Wyobraź sobie, że czas staje w miejscu, ilekroć siadasz do pisania. Koktajl dopaminowo-endorfinowy w Twoim ciele sprawia, że zapominasz o Bożym świecie. Spod Twoich palców wylewają się okrąglutkie zdania, myśli płyną jak górski strumień i splatają się w logiczną, porywającą całość. Zero trudu. Zero blokad. Zero zmartwień. Tylko Ty i słowa. Chcesz tak? Zobacz, jak zawalczyć o tekstowy flow.
Czym właściwie jest ten legendarny flow? To termin ukuty przez psychologa, Mihálya Csíkszentmihályiego, tłumaczony na polski jako przepływ, a oznaczający stan, w którym chciałoby się wykrzyknąć Trwaj chwilo, jesteś piękna!. Stan, w którym czas staje w miejscu, praca robi się sama, a dla człowieka, któremu się ona robi, nic poza tą pracą nie ma znaczenia.
Niestety, takie rzeczy nie dzieją się na pstryknięcie palcami. Jeśli chcesz ich doświadczyć, musisz się o to postarać. Jak?
Pomyśl o pisaniu jako o… grze
Podobno żył kiedyś niejaki Ting, kucharz na dworze króla Wen-hui. Pracę miał jak każdy kucharz — można by powiedzieć. Może nawet mniej wdzięczną niż przeciętny przedstawiciel sztuki kulinarnej, bo Ting nie komponował potraw, nie mieszał smaków, nie decydował o menu. Przypadło mu w udziale jedynie… krojenie mięsa.
Mało wdzięczne zajęcie, prawda? Ale nie dla Tinga, bo ten z krojenia mięsa potrafił zrobić prawdziwy performance. Wykonywał swoją powinność pozornie automatycznie i z lekkością, ale stało za tym zrozumienie anatomii wołu i lata mniejszych i większych wyzwań krajalniczych, jakie Ting sobie stawiał. Mawiał bowiem: Dla mnie ważna jest Droga, która wykracza poza umiejętności.
Jak możesz sprawić, by pisanie i Tobie dostarczało grywalizacyjnej adrenalinki?
Wyznaczaj sobie zadania, które będą Cię wyrywały ze strefy komfortu, a jednocześnie będą do zrobienia dzięki umiejętnościom, które już opanowałeś. Nie poprzestawaj na tym, w czym już wymiatasz, bo dopadnie Cię nuda i wypalenie. Nie sięgaj też zbyt wysoko, po wyczyny wymagające wiedzy i doświadczenia, którego jeszcze nie masz, bo to z kolei skutkuje frustracją.
A zatem dobieraj sobie wyzwania o oczko wyżej i nie zniechęcaj się, jeśli nie sprostasz im przy pierwszym podejściu. Tak to już jest, że cykl optymalnego doświadczenia składa się z 4 etapów.
Najpierw jest fala walki, podczas której czujemy stres i napięcie, później fala uwalniania, gdy wyzwanie zostaje przyjęte. Dopiero etap trzeci to ten, o który nam chodzi — faza przepływu. Działa dopamina, uwalniają się endotfiny, a miejsce fal beta w mózgu zajmują fale theta i gamma.
Kiedy wszystko jest gotowe następuje jeszcze faza regeneracji — z falami mózgowymi delta, serotoniną i oksytocyną. Koniec. Jedyne, co pozostaje do zrobienia, to przechować doświadczenie przepływu, by motywowało Cię w przyszłości.
Wyznaczaj sobie jasne cele
Nie wystarczy usiąść do komputera z zamiarem „będę pisać”. Żeby zwiększyć swoje szanse na flow, trzeba mieć cel, i to bardzo konkretny. Innymi słowy: musisz zdecydować, co i w jakim czasie masz wypracować. Jasnym celem nie będzie zatem Dziś pracuję nad tekstem dla klienta X, tylko Od godziny 9 do 10 napiszę konspekt artykułu na temat Y i wymyślę mocny nagłówek.
Po co Ci to?
Bo takie porządnie dookreślone cele są wyzwalaczami przepływu. Sprawiają, że:
- Nie zaczynasz pracy od myślenia, za co by się wziąć. Wiesz. I dzięki temu…
- Zmniejszasz obciążenie poznawcze — Twój umysł nie traci energii na niepotrzebne zastanawianie się.
- Jesteś bardziej skupiony — tak mniej więcej jak w drodze, kiedy np. wiesz, że widoczny na horyzoncie czerwony dach to miejsce, do którego masz dojść. Nie rozglądasz się na boki, żeby śledzić numery domów.
- Lepiej się koncentrujesz i masz większą motywację (deadline!).
- W chwili, kiedy odhaczasz osiągnięty cel, fundujesz sobie zastrzyk dopaminy, która pobudza Cię do dalszej pracy.
