Na początku była klapa. Potem znów klapa. Potem już nawet nikt nie pytał, bo wiadomo, że pewnie nic z tego. Aż w końcu powstała książka „101 technik copywritingu sprzedażowego”, o której chcę Ci opowiedzieć. I która właśnie oderwała się od „mamusi” i wyrusza do rąk czytelników.
O co chodzi z tymi klapami?
Ano o to, że kiedy brałam się za tę książkę, to wiele mi się wydawało. Wydawało mi się, że uwinę się w cztery miesiące. Co tam w cztery. Machnę w dwa! Mam pomysł, mam wiedzę, mam sporo praktyki do przywołania. Tylko siąść i spisać.
Pół roku później…
Siedziałam i pisałam dalej. Albo raczej: pisałam od nowa. Bo tak jakoś wyszło (i niestety, z żalem przyznaję, że nie pierwszy raz), że kiedy wstępna wersja już była gotowa i wzięłam się za jej sczytywanie, to okazało się, że… tu nie ma czego sczytywać. Trzeba pisać od nowa!
Cóż było robić… Przełożyłam termin raz, przełożyłam drugi i trzeci. I kiedy myślałam, że dotrzymam już tego czwartego… Ech!
W pewnym momencie wszyscy zrozumieli, że jak będzie, to będzie, i koniec. Ja już nie wyznaczałam terminów, a wydawnictwo nie pytało (za co ogromnie jestem wdzięczna współpracującej ze mną pani redaktor – pani Magdzie).
7 miesięcy! Tyle trwała praca nad tą książką. 7 miesięcy życia, zawieszenia na kołku Tekstownej działalności. Późna wiosna, całe lato i wczesna jesień, podczas których moje życie wyglądało tak: wstaję, pracuję, idę na dwie godziny na rower, pracuję, idę spać. Wstaję, pracuję, idę na dwie godziny na rower, idę spać. Idę spać czasem o drugiej, a czasem o czwartej. A potem znów pracuję, pracuję, pracuję…
Czy było warto?
Umówmy się, że to już ocenisz samodzielnie. 24 IX 2024 książka ma premierę, a już teraz można ją zamówić w przedsprzedaży. Ja tymczasem zebrałam najważniejsze informacje o książce i przedstawiam Ci je poniżej. Tak, żeby było wiadomo, czego się spodziewać.
Dlaczego napisałam książkę o copywritingu sprzedażowym?
Bo – jak powiedziała Toni Morrison – Jeśli istnieje książka, którą bardzo chciałbyś przeczytać, ale nie została jeszcze napisana, to musisz ją sam napisać.
No więc napisałam. Napisałam ją, bo:
1. Na polskim rynku nie ma zbyt wielu porządnych książek o copywritingu sprzedażowym. A wśród tych, które są, brakowało mi „przybornika”. Brakowało mi książki, która zadziała jak skrzynka, w której w przemyślanych przegródkach leżą zebrane i gotowe do użycia narzędzia. Elegancko ułożone, obłożone sensem (to działa, bo…), instrukcjami obsługi i przykładami.
2. Chciałam zebrać to, co wiem. Nie tylko z potrzeby porządkowania, ale i tak na podsumowanie. A trochę może… na pożegnanie.
Dlaczego pisałam ją tak długo?
Po pierwsze dlatego, że pisanie książki – przynajmniej w moim wypadku – polega nie tylko na spisaniu tego, co ma się w głowie. Książka to też pewna kreacja – tak, tak, poradnik również. Tak jak Sztuka projektowania tekstów była zbudowana na metaforze projektowania tekstowej „budowli”, tak tu wymyśliłam leksykon.
Ale miało to być leksykon „mięsisty” i taki, który czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Wciągający, a zarazem ciekawy. Coś więcej niż zestaw suchych rad „Rób tak i tak, i tak”. Chciałam ubarwić ją historiami, anegdotami, wynikami badań zarówno marketingowych, jak i psychologicznych. Bo sprzedawanie to psychologia.
Ale cóż, z pustego i Salomon nie naleje, więc trzeba było przerzucić trochę stron, książek, badań. 99,9% angielskojęzycznych.
I tak, tak, pewnie. Przecież to powinno być na etapie przygotowań, a nie samego pisania.
No zgadza się, powinno być. Ale wiesz, nie zawsze powinności idą w parze z praktyką. A poza tym – tu przechodzimy do „po drugie…”.
