Przychodzi ten długo wyczekiwany dzień: w Twojej skrzynce pojawia się mail z zapytaniem o teksty. Co teraz? Jak odpowiedzieć, żeby nie spłoszyć klienta? Jak współpracować z nim, żeby wrócił i jeszcze przyprowadził innych?
Bądź pomocny
Najgorsze, co możesz zrobić w chwili, kiedy dostajesz zapytanie, to przyjąć, że zlecenie masz już w kieszeni i rozmawiać z klientem tak, jakbyś robił mu łaskę.
„Witam. 30 zł/1000 zzs. Pozdrawiam” – tak masz ochotę odpisać? To słabo.
Pomyśl o tym w ten sposób: z dużym prawdopodobieństwem klient napisał nie tylko do Ciebie, ale i do innych 2, 5 albo 27 copywriterów. Bada ceny – jasne. Ale z doświadczenia pewnie wiesz, jak to jest. Mówimy czasem: „Ja już wolę zapłacić więcej, ale mieć dobrze zrobione”.
Jeśli nie chcesz walczyć ceną (bo walka ceną wcześniej czy później obróci się przeciwko Tobie), to masz teraz szansę być tym, który zrobi nie najtaniej, ale dobrze. Jak to pokazać przy pierwszym kontakcie?
Zainteresuj się tym, co konkretnie jest do zrobienia. Dopytaj. Podsuń jakąś sugestię. Niech klient widzi, że trafił nie do baru szybkiej obsługi, ale do eksperta, który w pracę wkłada serce.
Nie spoufalaj się, ale też nie bądź zbyt oficjalny
Profesjonalizm widoczny od pierwszego zdania – to jedno. Życzliwość – drugie. Niech w Twojej odpowiedzi numer 1 i 2 idą w parze.
Pisz jak człowiek do człowieka. Prosto, żadnych „Witam” (nie tylko oficjalne, lecz także źle świadczy o Twoich kompetencjach). Ja lubię zwracać się do klientów per „Pani Kasiu”, „Panie Marku” – od razu robi się jakoś sympatyczniej. (Tak, wiem, że nie każdy to lubi, ale nie zdarzyło mi się, żeby klient się za coś takiego obraził. Najwyżej nie odwzajemnił).
Zadbaj o to, żeby klient wiedział, co będzie dalej
Czy to na etapie prezentacji swojej oferty, czy wtedy, kiedy współpraca będzie już dogadana, powiedz klientowi, czego może się spodziewać.
Jeśli nie ustaliliście wcześniej deadline’u, napisz, kiedy odeślesz mu gotowy tekst. Uprzedź, że pracując nad zleceniem, możesz mieć pytania.
Powiedz, co przewidujesz w sytuacji, jeśli klient będzie miał uwagi do Twojego dzieła: ile poprawek może zgłosić, jak długo potrwa ich wprowadzanie.
Dopytuj
Nie bój się pytać.
Tak, tak wiem. Początkujący copy często myślą, że pytania świadczą o niesamodzielności i braku kompetencji. Nic bardziej błędnego! Podchodząc tak do sprawy, zachowujesz się jak lekarz, któremu wystarczy hasło „boli mnie brzuch”, by wysłać kogoś na operację. Nie tędy droga, prawda? Lekarz powinien zbadać, dopytać o rodzaj bólu, dodatkowe objawy itd.
Copywriter tak samo. Jeśli masz napisać tekst o konkretnej firmie i o konkretnej ofercie, to nie ma mocnych – musisz tę firmę i ofertę poznać. A nikt nie powie Ci o nich tyle co Twój zleceniodawca. Pytaj.
Pytaj także, jeśli dostajesz do napisania tekst na blog, ale nie masz pewności, od której strony ugryźć temat, co warto wyeksponować. Śmiało – pisz do zleceniodawcy.
Twoje pytania świadczą tylko o tym, że chcesz jak najlepiej wywiązać się z zadania.
Wyślij sprawdzony i estetycznie wyglądający tekst
Dogadane, dopytane, piszesz.
Sprawdź, jak skończysz. Przeczytaj raz jeszcze ustalenia i odpowiedzi klienta. Zobacz, czy wszystko ująłeś w swoim tekście. Sczytaj całość. A potem sczytaj jeszcze raz głośno albo skorzystaj z narzędzia do sczytywania, które bezlitośnie obnaży Ci wszystkie powtórzenia i literówki.