A zatem: wyznaczaj sobie kolejne cele. Ale uwaga! Bierz się za nie po kolei, nie ciągnij kilku srok za ogon. Jeśli w pewnym momencie stwierdzisz, że może lepiej wziąć na tapet coś naprawdę wielkiego i porzucisz na rzecz tego czegoś zadania mniejszej rangi, zaczniesz skupiać się na odległym celu. Błąd! Odpuścisz przez to teraźniejszość, a bycie tu i teraz to jeden z ważniejszych warunków flow.
Mądrze gospodaruj zasobami energii
Wiesz, że skupienie, samodyscyplina czy zdolność podejmowania decyzji to zasoby wyczerpywalne? Im więcej ich zużyjesz na codzienne drobiazgi, tym mniej Ci jej zostanie na pisanie.
Podobno właśnie dlatego Mark Z. całe życie ubiera się w szarą bluzeczkę i dżinsy. Zamiast tracić energię na decydowanie o podkoszulku, woli ją spożytkować na wymyślanie kolejnych sposobów uprzykrzania nam życia.
Wieść gminna niesie, że są też na świecie chirurdzy, którzy w dniu planowanej operacji wprowadzają się w tryb automatyczny — wkładają zawsze te same ciuchy, jedzą dokładnie takie same posiłki i jadą do pracy tą samą drogą. Wszystko po to, żeby dzięki rutynie jak najwięcej energii zachować na chwile, kiedy szperając w ludzkich trzewiach, będą musieli wykazać się maksymalną czujnością.
Ale to nie wszystko, co w drodze do flow możesz sobie pożyczyć ze zwyczajów lekarzy.
Kiedy piszesz, skup się wyłącznie na tym
Odcięcie od rzeczywistości „pozapracowej” i megaskupienie — to też coś, co praktykują najlepsi lekarze i co Ty możesz praktykować, gdy zasiadasz do „operacji” na słowach.
Po pierwsze — zapomnij o zakupach, rachunkach i o tym, co mogłeś odpowiedzieć temu gówniarzowi z osiedla, który ostatnio pozwolił sobie na głupie komentarze.
Żeby sobie w tym pomóc, wygospodaruj czas i miejsce tylko dla siebie i — uwaga — pomyśl o jakimś rytuale, który stanie się wyzwalaczem tekstowego nastroju. Tak jak lekarze szorują ręce, wdziewają fartuszki i maseczki, tak Ty np. zrób sobie herbatę w specjalnej, używanej tylko podczas pracy filiżance albo załóż jakiś „roboczy strój”.
Gotowe? To teraz się skup. Skup się nie na megaefekcie, którego oczekujesz. Skup się na działaniu. Kiedy piszesz, to pisz — wywalaj z siebie i nie edytuj. Kiedy edytujesz, to starannie — dopieszczaj słowa, dorzeźbiaj zdania, jakby od tego zależało Twoje życie.
Ale uwaga… ⇣
Szukaj motywacji w sobie, a nie na zewnątrz
Wszystko, co robisz, ma być dla Ciebie.
Nie znaczy to oczywiście, że nie możesz przeżywać flow przy pracy dla klienta. Rzecz raczej w tym, żebyś przy okazji tej pracy walczył o własną satysfakcję z pokonywania kolejnych stopni, a nie o achy i ochy.
Z flow tak już jest, że dużo, baaaardzo dużo zależy tu od Ciebie. Możesz mieć pracę pełną wyzwań, ale jeśli będziesz ją uważał za nudną — cóż, masz rację. Możesz mieć umiejętności potrzebne do pokonywania kolejnych stopni wtajemniczenia, ale jeśli uważasz, że wiesz za mało — well… Ty tu rządzisz.
Z motywacją podobnie. Musi wypływać z Ciebie, a nie z tego, co na zewnątrz.
Prof. Csíkszentmihályi wyjaśnia to tak:
Aby pokonać towarzyszące nam obecnie niepokój i spadki nastroju, musimy się stać niezależni od środowiska społecznego w takim stopniu, by nasze reakcje nie były motywowane potencjalnymi nagrodami i karami ze strony otoczenia. Chcąc osiągnąć taką autonomię, dana osoba musi się nauczyć nagradzać samą siebie.
W innym miejscu dodaje:
Jeżeli koncentrujemy się na celach zewnętrznych — takich jak pokonanie konkurenta, wywarcie wrażenia na publiczności albo zdobycie ważnego kontraktu zawodowego — rywalizacja, zamiast motywować nas do skupienia uwagi na wykonywanym działaniu, staje się przeszkodą.
Nie bierz zleceń na siłę
Czasem tak jest: przychodzi propozycja współpracy, która Cię odrzuca. A to temat z kosmosu, a to ideologia nie Twoja, a to klient taki, że już na sam widok maila od niego masz ochotę zamknąć komputer na cztery spusty i ogłosić, że od dziś zajmujesz się wypasaniem krów. Co teraz?