Po drugie: im dalej w las, tym więcej drzew. Po prostu. Szukasz jakiegoś fajnego przykładu, żeby zilustrować którąś technikę. I nagle wpadasz na genialny przykład, który pasuje Ci do innej. Albo odkrywasz badanie, które naprowadza Cię na inne badanie. Albo trafiasz na ciekawostkę, dzięki której zaczynasz rozumieć, że ten czy inny temat warto podrążyć głębiej. Itd.
I tak mija dzień, kiedy to w planach było opisanie czterech technik. A plik powiększył się zaledwie o dwie strony. I o naście notatek: „Sprawdź”, „Dodaj”, „Przeczytaj jeszcze”, „Dopisz”, które zapowiadają kawał dodatkowej roboty na kolejne godziny, dni, miesiące.
A swoją drogą… Cały czas się zastanawiam, czy faktycznie pisałam tę książkę długo, czy może wyobraziłam sobie jedynie, że powinnam zrobić to szybciej. A w rzeczywistości tempo i tak miałam niezłe, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wyszło ponad 600 tys. znaków ze spacjami. Patrzę na innych autorów, słucham, co mówią, i…
No nie wiem. Naprawdę muszę to jeszcze przemyśleć 🤔
Do rzeczy: co właściwie jest w książce 101 technik copywritingu sprzedażowego?
Czego w niej nie ma!
No dobra, żartuję. Nie ma wielu rzeczy. Trzymałam się tematu i pisałam dokładnie o tym, o czym mówi tytuł. Znajdziesz w tej książce:
- teorie naukowe, które stoją za poszczególnymi technikami
- opisy badań i eksperymentów marketingowych i naukowych, które pokazały, jak ludzie podejmują decyzje
- wypowiedzi speców ekonomii behawioralnej, neuromarketingu, copywriterów współczesnych i legendarnych (bo wbrew panującej wśród polskich ekspertów modzie nie mam zamiaru udawać, że wszystko wymyśliłam sama)
- opowieści z mojego copywriterskiego doświadczenia
- historie z życia i Internetu wzięte, które przekładam na logikę sprzedaży
- praktyczne rady.
Przede wszystkim jednak znajdziesz w niej techniki copy. Aż 101 (no OK, może ta sto pierwsza to kreacja taka 😉 Ale bita stówa to na pewno). Techniki bardzo znane, mniej znane i takie, które będą dla Ciebie odkryciem (wierzę w to bardzo!). Takie o nazwach ogólnie przyjętych, i takie, które ochrzciłam po swojemu.
Masz w tej książce megapakę technik, którymi podrasujesz swoje teksty i które – w co również mocno wierzę – przydadzą Ci się na co dzień (w końcu przekonywanie to skill życiowy, nie tylko copywriterski).
Ich lista prezentuje się tak:
Dla kogo jest ta książka?
Dla copywriterów – bo piszą teksty, które z założenia mają sprzedawać. I dla przedsiębiorców, bo pewnie chcieliby umieć przekonać swoich klientów, że mają dla nich coś ekstra. Ale wiesz co? Na tym nie koniec.
To książka dla wszystkich, bo wszyscy jesteśmy klientami. I wszyscy w mniejszym lub większym stopniu ulegamy technikom, o których piszę. I choć bardzo mi zależało, żeby poruszać się w granicach etyki – nie znam i nie promuję NLP, a wszystkie techniki opisuję jako sposób na to, żeby klientowi pomóc, to cóż…
Granicą między perswazją a manipulacją jest intencja mówiącego/piszącego. Warto wiedzieć, na jakie haczyki mogą próbować nas łapać ludzie, którzy nie mają hamulców.
Teraz kolej na Ciebie
A zatem: ja zrobiłam swoje (choć jak wiesz, nie było łatwo). Teraz Twój ruch: zamów (w przedsprzedaży taniej – już można), przeczytaj. I koniecznie daj znać, jak Ci się podobało!
––––––
PS Na chwilę przed opublikowaniem tego tekstu dostałam pierwszą wiadomość z opinią o książce. Napisała ją Dorota Bajczyk ze Sfery Copywritera. Sfera to jeden z patronów medialnych książki, dlatego Dorota dostała swój egzemplarz jeszcze przed oficjalną premierą.
Co pisze Dorota? [Screen za zgodą autorki]
Cóż mogę powiedzieć… Ech 😍 Dziękuję! Chyba w takim razie było warto 😊