Wiem, jak jest. Wstajesz rano i zastanawiasz się, w co ręce włożyć. Zaczynasz dzień od wielkiego tekstu sprzedażowego, ale życie co chwilę coś od Ciebie chce, więc rzucasz ten tekst i łapiesz się za drobnicę (bo te opisy produktów też przecież trzeba pchnąć). W międzyczasie musisz obsłużyć swojego Instagrama (i wszystkie powiadomienia, które Ci serwuje), odpisać na maile (nie tylko służbowe), oddzwonić do klienta (i do koleżanki)… Skończ z tym. Zostań copywriterem esencjalistą.
Esencjalizm, esencjalizm… Hm…. To ta filozofia Kirkegaarda i Sartre’a?
Nie, to był egzystencjalizm.
Jeśli esencjalizm brzmi znajomo, to zapewne za sprawą modnej na online’ach książki Grega McKeowna pt. Esencjalista. Można by dyskutować, czy książka ta wnosi coś, czego nikt jeszcze nie powiedział, z pewnością jednak pięknie podsumowuje pewien obszar wygłaszanych tu i ówdzie rad dotyczących produktywności pod hasłem „Jak robiąc mniej, osiągnąć więcej”.
Wpisuje się w trend święcącego triumfy minimalizmu – zachęca do tego minimalizmu w pracy. Ale nie do minimalizmu polegającego na trzymaniu się linii najmniejszego oporu. Chodzi raczej o minimalizm działań, ale tak ukierunkowanych, by zmaksymalizować efekty.
Zainteresowany?
Zobacz w takim razie, jak działać, żeby móc się nazwać copywriterem esencjalistą
Copywriter esencjalista jest inny niż wszyscy inni
Trzeba być wszędzie, bo wszędzie może trafić się klient. Trzeba pisać, nagrywać, tańczyć, śpiewać i trzepotać rzęsami – bo tak dziś okazuje się profesjonalizm. Trzeba czytać modne książki, mieć w telefonie modne aplikacje i mieć modne poglądy – no bo kiedy już zamaszyste ruchy rzęs przyciągną obserwatorów i komentujących, to o czymś trzeba z tymi ludźmi rozmawiać.
Aj, i koniecznie jeszcze jedno! Skoro się jest copywriterem, to trzeba obowiązkowo poudzielać się w copywriterskich grupach na FB – policytować się ilością pracy i liczbą nieprzespanych nocy, przejechać się po klientach albo przynajmniej skrytykować kogoś, kto warsztatem do pięt Ci nie dorasta. No hej, tak robią WSZYSCY.
A gdyby tak jednak inaczej?
Copywriter esencjalista unika utartych ścieżek. Wybiera własne. Takie, którymi idzie się prosto do celu.
Greg McKeown pisze:
Kiedy oni będą mówili „tak”, ty powiesz „nie”. Kiedy oni będą działali, ty będziesz myślał. Kiedy inni ludzie będą mówili, Ty będziesz słuchał. Gdy oni będą się grzali w świetle jupiterów, domagając się uwagi, ty będziesz czekał na uboczu, aż nadejdzie Twój czas i zabłyśniesz. Kiedy ludzie będą upiększali swoje życiorysy i profile w serwisie LinkedIn, ty będziesz rozwijał rzeczywistą karierę. Kiedy inni będą narzekali na nadmiar obowiązków (czytaj: przechwalali się nim, ty uśmiechniesz się ze zrozumieniem, ale nie dołączysz do nich. Kiedy inni będą żyli w stresie i bałaganie, ty będziesz dążył do samorealizacji, wiodąc życie pełne znaczenia.
Copywriter esencjalista zna swoje priorytety
Wiem, wiem… Masz mnóstwo na głowie. Zlecenia, maile, własny marketing. Musisz nie tylko pisać, lecz także dopieszczać klientów i dokarmiać żarłoczne media społecznościowe. No skąd brać na to czas?
No wiesz… Ja tam się wymądrzać nie będę, bo lepsza nie jestem, ale Greg McKeown powiedziałby Ci, że być zapracowanym to jedno, a pracować produktywnie – to inna sprawa. Są rzeczy ważne, a są i takie, które w najlepszym razie mogą poczekać, a w najgorszym – są pożeraczami czasu.
[…] zadaj sobie pytanie, co jest ważne w danej chwili [WIN – what is important now] – a nie co będzie ważne jutro albo nawet za godzinę. Jeżeli nie jesteś tego pewny, zrób listę wszystkich rzeczy wymagających twojej uwagi, i wykreśl z niej wszystko, co nie jest ważne w d a n y m m o m e n c i e.
