Czy wiesz, ile czasu ludzie spędzają na czytaniu blogów, które lubią? Kilka albo i kilkanaście godzin tygodniowo. Kosztem rodziny, pracy albo przyjemności. Nie przykładaj ręki do tego procesu niszczenia więzi społecznych i jakości życia jednostki. Bądź altruistą i pisz tak, żeby ludzie omijali Twoją internetową działkę szerokim łukiem. Podpowiem Ci, jak to zrobić.
1. Pisz dla siebie
Specjaliści od blogów są zgodni: zanim zaczniesz, zastanów się, po co będziesz pisać. A zatem zastanów się (byle nie za długo!) i odpowiedz sobie raz na zawsze, że jedyną osobą i celem, który ma Ci przyświecać w blogowaniu, będziesz TY SAM. A potem po prostu dawaj wyraz swojej wizji. Jak? O, pole do popisu jest tu ogromne. Np.
- Nie zawracaj sobie głowy „wchodzeniem w buty” czytelnika i nie trać czasu na zastanawianie się, co mogłoby mu się przydać. Pisz raz o gruszce, a raz o pietruszce, w zależności od tego, jak wiatr na Twoim życiowym poletku zawieje.
- Wywalaj żółć, oskarżaj, żal się i potępiaj, co tylko się da. A co tam – Twoje podwórko, Twój hejt, Twoja łaska, że dzielisz się ze światem.
- Jak najszybciej funduj sobie przyjemność satysfakcji z opublikowania postu. Napisałeś? No to myk na blog – oszczędź czas, który frajerzy tracą na sczytywanie i dopieszczanie. Możesz przecież przez tych kilka cennych godzin skrobnąć kolejne dzieło, które rychło ucieszy Twoje spragnione sukcesu oczy.
2. Pisz duuuużo i o wszystkim
Gdybyś (nie daj Boże!) postanowił jednak pisać z myślą o czytelniku, koniecznie (ale to koniecznie!) powiedz mu w poście wszystko, co wiesz na dany temat.
Jeśli np. piszesz o tym, jak kapusta może pomóc w odchudzaniu, koniecznie zacznij od historii kapusty, opowiedz o wszystkich dziełach sztuki zainspirowanych kapustą, potem o roli kapusty w rozmnażaniu człowieka i o tym, dlaczego kapusta ma zielony kolor. Nie zapomnij też wyliczyć dokładnie krajów, w których kapusta cieszy się poważaniem, i potraw z kapustą w roli głównej.
Potem przejdź do odchudzania. Opowiedz, jaką plagą jest otyłość, wymień wszystkie gwiazdy z sadełkiem, opisz dobre i złe diety. O! Teraz możesz wszystko połączyć: w ostatnim zdaniu napisz, o co chodzi z tą kapustą w odchudzaniu.
3. Pisz hasłami, ogólnikami, bez konkretów
Jesteś minimalistą i lanie wody nie jest w Twoim stylu? Świetnie! Zastosuj inną taktykę: pisz hasłowo, posługuj się popularnymi prawdami i nie dodawaj nic od siebie. Albo więcej: sygnalizuj tylko ogólne prawdy i zostaw czytelnikowi poszukiwania.
Jeśli np. prowadzisz blog o poszukiwaniu pracy, napisz o tym, że na rozmowę rekrutacyjną należy ubrać się odpowiednio, ale nie wspominaj, jak konkretnie. No i że CV musi być dostosowane do stanowiska – ale co to właściwie znaczy? Och, niech się frajerzy produkują. Nie ma tak łatwo. Daj ludziom powąchać swoją wiedzę, ale w konkrety się nie zagłębiaj.
4. Pisz strumieniem świadomości
To już ustaliliśmy: pisząc, wyświadczasz światu przysługę (żeby nie powiedzieć wprost: łaskę!). Nikt nie ma prawa oczekiwać od Ciebie, że będziesz jeszcze myśleć nad swoimi tekstami.
Pisz, co Ci się przypomni, i podawaj wątki w kolejności, w jakiej przychodzą Ci na myśl. Akapitami się nie kłopocz – realizuj własną wizję. A te śródtytuły, o których coś tam w internetach się przebąkuje, to przesąd. Jeśli już musisz je wstawiać, to pamiętaj, żeby nikomu nic nie powiedziały. Niech to będzie jakieś „I co dalej?” albo „Co z tego wynika?”.
Gdyby tak czytelnik znalazł w takim śródtytule słowo-klucz, mógłby się jeszcze zainteresować. I co wtedy?
5. Nadawaj swoim tekstom clickbaitowe tytuły
Słyszałeś pewnie, że chwytliwy nagłówek to połowa sukcesu, nie? No to dawaj! Niech Twoje nagłówki chwytają uwagę, ale tak wiesz – za wszelką cenę i bez zmiłuj.
