Około 11 marca 2020 skończył się nasz stary świat, w którym wszystko było w miarę przewidywalne, w miarę ułożone i w miarę pewne. Strategie, działalności, stali i mniej stali klienci, wahające się być może, ale jednak dość pewne dochody. I nagle bach! Stan prawie wyjątkowy, na ulicach pustki, zamknięte biznesy i wielkie Nie-Wiadomo-Co-Dalej. Co to oznacza dla copywriterów?
Pierwsza moja myśl była: eldorado! W czasach, kiedy cały świat przeniósł się do Internetu, ci, którzy ten świat „urządzają” (tworzą strony, projektują treści), nie powinni się nudzić. Pojawią się nowe witryny, które trzeba będzie wypełnić treścią, powstaną tworzone na cito sklepy, które będą potrzebowały opisów produktów, kategorii, blogów.
Cały ten content trzeba będzie wyprodukować szybko, a to oznacza, że właściciele tych biznesów nie będą mieli czasu — a pewnie i chęci — na to, żeby tworzyć treści samodzielnie.
Ten początkowy entuzjazm przygasiła mi lekko dyskusja w mojej grupie na FB, podczas której kilka osób poskarżyło się, że różowo nie jest. Klienci odchodzą — rezygnują całkowicie albo obiecują kontynuację współpracy w bliżej nieokreślonym „później”.
Copywriterzy, którzy nierzadko stali się teraz jedynymi żywicielami swoich rodzin, obawiają się utraty kolejnych zleceń, a nawet tego, że zleceniodawcy, z którymi współpraca zakończyła się na chwilę przed epidemią, nie zapłacą. No i tego, że trzeba będzie iść teraz na duże kompromisy, jeśli chodzi o warunki współpracy, bo dla tych, którzy szukają copy, cena liczy się przede wszystkim. Zdarzają się wręcz oferty, których autorzy piszą wprost: „Najlepsza oferta to najtańsza oferta”.
Przyznam, że przez chwilę uwierzyłam, że jest strasznie. Ale tylko przez chwilę. Parę minut później zajrzałam do swojej skrzynki i znalazłam tam zapytanie ofertowe. A jednak nie jest tak źle — pomyślałam.
A ja tam jestem optymistką
Myślę, że wygląda to tak: jeśli ktoś współpracował przed całą tą sytuacją z branżami, które dziś są w największych tarapatach, to może się zrobić mniej wygodnie. Ale tam, gdzie Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno, jak napisał ks. Twardowski. Trzeba będzie poszukać nowych klientów, np. wejść w nowe branże albo dotrzeć do firm, które w czasie przestoju stawiają na budowanie wizerunku.
Czy rzeczywiście potencjalni zleceniodawcy będą korzystać tylko z usług najtańszych „copywriterów”?
Niektórzy pewnie tak, i to nic nowego. Wielu, w tym takich, którzy chcą jak najbardziej bezboleśnie wejść na rynek, szuka najtańszych rozwiązań (czyt. copywritera za 2 zł, bo przecież pisać umie każdy, kto umie pisać). I znajdą, bo nie od dziś mamy na rynku wielu samozwańczych copy, a w czasach zarazy pewnie ich jeszcze przybyło. ALE… myślę, że teraz bardziej niż kiedykolwiek wybieranie najtańszych ofert może się na zleceniodawcach zemścić.
No bo tak: większa liczba firm w Internecie to większa konkurencja. Im większa konkurencja, tym bardziej liczy się jakość, i to nie tylko jakość produktów i usług, lecz także jakość tego wszystkiego, co te produkty i usługi sprzedaje, m.in. tekstów.
Jednym słowem: liczę na to, że najtańsze rozwiązania szybko okażą się krótkowzroczną polityką i pomogą jedynie przetrzebić rynek.
A co jeśli kryzys jednak Cię dopadł/dopadnie?
Czytałam ostatnio o rzece, w której mnóstwo ludzi tonie. Giną, bo przegrywają z silnym prądem. Szamoczą się, walczą, próbują płynąć pod prąd. I to ich gubi.
Jak się okazuje, najlepsze, co można zrobić, kiedy porywa nas prąd, to… dać mu się porwać. W ten sposób oszczędzamy siły i — paradoksalnie — mamy kontrolę nad swoim położeniem. Jedyne, co musimy zrobić, to pamiętać, że prąd jest najsilniejszy na środku, a słabszy po bokach. Trzeba więc kierować się ku krawędzi i w pewnym momencie po prostu wyjść.
Każdy kryzys to taki wir. Czujesz, że zaczynasz tracić grunt pod nogami, przed oczami robi Ci się ciemno i… no właśnie. Od tego, co zrobisz teraz, zależy, co będzie dalej.
