Obecność online to dla wielu osób drugie życie, w którym jest się kimś zupełnie innym. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi e-biznes, byty zaczynają się mnożyć. Nieśmiały student przebiera się za korporację, a pełnoetatowa mama przeobraża się w ekspertkę od biznesu. Można, bo dziś każdy może być kim tylko chce. Można, ale… po co? Zapewniam Cię, że autentyczność z wielu powodów popłaca.
Być może pierwsze, co przychodzi Ci do głowy na myśl o autentyczności online, to obraz jakiejś blogerki fotografującej się w piżamach i z dziwnymi papkami na twarzy albo oprowadzającej ciekawskich widzów po swoich włościach. Można i tak, ale nie taką autentyczność mam na myśli.
To, co chcę Ci dziś „zareklamować”, nie ma nic wspólnego z piżamami i maseczkami z dobroczynnego błotka. To raczej przyzwolenie na bycie sobą w tekstach. Na pisanie o tym, co faktycznie Cię interesuje, w taki sposób, w jaki czujesz temat – językiem, jakiego na co dzień używasz. Bez silenia się na wyższe C.
Ania Piwowarska, autorka książki Autentyczność przyciąga, tłumaczy tę autentyczność następująco:
To taki sposób budowania komunikatów, który pokazuje czytelnikowi i odbiorcy, kim jest osoba, której teksty ma przed sobą, jaka jest jej historia, co ją skłoniło, by robić to, co robi, i po co to robi.
Autentyczne komunikaty można realizować na swojej stronie internetowej (w dziale „o mnie” i w każdej innej części), na blogu, w e-mailach do klientów, na Facebooku, na ulotce, w newsletterze. W każdym tekście skierowanym do potencjalnych klientów.
Autentyczność to trud (bo na początku może nie być łatwo przedrzeć się przez wszystkie warstwy nabudowane na pokaz), a zarazem luksus (bo kiedy już się przedrzesz, zniknie Ci kilka zmartwień). Pozwalając sobie na nią, zapewniasz sobie sporo korzyści.
Autentyczność sprawia, że piszesz w sposób niepowtarzalny
Nikt nie wygląda dokładnie tak jak Ty i nikt nie pisze w taki sam sposób. Na to, jaki masz zasób słownictwa i jak się wypowiadasz, wpłynęły Twoje przeżycia, ludzie, wśród których się wychowałeś i którzy Cię uczyli, znajomi, przeczytane książki. Zbiór powtarzalnych doświadczeń w absolutnie niepowtarzalnej kombinacji. Nie do podrobienia. A skoro tak, to…
Autentyczność pomaga Ci zbudować unikalną markę
Chcesz czy nie, wszystko, co mówisz/piszesz/robisz w wirtualnej przestrzeni – publicznej, jakkolwiek by było – jest jakoś odbierane. Ludzie Cię oceniają w pewien sposób (pozytywny odbiór to też ocena!), z czymś Cię kojarzą, budzisz w nich jakieś uczucia. Sposób stajesz się marką. W tradycyjnym podejściu do budowania marki wszystko zaczyna się od wizji, do której następnie dostosowujesz działania. W przekazie autentycznym niczego nie wymyślasz. Jesteś sobą — i takiego ludzie Cię „kupują”, a zatem…
Dzięki autentyczności nie musisz bać się konkurencji
Oferując swój niepowtarzalny sposób bycia i pisania, przyciągasz tych, którym Twój styl odpowiada. Choć robisz podobne rzeczy jak wiele innych osób na rynku, Twoja unikalność sprawia, że się wyróżniasz i docierasz do ludzi, z którymi nadajesz na podobnych falach.
Oczywiście działa to także w drugą stronę – to, jaki jesteś, nie każdemu się spodoba. Niektórzy wolą inny styl, inne treści, inny język. I co? I nic, tylko się cieszyć! Jak mówi Ania Piwowarska: Nie jesteśmy dla wszystkich. Niech zostaną tylko ci, którzy lubią, akceptują i dopingują. Przy których jesteś prawdziwy i…
Autentyczność sprawia, że do niczego się nie zmuszasz
Kreowanie się na korporację (np. działasz w pojedynkę, a piszesz o sobie per „my”) jest jak chodzenie w ciasnym garniturze. Trzeba cały czas uważać, żeby szew nie pękł, żeby guzik nie odpadł, żeby ktoś się nie zorientował, że nie jest Ci wygodnie. Po co?
Autentyczność daje Ci luz – sprawia, że możesz skutecznie przemawiać do czytelników, opowiadając im historie z własnego życia (a storytelling naprawdę ma moc!); możesz pozwolić sobie na humor (korporacji nie wypada!); nie musisz silić się na słownictwo, którego ktoś tam oczekuje (i zastanawiać się, kto i na co czeka). Wiesz, że pokochali Cię za Twój niepowtarzalny język. Wiesz to i tym samym…
Autentyczność pomaga Ci zbudować poczucie własnej wartości
To taka nieoczywista i rzadko podkreślana korzyść z bycia sobą online. A szkoda. Bo prawda jest taka, że kiedy się przełamiesz, kiedy wbrew strachowi zaczniesz pisać tak, jak chcesz, o tym, o czym chcesz, nie tylko poprawi to jakość Twoich tekstów i Twoje relacje z czytelnikami, ale też Twoje myślenie o sobie samym.