Pewnie, że musisz zamieścić kolejny post na Instagramie, bo jak tego nie zrobisz, to ludzie o Tobie zapomną. Pewnie, że musisz koleżance szybko odpisać na SMS-a, bo inaczej się obrazi. Pewnie, że mail od klienta też nie może czekać, bo co ten klient sobie o Tobie pomyśli. Ale…
Popatrz: ludzie z Insta zapomną W PRZYSZŁOŚCI. Koleżanka obrazi się W PRZYSZŁOŚCI. Klient może sobie coś pomyśleć W PRZYSZŁOŚCI. Za to TERAZ masz rozpoczęty tekst, który musisz dziś skończyć.
Wypisz sobie, co rzeczywiście nie może poczekać, a poźniej prosta piłka: punkt po punkcie realizujesz zadania. Jest nadzieja, że w ten sposób nie tylko będziesz konsekwentnie dążyć do celów, które sam sobie wyznaczyłeś (a nie które wyznaczają Ci co dzień inni ludzie), lecz także będziesz bardziej produktywny. W końcu wszystkie małe zadanka, które mogłyby Cię rozpraszać, wykreśliłeś z programu dnia albo przypisałeś im stosowny czas. Z czystym sumieniem możesz robić to, co ważne.
Copywriter esencjalista nie rozpamiętuje porażek i nie katuje się czarnymi wizjami
To się może zdarzyć. Tekst był Twoim zdaniem super, a klient marudzi. Poprawia. Mówi, że nie tak sobie wyobrażał. Rezygnuje…
Co Ty na to?
Dobra, co ja się będę oszukiwać. Nie nadaję się, to nie dla mnie. Niech inni się tym zajmują, pewnie są lepsi.
Nawet jeśli chwilę później puka stały klient, który chwalił Cię już 17 razy i po raz 18 pyta, czy możesz mu napisać, to Ty już wiesz… Pewnie znowu dam ciała.
Może nawet bierzesz zlecenie, ciesząc się, że ktoś Cię jednak docenia, ale piszesz i cały czas rozmawiasz w głowie z tym niewdzięcznikiem. Gdybyś tak miał okazję, to byś mu udowodnił. Pokazałbyś mu tego maila od Twojego klienta-fana. Pokazałbyś mu tekst. Powiedziałbyś mu… ech!
Albo w drugą stronę. Nie rozpamiętujesz copyporażek, bo jeszcze ich nie masz. I super. Gorzej, że sukcesów też nie masz. Nie dajesz sobie szans na jedne i drugie, bo…
Chciałbym, ale boję się… Jeśli odpowiem na ogłoszenie, to pewnie i tak mnie nie wezmą, bo będą mieć 59 lepszych kandydatów. Wysłałbym swoją ofertę, ale… wyśmieją mnie / powiedzą, że spamuję / boję się / nie dam rady / i tak nikt nie odpowie.
Hej, Kochany! Co to ma być?
Jeśli chcesz być copywriterem-esencjalistą, to nie tędy droga.
Każda sekunda poświęcona na zamartwianie się przeszłością lub przyszłością oddala nas od tego co tu i teraz. […]
W sensie dosłownym nie możemy kontrolować przyszłości, a jedynie chwilę obecną. Oczywiście możemy wyciągać wnioski z przeszłości i wyobrażać sobie przyszłość, lecz tylko tu o teraz możemy robić rzeczy, które naprawdę się liczą.
Co zatem liczy się tu i teraz, kiedy klient kręci nosem? To, jak zareagujesz. Kiedy jednak siadasz do pracy nad kolejnym tekstem, Twoim „teraz” jest ten jeden tekst, a nie urojona dyskusja z niewdzięcznym zleceniodawcą.
A co się liczy, kiedy strach wybałusza wielkie ślepia? To, że piszesz mail w odpowiedzi na ogłoszenie. I wysyłasz. Tym, co dalej, będziesz się (ewentualnie) martwić, kiedy to już stanie się Twoim „teraz”.
Copywriter esencjalista ma nawyki, które go wspierają
Zdarza Ci się zaczynać dzień od kawy i Instagrama, zamiast od najważniejszych zadań? A może w chwilach, kiedy zadanie Cię przerasta, szukasz pomysłów… w lodówce?
To nie Twoja wina. Podobno 40% naszych wyborów ma charakter głęboko nieświadomy. Odpowiadają za nie nawyki.
Chociaż wiesz co? Może to jednak trochę Twoja wina, bo do wypracowania Tych nawyków jakoś tam się przyłożyłeś. Jeśli w odpowiedzi na jakąś myśl lub zdarzenie przez lata całe podejmowałeś działanie X, to nic dziwnego, że dziś wykonujesz je, nawet o tym nie myśląc.