Możesz stwierdzić, że to tylko praca, pieniądze się przydadzą, nie ma co wybrzydzać i w ogóle. Ale… naprawdę myślisz, że podczas pracy nad zleceniem, które Cię mierzi, masz szansę przeżyć tekstowy odlot?
Kiedy czujemy, że inwestujemy uwagę w zadanie sprzeczne z naszą wolą, nasza energia psychiczna się marnuje. Zamiast wykorzystywać ją do osiągnięcia własnych celów, zajmujemy się realizacją celów kogoś innego. Poświęcony na to czas postrzegamy jako odebrany nam kawałek naszego życia.
Naprawdę chcesz się tak czuć?
Jeśli nie, to:
- Poszukaj współprac, w ramach których będziesz tworzyć teksty dające Ci radość. Albo jeszcze lepiej: takich, przy których będziesz mieć wrażenie, że przy okazji robisz coś dobrego dla świata. W końcu — jak powiedział Carl Newport — Ludzie wolą pracować dla sprawy, a nie dla życia.
- Pomyśl o sobie nie jako o kimś stojącym niżej, wykonującym polecenia, ale jako o części zespołu — choćby nawet miał to być zespół dwuosobowy, złożony z Ciebie i zleceniodawcy. Traktuj każde zadanie jako okazję do realizowania własnych planów (no wiesz: rozwój, wyzwania), a jednocześnie do tego, by pomóc innym w ich dążeniach.
Szukaj informacji zwrotnej
Informacja zwrotna — i to natychmiastowa — to jeden z najważniejszych warunków przepływu. Prosta sprawa: bardziej nam się chce starać dalej, kiedy widzimy, że sprawy idą we właściwym kierunku.
Jaka ma być ta informacja, która dostarczy Ci motywacji na dalszą drogę? Może Cię zdziwię, ale wcale nie musi to być — czasem nawet nie powinna! — informacja od klienta. Dobry tekst, Świetne!, Ja bym tak nie potrafił — no owszem, przyprawia o uśmiech, ale…
Cóż, klienci najczęściej zlecają teksty copywriterom właśnie dlatego, że sami nie potrafią ich napisać na odpowiednim poziomie. Nie mają wiedzy i umiejętności. A skoro nie mają, to nie mają jej też wystarczająco dużo, by ocenić teksty.
Co innego informacja zwrotna podkreślająca efekty, np. Sprzedaż się podwoiła!, Mam dzięki temu tekstowi 5x więcej zapytań o współpracę” I tu przechodzimy do sedna…
Mówiąc o informacji zwrotnej, mam na myśli nie tyle pochwały, ile właśnie wymierne rezultaty Twojej pracy. Takie, które zauważysz Ty sam (Wow! Wreszcie udało mi się napisać tekst oceniony przez Jasnopis na 3) albo takie, które zauważą inni. I niekoniecznie klienci właśnie. Możesz np. testować na babci umiejętność wywoływania emocji słowem (Stanęły jej łzy w oczach? Nie. To dziobiemy dalej).
Wykorzystuj pisanie także jako narzędzie do poprawy jakości życia
Pisanie, pisanie, a co po godzinach? Jeśli nie masz pomysłu na jakieś twórcze zajęcie, to… też pisz. W przeciwieństwie bowiem do masowej rozrywki, masowej kultury, a nawet kultury wysokiej konsumowanej w sposób bierny, które — jak przestrzega Csíkszentmihályi — pochłaniają energię, nie dając nam w zamian potrzebnej siły — pisanie przynosi mnóstwo korzyści. I tak:
- pozwala na rejestrowanie zdarzeń.
- pomaga przeanalizować i zrozumieć siebie, swoje sprawy, wspomaga planowanie i podejmowanie decyzji. Jak to pięknie ujął Mihály Csíkszentmihályi:
To, co zapisujemy w pamiętnikach i listach, nie istnieje, zanim nie zostanie przelane na papier. Aby mogły się pojawić idee, konieczny jest powolny, naturalny proces myślowy, który prowadzi do pisania.
***
Wiesz, jaką receptę na udane życie podał Freud? Pracować i kochać. Z kolei Thomas Carlyle pisał: Błogosławiony ten, kto odnalazł swoją pracę; niech nie prosi o inne błogosławieństwa.
Zważywszy na to, jaką część życia spędzamy w pracy, warto się postarać, by było nam w niej jak najlepiej. A zatem…
Jeśli pisanie jest Twoją pracą — łap flow i do przodu. Przez cały 2023 rok i dalej.
A jeśli nie jest? Zdaniem Csíkszentmihályiego masz dwa wyjścia: postarać się o flow w tym, co teraz robisz (pamiętasz? Dużo zależy od tego, co myślisz) albo… zmienić pracę. Ale to już zupełnie inna opowieść.
Cytaty pochodzą z książki M. Csíkszentmihályi, Flow. Stan przepływu, Łódź 2022. (Polecam!)