Nagle okaże się, że Ty jako Ty – a nie jako ten wykreowany ktoś – masz coś do powiedzenia. Że to coś jest wartościowe. Że ludzie chcą to czytać, chwalą i wracają. I będziesz miał do zarzucenia sobie tylko jedno: Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej?.
Coś naturalnego, autentycznego… Wreszcie znalazłam! Zgadzam się, że ostatnio social media, blog, instagram itd owładnęły ludźmi. Panuje dziwny obowiązek bycia kimś bycia idealnym, byciem na pokaz. A ja własnie kocham taką naturalność, zapomnienie o udawaniu 😉
Ktoś powiedział, że FB to utopia – wszyscy szczęśliwi, świetni w tym, co robią, odnoszący sukcesy. Masz rację, że to samo jest często na blogach i w innych mediach społecznościowych. Na szczęście są i tacy, którzy myślą tak jak Ty, Paulina, i wszystkim żyje się dzięki temu łatwiej. Autorowi – bo nie musi się spinać, a czytelnikowi, bo patrzy na autora i w widzi w nim (i w niedoskonałym sobie) normalnego człowieka.
Co prawda z książką Pani Ani się nie dogadałam i dokończyć jej nie umiałam, popieram z całego serca – autentyczność jest bardzo ważna w naszym życiu! Nie wyobrażam sobie pisać bloga bez pokazywania siebie taką jaka jestem. Mój trudny charakter, cięty jęzor, mocny dowcip oraz miniaturowy wygląd są najniezwyklejszą wizytówką, jaką mogłam sobie wymarzyć 🙂 Jestem zbyt niezwykła, by chcieć udawać kogoś innego. To byłby grzech marnotrawstwa! (a to sobie posłodziłam 😀 )
Pięknie! Uwielbiam słodkości, więc zaraz zajrzę na blog :).
mi się wydaje, że wiele dzisiejszych blogów jest zwyczajnie odartych z indywidualnego stylu. liczy się w końcu SEO, wyszukiwarki, słowa kluczowe… dlatego ta często widzimy „10 rzeczy, które musisz zobaczyć w Barcelonie” zamiast intrygujących, oryginalnych tytułów.
Ja myślę, Klaudia, że każdy kij ma dwa końce. Te wszystkie rzeczy się liczą, bo bez nich nikt na blog nie przyjdzie (niestety, wiem coś o tym, bo kiedyś pisałam blog dla idei, bez zważania na SEO, promocje itp. i czytało mnie… 5 osób. Przy codziennym blogowaniu było to dość frustrujące :(). Może czasem warto skusić czytelnika szablonowym, acz chwytliwym tytułem po to, żeby miał szansę dalej przeczytać coś wartościowego. Jak myślisz?
O autentyczność nie jest dziś łatwo. Ja mam wrażenie, że jeszcze bardziej od FB mniej autentyczny jest Instagram. Tam, na obrobionych zdjęciach wszyscy są piękni,szczęśliwi i wszystko jest takie doskonałe.
I w ten sposób sami/same robimy sobie taką krzywdę, jaką przez lata robiły nam czasopisma pokazujące podrasowane zdjęcia modelek. Okłamujemy się, a potem wierzymy, że inni są lepsi, ładniejsi, a my to łeee… Szkoda 🙁
Najważniejsze, to pisać o tym, co nas naprawdę interesuje, wtedy niczego nie musimy udawać!
Świetnie powiedziane, Lucyna!
Dzięki za ten tekst i inne. Ważne rzeczy uświadamiasz. Bardzo pożyteczny blog!
Cieszę się. Dziękuję i zapraszam dalej! 🙂
Staram się pisać opowieści w swoim stylu, nie przejmować się, że to nie trafia do wszystkich.
Jestem też sobą na Fb. Tyle na ile potrafię być sobą i tyle na ile wiem jak być sobą.
I tak trzymać, Aniu! Taka, jaka jesteś, jesteś najlepsza!
Jak dobrze sobie przypomnieć coś tak pozornie prostego:) Na blogu w tekstach niezbyt mi wychodzi pokazanie całej mnie, chociaż są też i takie bardziej osobiste. Za to na fanpage już coraz bardziej się otwieram! I widzę, że ludzie to lubią. Bardzo lubią! I zamierzam pójść krok dalej i odważyć się na video, bo na razie to dla mnie ogromna trudność. Przełamuję się, nagrywam próbne filmiki, mój autokrytyk pomaga mi przy poprawkach;)
Dobry tekst. Dzięki!
Dziękuję za miłe słowo! Uwielbiam takie komentarze jak Twój, bo one dopiero pokazują, że to, o czym napisałam, to nie jakieś teorie wyssane z palca, ale prawda, która procentuje. Trzymam kciuki za Twoje odważanie się, Pani Dorciu! <3
Nie mam co prawda konta na instagramie, ale lubię przeglądając różne blogi (czy nawet zdjęcia na fb) często zastanawiam się, ile faktycznie jest w tym autora. Wspomniałaś na początku o zdjęciach w piżamach i maseczkach na twarzy i w 99% to właśnie one są dla mnie zupełnie nieautentyczne. Przyznajcie, kto rano wstaje z łóżka rześki i piękny, ma wokół siebie nienaganny porządek a do tego kupę czasu przed pracą na celebrowanie porannej kawy i cykanie zdjęć…
Coś w tym jest…