Jeśli przez lata całe np. zaczynałeś pracę od kawy I Instagrama, to dziś Twój mózg już wie, jakie są priorytety. Jeśli przez całe lata z pisarskiej opresji ratowała Cię czekoladka albo kanapeczka, to cóż….
Ale nie martw się. Dobra wiadomość jest taka, że skoro dało się taki nawyk wyrobić, to da się go „odwyrobić” albo przynajmniej trochę zmodyfikować. Copywriter esencjalista pracuje nad nawykami, zaczynając od zidentyfikowania bodźca. Kiedy już wie, że np. niedającą się opanować chęć zajrzenia na Instagram powodują powiadomienia na stronie startowej telefonu, odinstlowuje aplikację albo przynajmniej chowa ją do jakiegoś folderu. Na stronie głównej instaluje sobie zamiast tego listę „to do” z priorytetem na dany dzień.
Jeśli wie, że po każdej przerwie nie zacznie pracy, dopóki nie wyląduje na biurku ulubiona filiżanka w fiołki – super. Wypełnia tę samą filiżankę zieloną herbatą albo ziołami. Ten sam bodziec, ciąg dalszy inny, a walka ze sobą… No, chyba jednak nieco mniej zacięta.
Tak, wiem, że to wszystko tylko w teorii jest takie proste. I Greg McKeown też wie. Na pocieszenie pisze tak:
Nie chcę ci sugerować, że cokolwiek z tego, o czym napisałem, jest łatwe. Wiele nieistotnych nawyków ma głębokie podłoże emocjonalne. Można powiedzieć, że zostały one wypalone w piecu silnych emocji. Przeświadczenie, że można zastąpić jedną rutynę inną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jest po prostu naiwne. Zdobywanie nowych, ważnych umiejętności nigdy nie jest łatwe. Kiedy jednak opanujemy je po mistrzowsku i zaczniemy wykorzystywać je automatycznie, odniesiemy wielki sukces, ponieważ raz zdobyte umiejętności będą nam służyły przez całe życie. To samo dotyczy schematów postępowania. Kiedy raz je ustanowimy, przez cały czas będą przynosiły korzyści.
Copywriter esencjalista idzie do przodu mikrokrokami
Nic tak nie przeraża jak konieczność stworzenia ogromneeego tekstu, który rzuci na kolana zleceniodawcę, jego klientów i każdego, kto choćby zobaczy zajawkę.
Copywriter esencjalista działa niczym spece z Doliny Krzemowej i Pixara. Wie, że zrobione jest lepsze od doskonałego i dzieli wielką żabę na małe kawałki.
Kawałek 1: minimalne przygotowania
Jak działasz, kiedy masz przed sobą duży projekt, ale najpierw musisz się uporać z innymi zleceniami?
Jeśli czekasz do ostatniej chwili, a potem siadasz przed monitorem i jęczysz, że nie możesz naprowadzić myśli na właściwe tory, to spróbuj inaczej. Podchodź do czekającej na swoją kolej „kobyły” mikrokroczkami. Oswój ją, jeszcze zanim przyjdzie czas, by zająć się nią na 1000%.
Greg McKeown radzi:
Często zaledwie 10 mnut poświęconych na przemyślenie projektu lub zadania dwa tygodnie przed terminem może zaoszczędzić ci pośpiechu i stresu w ostatniej chwili. Pomyśl o celu, który musisz wkrótce zrealizować, albo o zbliżającym się terminie i zadaj sobie pytanie: „Jakie minimalne srodki muszę teraz zaangażować, żeby odpowiednio się przygotować? […]
Jeżeli masz za kilka tygodni […] przeprowadzić ważną prezentację [ekhem: oddać ważny tekst – E.S.], utwórz teraz odpowiedni plik i poświęć 4 minuty na spisywanie pierwszych pomysłów. Następnie zapisz i zamknij plik. Wystarczą 4 minuty. Po prostu zacznij.
Kawałek 2: minimalny konieczny postęp
Kiedy już przyjdzie TEN czas i nawet nie jest tak źle: masz folderek albo plik, a w nim notatki i pomysły, to znów: na spokojnie. Skoro projekt jest wielki, to oswój się z myślą, że jego realizacja trochę Ci zajmie. Nie wymagaj od siebie zrobienia wszystkiego na już, ale też nie zostawiaj pracy na ostatnią chwilę. Podziel zadanie na dni i każdego dnia zadaj sobie pytanie:
Jaki najmniejszy postęp okaże się użyteczny i wartościowy z punktu widzenia realizacji ważnego zadania, które chcę wykonać?
A potem po prostu przypilnuj, żebyś na koniec dnia mógł sobie powiedzieć „Gotowe!”.