Możesz się szamotać, tracić siły i „zginąć” — zamknąć biznes, wmówić sobie, że do niczego się nie nadajesz, położyć się i rozkminiać depresyjne scenariusze. ALE…
Bodo Schäfer, autor książki Zasady zwycięzców, mówi:
Nie wiem, czy wiesz, ale po chińsku litera oznaczająca problem jest taka sama jak litera oznaczająca szansę. To znaczy, że w sytuacji takiej jak ta, w której się teraz znajdujemy, należy oczywiście dostrzegać problem, ale i szansę.
Co to oznacza w praktyce?
Buduj imperium… na później
Wszystkie badania zrobione na świecie do tej pory mówią o tym, że tego typu okresy trzeba wykorzystywać, by wzmacniać marki i przekazy płynące na ich temat oraz – w konsekwencji – podkreślać stojące za nimi wartości.
Tak przynajmniej twierdzi Piotr Piętka, co-CEO Publicis Groupe w Polsce. I ja tam zarówno jemu, jak i tym badaniom bardzo wierzę i przyznaję rację. Bo kryzys kiedyś się skończy — to, co wypracujesz teraz, zostanie. Dlatego pracuj, jakby nigdy nic. W tych samych godzinach i równie intensywnie.
Nie masz zleceń, szukaj ich, pewnie. Tłumacz ludziom, że to jest czas szans. Że kiedy kryzys się skończy, klientów przyciągną ci, którzy będą mieli ich czym przyciągać. Mam nadzieję, że trafisz na takich, którzy to rozumieją. A jeśli nie?
Rwanie włosów z głowy niczego nie zmieni. Pracuj i tak. Pracuj na pozyskanie klientów, którzy kiedyś zrekompensują Ci straty z nawiązką.
Oto kilka pomysłów:
-
Jeśli jeszcze nie masz strony, postaw ją wreszcie
Nie umiesz? Zapisz się na kurs. Nie masz pieniędzy? Na YouTubie znajdziesz kilkadziesiąt darmowych tutoriali, które krok po kroku przeprowadzą Cię przez wszystko. Jeśli pojawi się problem, możesz poprosić o pomoc w grupach, np. WordPress Polska. Sama znalazłam tam kiedyś dobrego człowieka, który zupełnie za free poprawił mi kolory w formularzu zapisu na konsultacje.
Dlaczego warto?
No, tego to chyba nie muszę Ci tłumaczyć. Jeśli czegoś nie ma w Internecie, to tego nie ma. No OK, może do tej pory „istniałeś” na FB, ale — wierz albo nie — są ludzie, którzy media społecznościowe obchodzą wielkim łukiem, a czasem szukają specjalistycznych usług. Czy nie byłoby miło, gdyby mieli szansę trafić także na Ciebie?
-
Jeśli masz stronę, zrób na niej porządki
Zoptymalizuj teksty pod SEO, sprawdź linki i grafiki (może warto zoptymalizować ich rozmiar — tak z własnego doświadczenia podpowiadam). Może da się poprawić szybkość wczytywania?
Dlaczego warto?
Bo zoptymalizowana strona bez nieaktualnych linków to mniejszy współczynnik odrzuceń, dłuższy czas na stronie, wyższa pozwiększa szansa na klienta.
-
A może dodasz na swojej stronie coś ekstra?
Np. powitanie w formie video, rozbudowaną sekcję FAQ z odpowiedziami w mp3?
Dlaczego warto?
Bo wyróżnisz się i na dłużej zostaniesz w pamięci potencjalnego klienta. A teraz, kiedy wielu ludzi czeka na lepsze czasy, to szczególnie cenne.
-
Zaktualizuj portfolio
Czy nie ma w nim przypadkiem starych tekstów, którymi dziś już nie chciałbyś się chwalić? A może ostatnio napisałeś coś, co przekona nieprzekonanych?
Dlaczego warto?
Bo z każdym napisanym tekstem jesteś coraz lepszy. Jeśli już masz pokazywać, co potrafisz, to tylko na najlepszych przykładach.
-
Zaistniej w mediach społecznościowych
Nie od dziś dobrą sławą, jeśli chodzi o pozyskiwanie klienta, cieszy się LinkedIn. Jesteś tam już?
Jeśli (tak jak ja) jakoś lepiej czujesz się na FB, no to cóż: współczuję, znam tę frustrację, jaką czujesz zapewne, widząc, że posty trafiają do 10% obserwujących. Ale z tymi 10% też można rozmawiać. Działaj. Przygotuj sobie materiały — na teraz i od razu na czas, kiedy pracy będzie duuużo.
Bądź nie tylko w swoim fejsbukowym pokoiku, ale zaglądaj też do grup. Pokaż się w nich jako ekspert, doradzając i podpowiadając. A jeśli Cię przyciśnie, możesz nawet zamieścić post, że szukasz zleceń. Z tego, co widzę w biznesowych grupach kobiecych (moja ulubiona: Szczęśliwe w biznesie) najczęściej jakiś odzew jest.
Dlaczego warto?
Bo nawet jeśli nie przełożą się bezpośrednio na zyski już teraz, pomogą Ci zebrać wokół Twojej marki ludzi i pozyskać ich zaufanie. Jednym słowem: położysz fundamenty pod to, żeby w momencie, kiedy wszystkim będzie już lepiej, powiedzieć „zamów teraz”.
