa na nas o wiele mocniej niż logiczne wyjaśnienia.
Dlaczego kontrasty tak nas poruszają?
Nasze emocje działają jak wahadło – im większa różnica między oczekiwaniem a rzeczywistością, tym silniejsza reakcja. Hemingway pokazuje nam raj i w tej samej chwili go odbiera. To jak wskoczyć do ciepłej wanny, a potem wylać na siebie wiadro lodowatej wody.
Neurobiologia potwierdza: gdy najpierw wzbudzisz pozytywne emocje, a potem je odwrócisz, efekt jest podwójnie mocny. Mózg nie spodziewał się tego zwrotu, więc reaguje silniej niż wtedy, gdy od razu zostaje poczęstowany smutną historią.
Jak budować kontrasty emocjonalne?
Zestaw ze sobą obrazy lub słowa, które wywołują skrajnie różne emocje i w ten sposób zmuszają czytelnika do gwałtownego przeskoku w odczuciach.
Np.
Marta przez 5 lat budowała firmę od zera, pracując po 12 godzin dziennie. W grudniu 2019 w końcu mogła zatrudnić pierwszego pracownika. A potem przyszedł marzec 2020 i świat się zatrzymał.
Technika 3: Strategiczna pustka
Najważniejsze jest to, czego nie ma. Zauważ, że tak naprawdę wiemy niewiele. Nie wiemy, co i kiedy się wydarzyło, kim jest osoba sprzedająca buciki, potencjalnie przeżywająca stratę, i jak się czuje. Ba! Nie wiemy, dlaczego tak naprawdę sprzedaje buciki (jak to już uzgodniliśmy – przyczynę dopowiadamy sobie sami).
Te braki to nie słabość opowieści – to jej największa siła! „Nigdy nienoszone” to otwarte drzwi dla wyobraźni. Czytelnik staje się detektywem próbującym rozwiązać zagadkę między wierszami. I każdy znajduje swoją własną, poruszającą odpowiedź.
Dlaczego milczenie mówi więcej niż słowa?
To paradoks komunikacji: im mniej powiesz, tym więcej ludzie usłyszą. Gdy zostawiasz pustą przestrzeń, czytelnik wypełnia ją własnymi doświadczeniami, lękami, wyobrażeniami. Historia przestaje być jakąś tam historią kogoś nieznanego. Staje się historią tego, kto słucha/czyta.
Mózg nienawidzi niedokończonych wzorów, więc sam dopowiada brakującą historię. I wybiera tę, która najmocniej angażuje emocje, bo układ limbiczny reaguje szybciej niż kora przedczołowa odpowiedzialna za racjonalną analizę.
Jak świadomie używać strategicznej pustki?
Pokaż „przed” i „po”, pomijając część informacji. Zostaw odbiorcy przestrzeń na domysły i związane z nimi emocje.
Np.
Marzec 2023: Katarzyna płacze nad rachunkami, nie wie, jak zapłaci czynsz. Sierpień 2023: kupuje dom nad morzem. Co się zmieniło? Jedna decyzja…
Technika 4: Uniwersalna emocja
Historia o dziecięcych bucikach nie przemawia wyłącznie do rodziców. Nie przemawia wyłącznie do dorosłych. Nie przemawia nawet wyłącznie do konkretnej kultury czy narodowości. Przemawia do ludzi. Do każdego, kto rozumie, co znaczy strata.
To nasza wspólna emocja, coś co łączy miliardy ludzi niezależnie od wieku, pochodzenia czy doświadczeń życiowych.
Dlaczego uniwersalne emocje tak nas łączą?
Bo gdy rozpoznajemy w historii coś, co sami czujemy, nasz mózg uruchamia neurony lustrzane. Te same obszary, które aktywują się podczas naszych własnych doświadczeń, zapalają się też gdy obserwujemy podobne doświadczenia u innych.
Efekt? Przestajemy być obserwatorami, a stajemy się uczestnikami.
Jak celować w uniwersalne emocje?
Zamiast niszowych problemów, szukaj wspólnych doświadczeń, takich jak
- strach przed samotnością
- lęk przed porażką
- obawa o bezpieczeństwo bliskich
- niepewność co do przyszłości
- potrzeba bycia docenionym
- chęć pozostawienia śladu po sobie
- marzenie o wolności
- tęsknota za zrozumieniem.
Pamiętaj przy tym o zasadzie Show don’t tell. Uniwersalne emocje najlepiej trafiają do ludzi wtedy, gdy pokażesz je w małych, codziennych scenach, np.
-
Ten moment, gdy sprawdzasz telefon i nie ma żadnych wiadomości.
-
To uczucie, gdy otwierasz maila z wynikiem rekrutacji.
-
Ten moment, gdy stoisz w tłumie ludzi, a czujesz się kompletnie sam.
Techniki storytellingowe – bierz i działaj
Voilà. Oto masz zestaw praktycznych narzędzi gotowych do użycia.
Następnym razem, gdy będziesz pisać e-mail, tworzyć prezentację czy opowiadać o swoim biznesie, pamiętaj o bucikach Hemingwaya. Nie mów wszystkiego. Pokaż jeden szczegół. Zostaw miejsce na wyobraźnię. Pozwól emocjom zrobić za Ciebie to, czego nie zrobią tysiące argumentów.
Bo w końcu o to właśnie chodzi w komunikacji, żeby poruszyć drugiego człowieka. Żeby w morzu informacji dotrzeć do kogoś z tą jedyną historią, której nie zapomni.