Jeśli wiesz, że nie lubisz się za bardzo z przecinkami (albo – co gorsza – z ortografią), wrzuć swój tekst do LanguageTool lub Ortografa.
Pomyśl też o sformatowaniu tekstu. Nie chodzi o to, żeby rysować pola tekstowe i wklejać obrazki. Nie, Twoim zadaniem jest napisanie tekstu. ALE możesz ten tekst oddać w takiej formie, żeby klient był pod wrażeniem jeszcze zanim przeczyta pierwsze słowo. Ładny krój pisma załatwi sprawę (mój ulubiony zestaw to [w Google Doc] Oswald dla śródtytułów i tytułu i Cambria dla tekstu. Oczywiście BEZ justowania).
Dotrzymaj słowa
Prosta rzecz: zrób to, co obiecałeś zrobić. Sprawdź 3 razy, czy wszystko jest zgodne z ustaleniami. Dotrzymaj terminu. Wprowadzaj poprawki tyle razy, na ile się umówiłeś.
Słowność i przewidywalność to ważny element tego, jak klient będzie Cię postrzegał i czy będzie chciał dalej z Tobą pracować lub polecić Cię innym.
Wyjaśnij, ale się nie upieraj
Ech, te poprawki. Może być tak, że nie będzie żadnych – bardzo Ci tego życzę.
Może być tak, że będą jakieś proste – tu słówko, tam klient by coś dopisał. Zrobisz bez problemu.
Ale może być i tak, że dostaniesz uwagi, po których policzki Ci zapłoną i poczujesz rosnącą gulę w gardle. No bo jak to! Przecież widzisz, że to bez sensu. I co? Masz własnymi rękami zniszczyć tekst na życzenie klienta?
Spokojnie.
Po pierwsze: pamiętaj, że klientowi (na ogół ;)) nie chodzi o to, żeby zdyskredytować Twoją pracę. Chce dobrze dla tekstu, tak jak i Ty. Przyjmij, że jego uwagi wynikają z niewiedzy, a nie ze złych intencji. Ty tu jesteś ekspertem, więc zachowaj się jak ekspert: wyjaśnij, dlaczego zastosowałeś takie rozwiązanie. Kto wie, być może usłyszysz: „A skoro tak, to niech zostanie”, albo „Przekonał(a) mnie pan(i)”, albo „O! Nie myślałem o tym w ten sposób”.
A co jeśli nie? Co jeśli klient będzie uparty i przekonany o swojej racji?
Możesz powiedzieć, żeby poprawki wprowadził se sam, bo Ty się obrażasz i nie chcesz z nim dalej współpracować. Ale po co? Nawet jeśli nie chcesz, to zawsze możesz po prostu odmówić kolejnym razem. Jeżeli jednak zachowasz się z klasą, to być może ten niechciany już klient przyprowadzi Ci za chwilę innego, znacznie lepszego.
Ja wychodzę z założenia: klient kupuje sobie tekst, więc powinien być z tego tekstu zadowolony. Dbam o to, żeby było zgodnie ze sztuką. Jeśli klient tej sztuki nie uznaje, tłumaczę i przekonuję. Jeżeli jednak na nic się to nie zdaje, wprowadzam poprawkę zgodnie z życzeniem, zaznaczając raz jeszcze, że się z nią nie zgadzam.
Kiedyś, na początku swojej drogi, usłyszałam takie zdanie: ludzie współpracują z ludźmi, nie z firmami. Pokaż, że naprawdę wiesz, co robisz, i bądź przy tym ludzki, a klienci będą do Ciebie lgnąć. Gwarantuję.
Tworzę teksty od kilku lat i zauważyłem, że klienci najbardziej cenią sugestie poparte przykładami lub argumentami. Wielokrotnie zdarzyło mi się otrzymać zlecenie na tekst SEO 2k zzs, który nie miał sensu bytu, ponieważ konkurencja na taką samą frazę posiadała artykuły długości 10-14k zzs. Początkowo może być trudno wyjaśnić klientowi, że stworzenie krótkiego tekstu okaże się wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jednak gdy zleceniodawca zaufa, zobaczy, że mieliśmy rację.