-
Pisz
Twórz treści, które później przyciągną do Ciebie ludzi. Kiedy przyjdzie koniunktura, a wcześniej czy później przecież przyjdzie — będziesz tym, który już ma wartość działającą jak magnes, a nie jednym z tych, którzy widząc popyt, w pośpiechu tę wartość tworzą. Na przykład:
- Zmień tekst na stronie, zwłaszcza jeśli te, które masz, pisałeś, zanim poznałeś dobrze swoich klientów. Teraz wiesz, czego szukają i co jest dla nich ważne.
- Jeśli masz blog, zrób porządny research — dowiedz się, czego ludzie szukają — i napisz porządne, zoptymalizowane artykuły. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt — na ile tylko będziesz miał czas i pomysły.
- Jeśli nie masz bloga, załóż go i stwórz od razu kilkanaście artykułów.
Dlaczego warto?
Bo te posty będą pracowały na Ciebie przez lata. Będą ściągały CI ruch na stronę, budowały pozycję eksperta i zaufanie do Ciebie.
Uwaga, dobra rada: ustaw adres postów tak, żeby nie było widać daty, schowaj też datę w metadanych. Jeśli za jakiś czas klienci zaczną walić drzwiami i oknami, a Ty nie będziesz miał czasu na uzupełnianie bloga, nikt się nie zorientuje, że dawno niczego nowego nie opublikowałeś.
-
Jeśli zawsze marzyłeś o pracy dla jakiejś konkretnej branży, zrób, co w Twojej mocy, żeby się do niej wbić
Przygotuj treści, które przyciągną i przekonają, że albo Ty, albo nikt. Jeśli np. czujesz motyle w brzuchu na myśl o pracy dla gabinetów stomatologicznych, stwórz sobie do portfolio kilka artykułów o licówkach, wypełnieniach czy wybielaniu zębów. Opracuj poradniki typu: Jak opisywać usługi stomatologiczne, by klienci nie mogli się ich doczekać; 5 sposobów na przyciągnięcie klientów do gabinetu stomatologicznego; Od czego zależy sukces reklamy usług stomatologicznych.
Dlaczego warto?
Treści, które przygotujesz, będą budowały Twój wizerunek eksperta od danej branży. A jako taki wyspecjalizowany copy nie tylko będziesz mógł wreszcie pisać o tym, co Cię kręci, lecz także będziesz mógł swoje usługi wyżej wycenić.
- Szlifuj warsztat
Podglądaj i naśladuj innych, ćwicz, czytaj książki, zapisz sie na kursy. Czas jest ku temu świetny, bo mnóstwo materiałów można w tej chwili dostać ze zniżką (np. , u nas też wciąż aktywny jest kupon #zostańwdomu, który obniża cenę kursów). Wiele materiałów jest też dostępnych za free — ot, chociażby nasza baza wiedzy, już bogata i wciąż rozbudowywana.
Dlaczego warto?
Bo w czasach, kiedy wszyscy jeszcze bardziej niż jakiś czas temu marzą o pracy zdalnej, możesz wyróżnić się ceną (a to bardzo krótkowzroczna polityka) albo jakością.
Poza tym, tak jak wspomniałam na początku, myślę, że rynek będzie weryfikował specjalistów. Przetrwają ci, którzy naprawdę wiedzą, co robią, potrafią doradzić, pokierować, zaproponować coś od siebie i wyjaśnić, dlaczego byłoby to dobre. Fajnie by było, gdybyś był jednym z nich.
- Ucz się też nowych rzeczy — np. czegoś, co pomoże Ci zdywersyfikować ofertę
Może zaczniesz robić strony WWW albo zostaniesz dodatkowo wirtualną asystentką lub grafikiem?
Dlaczego warto?
Im więcej „nóg” będzie miała Twoja działalność, tym bardziej będzie stabilna i tym łatwiej oprze się kolejnym kryzysom.
***
No dobra, wiem, że łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić, kiedy człowiek zastanawia się, z czego zapłaci czynsz albo co jutro będzie jeść. Ale jako weteranka ostrych zakrętów życiowo-zawodowych — wypaleń, dołów i okresów, kiedy trzeba było miesiąc przeżyć za pożyczone 50 zł — czuję się do takich rad wyjątkowo upoważniona.
Każdy kryzys kiedyś się skończy. Ten, który (być może dla Ciebie) trwa, też. Możesz go przepłakać albo wycisnąć jak cytrynkę.
Bodo Schäfer, którego już przywoływałam, podsumowuje to tak:
Wiesz, jeśli uda Ci się po tej burzy dotrzeć na drugą stronę tej całej zawieruchy, będziesz lepszy, będziesz silniejszy. Będziesz lepiej przygotowany na kolejny kryzys. Będziesz wdzięczniejszy. To będzie oznaczać, że kryzys był dla Ciebie dobry.
Z całego serca Ci tego życzę.