Psst! Gdybyś chciał dodatkowo zrobić sobie przyjemność i dodać motywacji, udowadniaj sobie, że robisz postępy. Narysuj tort podzielony na taką liczbę dni, ile zadań masz do zrealizowania. Albo kwadrat złożony z kilku części. Albo oś. Coś takiego, na czym każdego dnia zaznaczysz postępy.
Tak jak za dzieciaka. Kiedyś kolejne kreseczki na ścianie pokazywały, że rośniesz. Teraz kolejne zamalowane cząstki pokażą, że rośnie Twoje dzieło, a z nim Twoja wiara w siebie i poczucie sprawczości.
Copywriter esencjalista wie, co chce robić, i tego się trzyma
Pewnie jest coś, co Cię w pracy kręci. Może to jakaś dziedzina wiedzy, o której zawsze z przyjemnością piszesz, a może rodzaj tekstów. A gdyby tak pokusić się o specjalizację?
Ale uwaga! Przygotuj się na to, że jak tylko podejmiesz decyzję, życie powie „Sprawdzam”. Za chwilę odezwie się ktoś z propozycją napisania tekstu ze znienawidzonej dziedziny, ale za to zaoferuje świetne pieniądze. Albo odezwie się klient, z którego chciałeś zrezygnować, bo współpraca z nim wysysa z Ciebie siły. Jak wspomnisz, że już nie, to będzie nalegał i przekonywał, że bez Ciebie to się absolutnie nie uda.
I co Ty na to? No cóż, skoro bez Ciebie się nie uda…
Nie, Kochany. Biorą Cię pod włos, a Ty z każdą chwilą, kiedy się na to nabierasz – kiedy mówisz „tak” czyjemuś celowi – mówisz jednocześnie „nie” swoim celom.
Pamiętaj:
[…] nowe opcje rozpraszają nas, kuszą i odciągają od realizacji najważniejszych zamierzeń. Przestajemy wyraźnie widzieć cel i rozmieniamy się na drobne. Zamiast dawać z siebie wszystko w najważniejszych sprawach, robimy milimetrowe postępy w milionie kierunków. Sukces staje się katalizatorem porażki. Jedynym sposobem na wyrwanie się z tego zaklętego kręgu jest podążanie drogą esencjalizmu.
Copywriter esencjalista umie żyć w chwilach bez pracy
Każdy freelancer to zna. I każdy przedsiębiorca. Może nawet każdy, kto pracuje na etacie.
Zamykasz ostatni dokument dziś i teoretycznie masz zamiar pożyć, ale główka pracuje. Co zrobić z tekstem, który idzie jak po grudzie? A ten klient – no i co Ty masz mu odpowiedzieć? A w ogóle to co będzie dalej? Niby Ok, ale…
Ciiii…
Copywriter esencjalista dba o to, żeby wraz z ostatnim wystukanym danego dnia słowem zapadła w jego głowie cisza. Żyje zasadą przypisywaną chińskiemu mędrcowi Laozi:
W pracy rób to, co cie cieszy. W życiu rodzinnym bądź zawsze w pełni obecny.
A żeby móc tą zasadą żyć, copy esencjalista stara się żyć w kairosie, czyli całym sobą być w teraźniejszości. Zamiast myśleć o mailu do klienta, po godzinach cieszy się ciepłem i złotym kolorem herbaty. Delektuje się zaciapaną czekoladą rączką dziecka na swojej twarzy. Z zachwytem patrzy na puchatą sierść kota, który łasi się do nogi, licząc na małe co nieco.
Nie myśli przy tym o pracy. Myśl wyłącznie o herbacie, zaciapanej skórze dziecka i zachwycającej miękkością sierści kota. Pozwala sobie na to, bo wpadła mu kiedyś w ręce książka esencjalista i zapamiętał sobie z niej takie zdanie:
Trenując umiejętność życia w kairosie, staniesz się nie tylko bardziej produktywny, ale też szczęśliwszy.
***
A teraz czas na chwilę prawdy.
Gdybyś miał w zeszyciku namalowany tort podzielony na 7 kawałków, w których każdy to jedna zasada copywritera esencjalisty, to ile tych kawałków mógłbyś już pokolorować?
A można kolorować połówki kawałków? 😉
Asiu, ciekawe pytanie. Myślę, że skoro tu chodzi o motywacje, to na motywację można 🙂
Jak ja Ci dziękuję za ten tekst. Przyszedł mi właśnie dziś, kiedy mieliłam w głowie siebie w tej, nie całkiem mojej rzeczywistości. Oj, jak mi teraz lekko 🙂
Marta, cała przyjemność po mojej stronie 🙂