Jeśli np. napiszesz artykuł o zimowych zabawach, nadaj mu tytuł „Zrób TO na śniegu”. Niech wszystko się ludziom kojarzy. Niech ich wyobraźnia rozpali się do purpury przy najbardziej niewinnej okazji!
Efekt gwarantowany. Każdy, kto się złapie, odejdzie wkurzony i z mocnym postanowieniem, że nigdy więcej. Może zajmie się wreszcie jeden z drugim rodziną albo pracą, która na niego czeka. O to nam przecież chodzi, prawda?
6. Ośmieszaj swoje teksty
Przyznam, że to dość ryzykowny sposób na odstraszenie czytelnika. Może paradoksalnie przynieść Twojemu blogowi rozgłos — może sprawić, że ludzie dostrzegą w nim źródło antyprzykładów i miejsce, w którym zawsze można znaleźć coś do wyśmiania. Ale spokojnie! Jest spora nadzieja, że stały czytelnik się nie przypałęta.
Jak ośmieszyć swój tekst? O, sposobów jest wiele. Możesz np. sięgać po wyrażenia rodem z poezji barokowej albo po wyrazy, których nie powstydziłby się urzędnik. Pisz o tym, jak wielkie brzemię spoczywa na barkach Twoich, gdyż nie dane Ci było zdanie egzaminów w sesji letniej, albo o tym, iż w związku z nadmiernym spożyciem pokarmów zaobserwowałeś u siebie nagły przyrost masy ciała.
Powinno zadziałać!
7. Daj artystyczną wolność przecinkom i innym językowym pierdółkom
Profesor Miodek jest jeden i Ty nim (mam nadzieję 😛 ) nie jesteś. Nie spinaj się z przecinkami i formami – wyraź siebie także w autorskiej wizji poprawności językowej.
Pomyśl, ile dobrego w ten sposób zrobisz: będziesz wierny sobie, a zabłąkanemu internaucie pomożesz ćwiczyć cierpliwość. Co więcej, konstruując zamotane zdania, myląc wyrazy i wstawiając przecinki w egzotycznych miejscach, zmusisz go do główkowania. Wizyta na Twoim blogu będzie dla niego niezapomnianym przeżyciem. Tak niezapomnianym, że nie będzie chciał go powtórzyć w obawie, by nowe przeżycia nie zatarły wspomnień.
***
Zapewniam Cię, że podane sposoby są niezawodne. Niejednemu już przyniosły sukces w postaci wolności od blogowych gości. Stosuj je, a nie będziesz musiał tracić czasu na odpowiadanie na komentarze. Kto wie, może nawet sam przestaniesz w końcu tracić czas na blog?
Gdybyś jednak rękami i nogami zapierał się przed odstraszaniem czytelnika i chciał nauczyć się pisać ponadprzeciętnie, to mam coś dla Ciebie:
Jak zawsze trafione w samo sedno i do tego z humorem. Pozdrawiam.
Jak zawsze dziękuję, Piotrze, za miłe słowo. Pozdrowienia słoneczne :D.
Cudownie napisane!!!
Dzięki, Dagna :D.
Genialna jesteś … rola kapusty w rozmnażaniu człowieka… 😀 dziękuję Ci za tę ten post.
Magda, cała przyjemność po mojej stronie. Dziękuję za miłe słowo :D.
Świetne, naprawdę. Takie anty-rady lepiej się pamięta niż zwykły poradnik 🙂 Chociaż mam nadzieję, że żadna z nich nie dotyczy mnie 😉
Dziękuję, Aniu. Zajrzałam do Ciebie i nie dałam się odstraszyć, więc jest szansa, że faktycznie Ciebie to nie dotyczy :D.
Z chęcią zastosujemy się do rad zawartych w tekście. Jeszcze nigdy nie miałem okazji czytać tak wyrafinowanego artykułu na temat nurtujący mnie od kilku tygodni.
Z poważaniem
Nikodem z Zaczytanych Jeży
Powodzenia :D.
Cudowny poradnik. Pędzę robić wpis 😀
Od siebie dodam, że warto unikać w tekście powtórzeń. A robimy to tak:
– znajdujemy w sieci słownik synonimów,
– wklepujemy wyraz, który występuje u nas zbyt często,
– przepisujemy synonimy nie kłopocząc się ich znaczeniem, brzmieniem, ni zasięgiem występowania.
Efekt murowany 😉
Oj, murowany :D. Wczoraj poprawiałam w kursie lekcję, w której jest o tym mowa, i tak się zastanawiałam, czy to na pewno potrzebne. Bo może nikt takich rzeczy nie robi. Ale skoro radzisz, to pewnie widziałaś taki „zabieg”, Monika. Już mi lepiej.