O skutecznym prowadzeniu bloga napisano już dużo. O etycznym – nieco mniej. Ja dziś uzupełnię tę lukę. Opowiem Ci, czym jest etyka blogowania, a Ty już sam oceń, jak Ci idzie na tym polu. A przy okazji zwróć uwagę, jak blisko zasadom etycznej komunikacji do przepisu na budowanie relacji z czytelnikiem.
Etyka komunikacji językowej to nie wymysł kaznodziejów albo nawiedzonych redaktorek. To nawet nie mój wymysł 😛 . To kawałek działki, jaką jest stylistyka – działki „obrabianej” i pielęgnowanej przez poważnych profesorów i adeptów nauki o języku.
Na czym polega etyka w komunikacji?
Na tym, że porozumiewamy się na zasadzie „win–win” – nie ma wygranych i przegranych, nie ma lepszych i gorszych. Racje obu stron są równie ważne i uczucia obu stron „podlegają ochronie”. To tak najogólniej.
Bardziej szczegółowo sprawa wygląda tak:
Etyczne wypowiedzi są prawdziwe
Nie naginasz rzeczywistości, nie wymyślasz; sprawdzasz, zamiast fantazjować.
Etyczne wypowiedzi są uprzejme
I ta uprzejmość jest czasem ważniejsza niż prawdziwość. Prof. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak z Instytutu Języka Polskiego UW tłumaczy to tak (w książce Polszczyzna na co dzień wydanej przez PWN):
Od samej prawdomówności istotniejsza jest postawa mówiącego: czy jest w tym, co mówi, delikatny, czy brutalny, czy kieruje nim egoizm, czy zdolny jest do empatii, czyli współodczuwania itp.
Etyczne wypowiedzi są sformułowane we właściwy sposób
Chodzi nie tylko o poprawność językową. Rzecz w tym, by nadawca mówił tylko to, co myśli, i żeby odbiorca mógł czuć się bezpiecznie.
Co te zasady oznaczają w praktyce? M.in. że:
-
Traktujesz odbiorcę swoich tekstów podmiotowo, nieinstrumentalnie
Kiedy traktujesz czytelnika instrumentalnie?
- Gdy wierzysz, że przychodzi na blog po to, żeby Cię podziwiać, i łyknie wszystko, co mu rzucisz.
- Kiedy nie zastanawiasz się, co się przyda drugiej stronie i dlaczego ktokolwiek miałby czytać Twój post.
- Jeśli wciskasz ludziom kit po to, żeby osiągnąć jakąś korzyść.
-
Piszesz to, co uważasz za prawdę
Co to znaczy dla Ciebie jako blogera? Przede wszystkim tyle, że… nie ściemniasz.
- Jeśli opowiadasz historię, która – jak twierdzisz – niedawno Ci się przydarzyła, to rzeczywiście jest to historia, która Ci się przydarzyła, a nie wariacja na temat przeczytanej niegdyś książki.
- Jeżeli dajesz rady, to tylko takie, co do których jesteś przekonany – sam je stosujesz (lub zastosowałbyś w sytuacji, którą opisujesz) i jesteś święcie przekonany, że przyniosą korzyść każdemu, kto z nich skorzysta.
- Gdy przekazujesz jakąś wiedzę, piszesz o wydarzeniach lub osobach, to zawsze po gruntownym researchu. Nie polegasz na własnej intuicji i pamięci, ale szukasz i sprawdzasz, żeby nie wprowadzić ludzi w błąd.
- Jeśli zachwalasz produkt, to tylko taki, w który wierzysz i który poleciłbyś przyjaciółce. Nie taki, którego sam nie ruszyłbyś kijem, ale zapłacili Ci akurat za pochlebne słowo.
-
Dajesz odbiorcy możliwość przedstawienia jego racji
Prosta sprawa: powiedziałeś swoje i dopuszczasz do głosu czytelnika. Mało! Nie tylko dopuszczasz go do głosu, ale też szanujesz to, że ktoś może mieć inne zdanie.
Zdarzyło mi się dwukrotnie, że mój komentarz pod czyimś postem nie został opublikowany. Wcale nie dlatego, że zawierał wulgaryzmy (nie zawierał, słowo!). I wcale nie był hejterski. Napisałam po prostu, że nie zgadzam się z tym, co przeczytałam (w jednym wypadku nie zgadzałam się z tym, że newslettery należy wysyłać codziennie, a w drugim nie zgadzałam się z tym, że tekst SEO musi być naszpikowany słowami kluczowymi). Żadnych wycieczek osobistych, moja opinia i tyle.
I to jest – w świetle zasady dopuszczania ludzi do głosu – nieetyczne: publikowanie wyłącznie komentarzy w rodzaju „Świetnie”, „Super”, a kasowanie tych niezgodnych z jedyną słuszną teorią, jaką właśnie forsujesz.
