Na pisaniu tekstów marketingowych można zarobić — to wiadomo. Ale co ma zrobić osoba, która marketingu jakoś nie czuje, za to uwielbia pisać opowiadania? Czy z tworzenia literatury da się zrobić biznes? Owszem. Asia znalazła na to sposób.
Asiu, zajmowałaś się tłumaczeniami pisemnymi, nauczaniem języków obcych, prowadzeniem warsztatów na prestiżowej uczelni, pracowałaś w korporacji. Jak to się stało, że postanowiłaś pisać opowiadania na zamówienie?
Zawsze godziłam „poważną” pracę z pisaniem. Od dziecka tworzyłam zarówno dla siebie, jak i dla bliskich. Spotykałam się z pozytywną reakcją, więc na moim blogu o twórczych prezentach chętnie polecałam pisanie niepowtarzalnych opowiadań jako pomysł na wyjątkowe okazje. Dopiero niedawno zorientowałam się jednak, że chętnych do ofiarowywania opowiadań jest więcej niż do pisania, więc postanowiłam pomóc.
Dla kogo i na jaką okazję sprawdzi się taki prezent?
Mogę wyobrazić sobie (a także napisać) opowiadanie w prezencie dla dowolnej osoby i na dowolną okazję. W związku z tym, że jest to jednak „duży” prezent, wymagający dłuższych przygotowań, najczęściej decydują się na niego osoby szukające prezentu na okrągłe urodziny, jubileusz lub inną większą okazję. Moim zdaniem jest to też wymarzony prezent składkowy od grupy dziewcząt na wieczór panieński lub od całej klasy dla nauczyciela na zakończenie szkoły. Takich opowiadań jeszcze nie pisałam, ale z niecierpliwością czekam na to wyzwanie, a tymczasem zamieszczam pomysły na nie na Pintereście.
Myślisz, że takie spersonalizowane opowiadanie to lepszy pomysł na prezent niż np. zegarek, kubek czy inny tradycyjny gadżet?
Jestem o tym przekonana. W przeciwnym razie nie poświęcałabym na to wolnego czasu. Istnieją przedmioty-symbole, które nawiązują w jakiś sposób do łączącej obdarowującego i obdarowywanego relacji. Za pomocą napisanego specjalnie dla kogoś opowiadania można jednak przekazać znacznie więcej i znacznie łatwiej. Taki prezent, nawet jeśli zostanie zamknięty w szufladzie z innymi, nie zniknie tak szybko z pamięci, nie zdubluje się i nie wyląduje po miesiącu na aukcji Allegro jako nietrafiony.
Jakie są Twoje prezentowe opowiadania? Smutne? Wesołe? Mają wzruszyć czy do czegoś przekonać?
Czytelnicy proszą mnie najczęściej, żeby teksty były zabawne. Ja uważam, że prezent, w który wkłada się tyle wysiłku i serca, powinien wzruszyć. Dlatego zazwyczaj łączę te dwa założenia. Łzy w oczach obdarowanego nie mają się bowiem brać ze smutnej treści lub nostalgii za dawno minionymi czasami, ale z radości i wdzięczności za to, że ktoś poświęcił mu swój czas i myśli, przypomniał zabawne zdarzenia z przeszłości albo zadał sobie trud wymyślenia fantastycznej przyszłości.
O co wypytujesz osoby, które zlecają Ci stworzenie takiego prezentu?
Przede wszystkim o ich relację z obdarowywanym. Tekst może oczywiście mieć tylko jednego bohatera, jednak obdarowujący też powinien się w nim w jakiś sposób pojawić. Im więcej informacji na temat głównego bohatera dostanę, tym bardziej osobiste opowiadanie napiszę.
Zwykle interesują mnie nie kwestie „metryczkowe”, takie jak data urodzin czy miejsce zamieszkania (chyba że są one w jakiś sposób znaczące), ale pasje, najbardziej wyraziste cechy charakteru, małe słabości, zabawne historie z życia, marzenia lub plany na przyszłość. Najczęściej jedna lub kilka z podanych informacji inspirują mnie do stworzenia zarysu opowiadania. W trakcie pisania natomiast wypytuję już o konkrety istotne dla spójności fabuły z rzeczywistością, np. imię psa, markę samochodu, pogodę w dniu ślubu itp.
Zbierając informacje o osobach, dla których masz stworzyć opowiadanie, „poznałaś” zapewne wielu wyjątkowych ludzi. Czy był ktoś, kto zrobił na Tobie szczególne wrażenie?
Chyba bardziej niż konkretne osoby wrażenie robiły na mnie ich relacje z obdarowywanymi. Piszą do mnie ludzie, po których naprawdę widać, że chcą dać bliskim osobom to, co najlepsze. Dorosła kobieta wciąż ubóstwiająca swoją starszą siostrę, aktywna zawodowo żona potrafiąca docenić pracę męża, ojciec pragnący w wyjątkowy sposób przekazać wsparcie córce z okazji urodzin jej dziecka… Mogliby kupić drogi zegarek, ale w ten sposób nie daliby upustu swoim gorącym uczuciom, które aż wylewają się z każdego maila z odpowiedziami na moje pytania.
Skąd bierzesz pomysły na fabułę?
Inspiracją są dla mnie informacje przesłane przez czytelnika. To dlatego każdy pomysł jest inny i jestem pewna, że nigdy nie napiszę dwóch takich samych ani nawet podobnych opowiadań. Wstępną wizję przedstawiam klientowi, ale pomysł może jeszcze ewoluować w trakcie. Oczywiście jestem też otwarta na pomysły zleceniodawcy. Zazwyczaj jednak to ode mnie oczekuje się wymyślenia fabuły, co bardzo mi odpowiada, bo uwielbiam ten etap procesu twórczego.
Jak wygląda „produkt”, który wręczasz klientowi? Jest to czysty tekst w edytorze, czy gotowa do wydruku książka, z elegancką szatą graficzną?
Wszystko zależy od oczekiwań klienta. W wersji podstawowej jest to tekst pisany w Wordzie z wyróżnionym tytułem i akapitami, ale bez dodatkowego formatowania. Klient może sformatować go potem sam według uznania albo nawet wstawić do fotoksiążki. Oferuję też wykonanie okładki i wysłanie tekstu jako PDF albo szczególne sformatowanie treści na życzenie.
Asiu, na koniec powiedz jeszcze, gdzie można Cię znaleźć.
Całą ofertę przedstawiłam na swoim blogu MyPresents.eu w zakładce Napiszmy razem opowiadanie. Przykładowe fragmenty opowiadań, które mogą zainspirować innych do samodzielnego pisania, zamieszczam też regularnie na fanpage’u Mypresents.eu na Facebooku oraz na tablicy na Pintereście.
Dziękuję za rozmowę, Asiu. Myślę, że niejedną osobę zainspirowałaś do sprawienia komuś bliskiemu takiego niezwykłego prezentu — napisanego przez Ciebie lub stworzonego samodzielnie.
Kiedy przyjdą późne lata i przygarniasz do siebie wszystkie wartościowe i obiecujące spotkania lub chwile, to trudno sobie teraz wyobrazić ile może dołożyć taki upominek.
Świetny pomysł na prezenty Pani Joanno! Mercedes odgrywa swoją rolę, ale słabo przy nich wypada.
A w Tekstowni co tu dużo mówić – wiedza, wartościowe i z pomysłem teksty i nic tylko kształcić swój ekwipunek pisarski.
Pozdrawiam
Mariusz
Dzięki 🙂