-
Piszesz tak, by ułatwić czytelnikowi rozumienie
Zdaniem wspomnianej pani profesor oznacza to:
poprawnie i z dbałością o językową formę wypowiedzi, będącą też przejawem szacunku dla czytelnika.
Chyba nie muszę wyjaśniać. Zresztą wyjaśniałam to już w wielu, wieeeelu innych tekstach. Tu zwrócę uwagę tylko na jedną rzecz: że ta dbałość o język jest przejawem szacunku dla czytelnika.
Cóż mogę powiedzieć? Chyba tylko „Amen”:
-
Nie znieważasz swojego czytelnika. Nie traktujesz go bez szacunku
Pewnie, że mało kto otwarcie lekceważy w postach swoich czytelników (choć zdarzają się blogi, gdzie poczucie wyższości autora bije po oczach). Za to komentarze…
Przykład z życia wzięty, acz nieco zmodyfikowany:
Komentujący:
Dziewczyno, ty chyba niemasz co robić, że takie głupoty wypisujesz. Weź się do roboty przestań wypisywać te wątpliwe mądrości życiowe.
Odpowiedź blogerki:
A co ty o mnie wiesz, głupcze! Widocznie mam dużo do powiedzenia, skoro piszę. A ty sobie kup słownik ortograficzny, bo nawet nie umiesz po polsku.
No fakt, komentarz niegrzeczny, ale taka odpowiedź? Proszę Cię! To już świadczy o Tobie.
Jak odpowiadać w takim razie? Nie wiem, nie znam złotego środka. Osobiście odpisuję coś w rodzaju: „Dziękuję za Twój głos. Ja to widzę inaczej”.
***
Oczywiście etyka blogowania — czy też szerzej: etyka komunikacji — to temat, o którym można by powiedzieć jeszcze więcej. Wybrałam to, co najważniejsze i najbardziej „przekładalne” na rzeczywistość blogową.
Jeśli uważasz, że pominęłam coś, o czym warto wspomnieć, napisz w komentarzu swoje propozycje. Może stworzymy wspólnie kodeks etyczny blogera?
Fajne, bardzo dobrze, że o tym piszesz.
Dodałabym, by wyraźnie zaznaczać, że w tekście jest lokowany produkt 🙂
O widzisz, cenna uwaga! Dzięki.
Swoją drogą, pisanie o tym, że jakiś link jest afiliacyjny, może działać na korzyść. Ja kiedyś myślałam, że to tylko odstrasza (bo jak on/ona śmie na tym zarabiać), dopóki sama nie złapałam się na tym, że wolę kliknąć w link, żeby komuś pomóc, zamiast szukać zachwalanych usług/produktów inną drogą.
Bardzo mi się to podoba;) Pochłonąłem Twój wpis! To też taka etyka pisania i higiena… Dokładnie takie wartości jakie mam w sobie.
Super, dziękuję bardzo, Wojtek! Miło znaleźć pokrewną duszę.
Dla mnie nie etycznym jest również reklamowanie (też za pieniądze) rzeczy wręcz szkodliwych. Mówię tutaj na przykład o nieodpowiednich fotelikach samochodowych czy nawet poddupnikach i także o tak zwanych wisiadlach. Bardzo źle wpływają one na zdrowie dziecka a foteliki takie nawet zagrażają życiu. Jednak nadal co chwilę widzę blogerke czy blogera, którzy takie rzeczy reklamują za ciężkie pieniądze. ..
Tak, masz rację. Napisałam o tym w dwóch pierwszych punktach po p. 3. Myślę, że jeśli ktoś reklamuje szkodliwe rzeczy, to ewentualne szkody wynikłe z tego, że ludzie uwierzyli, obciążają jego sumienie. A swoją drogą – czy te foteliki są dopuszczone do użycia, skoro są szkodliwe? Mają atesty? A jeśli mają, to skąd wiadomo, że są złe? Pytam z ciekawości, nie znam się na sprzęcie dla dzieci.
Bardzo cenne wskazówki! Cały punkt „pisz to co uważasz za prawdę” szalenie istotny, chyba często pomijany w wielu publikacjach 😉
Ciekawe, skąd to się bierze. Czy z tego, że ludzie są nieuczciwi, czy z tego, że są np…. zakompleksieni i dorabiają sobie życie i ideologię do różnych spraw?
Hej. Z przyjemnością przeczytałam Twój wpis i cieszę się, że mogę stwierdzić, że bloguję etycznie. Zawsze odrzucam oferty reklam czy wpisów sponsorowanych, o produktach których nie znam, nie lubię czy nie mogę polecić. Jeżeli coś mi się nie podoba to wypisuje również wady, a nie tylko zalety. Szczęśliwie hejt na blogu nigdy mi się nie zdarzył, ale to kwestia tematu. Pozdrawiam
W takim gratuluję Ci kręgosłupa moralnego i trzymam kciuki, żeby hejt zawsze omijał Cię szerokim łukiem.