Jak powinniśmy zwracać się do siebie w Internecie per „ty”, czy z pełnym uszanowaniem? Sprawa jest trudna, bo nie mamy tak łatwo jak Amerykanie, którzy słowa „ty” i „państwo” załatwiają jednym „you”, w a dodatku od małego nasiąkają bezpośredniością. W Polsce różnie to bywa. Zasady nie ma, a zdania są podzielone. Chcesz wiedzieć, co zalecają znawcy tematu? Zebrałam dla Ciebie kilka głosów w tej sprawie.
Głos 1: specjalistka od webwritingu
Zdaniem Joanny Wryczy-Bekier Internet jest medium egalitarnym, wiek nie ma tu znaczenia, obowiązuje więc forma najbardziej bezpośrednia. Oto jak uzasadnia ona swoje zdanie:
Przejście na „ty” proponujemy osobom, z którymi czujemy się swobodnie. I o to właśnie chodzi – o zmniejszenie dystansu. […] W czytaniu wykorzystującym bezpośrednie zwroty – ty, ciebie itp. – nie chodzi wcale o nadmierne spoufalanie się, ale o wyeksponowanie roli czytelnika. A więc paradoksalnie poprzez zwracanie się do czytelnika na „ty” okazujemy mu większy, a nie mniejszy szacunek. […] Użycie formy „ty” gwarantuje życzliwą, bezpośrednią komunikację, a jednocześnie może dać odbiorcy poczucie wyjątkowości.
Muszę przyznać, że choć ogromnie cenię sobie rady pani Joanny, to przytoczone wypowiedzi budzą we mnie dwie wątpliwości.
Po pierwsze, słowo „gwarantuje” jest co najmniej obietnicą na wyrost. Chyba wszyscy wiemy, jak życzliwa bywa komunikacja w Internecie… Nawet jeśli sami „produkujemy się” w uprzejmy sposób, to komunikacja jest procesem dwustronnym, a po tej drugiej stronie niczego nie możemy zagwarantować.
Zastanawia mnie też to „poczucie wyjątkowości”. Czy w czasach, kiedy mówienie na „ty” w sieci stało się już powszechne, ktoś rzeczywiście czuje się dzięki niemu wyróżniony?
Głos 2: językoznawca
O ile pani Joanna zaleca zdecydowanie formę „ty”, o tyle już prof. Bralczyk nie do końca jest przekonany o słuszności takiego rozwiązania. Nieświadomy najwyraźniej egalitaryzmu Internetu, zwraca uwagę na różnice kulturowe i pokoleniowe. Oto co powiedział na ten temat w wywiadzie opublikowanym w „Nowym Marketingu”:
Z pewnością ludzie starsi będą urażeni formą bezpośrednią. Przy czym warto mieć na uwadze różnice kulturowe. […]
W takich krajach jak Szwecja nie ma z tym problemu. Tam, gdzie forma „ty” się upowszechnia, to naturalne. Ale w Polsce jeszcze nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Być może pod wpływem reklamy to się zmieni. Ja jestem urażony, gdy ktoś zwraca się do mnie per „ty”. Ale jestem także urażony, gdy ktoś do mnie mówi „Panie Jerzy”.
Ale…
Z pewnością dobrze jest znać odbiorcę. Jeżeli w 90 proc. odbiorcą są młodzi ludzie, to taka forma jest dopuszczalna. Pozostałe 10 proc., nawet jeżeli poczuje się dotknięte, a nie stanowi moich głównych klientów, to… trudno, najwyżej się obrażą.
Jeżeli jednak jest ich więcej, nie ryzykowałbym komunikacji per „ty”, nawet w portalach społecznościowych.
Trudno się nie zgodzić. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że przypisanie bezpośredniości wyłącznie młodzieży i przeciwstawienie jej pełnym uszanowania formom obowiązującym w stosunku do osób starszych to spore uproszczenie. A co jeśli naszych odbiorców łączy nie wiek, ale np. zainteresowania, albo mamy do czynienia z ludźmi w średnim wieku?
Głos 3: gentleman
No właśnie… Kiedy stereotypy (bezpośredni młodzi vs. dostojni seniorzy) przestają działać, do głosu dochodzi stara prawda, że (w każdej grupie wiekowej) ludzie są różni. Przekonał się o tym Łukasz Kielban, założyciel portalu Czas Gentlemanów, kiedy w styczniu 2014 roku zapytał swoich czytelników o to, jaką formę preferują w sieci. (Nie wiem, w jakim wieku byli respondenci Łukasza, ale sądząc po portalu, obstawiałabym osoby – pewnie w większości panów – w wieku 30–50 lat).
Wyniki rozłożyły się niemal pół na pół, z niewielką przewagą głosów opowiadających się za formą oficjalną (310 osób do 303 zwolenników formy „ty”). Autor badania stwierdził, że Takiej grupy nie można lekceważyć. Uznał, że kryterium, do którego należy dobierać formę, powinien być nie wiek, ale sytuacja komunikacyjna i – w pewnych okolicznościach – sygnały wysyłane przez drugą stronę.
Oto porady Łukasza (film trwa prawie 11 minut, ale warto obejrzeć):
Głos 4: ja
Gdybym miała powiedzieć, z którym z przytoczonych głosów się zgadzam, odpowiedziałabym, że… z każdym. Bo tak naprawdę jeden drugiego nie wyklucza. Potraktowałabym je raczej jako instrukcje do pewnych „fragmentów” wirtualnego świata, wzajemnie się uzupełniające i doprecyzowujące.
Mnie nie przeszkadza forma „ty”. Nie czuję się nią urażona jako czytelnik stron WWW. Jestem z „ty” już tak osłuchana/opatrzona, że uważam tę formę za naturalną. Jeśli coś może mnie urazić w tekście, to najwyżej mała litera w zaimku (bo przecież konserwą jestem), arogancki, pełen wyższości ton piszącego albo niechlujstwo językowe, które uważam za przejaw lekceważenia czytelnika.
- Zwroty do czytelnika w Internecie — małą czy wielką literą? Poznaj za i przeciw pisowni „tradycyjnej” i „nowoczesnej” i zobacz, co na to wszystko językoznawcy.
Jako webwriterka zdaję sobie jednak sprawę, że są sytuacje, w których forma bezpośrednia nie będzie najlepszym rozwiązaniem. Jakie?
Np.:
- specyficzna branża, taka jak usługi pogrzebowe;
- odbiorcy przyzwyczajeni do traktowania z uniżeniem – np. klienci sklepów z towarami luksusowymi, osoby na wysokich stanowiskach (zdarzyło mi się pisać dla zleceniodawcy list do posłów. Oj, nieźle się musiałam nagimnastykować, żeby słowa się „kłaniały”. Słowa „ty” w takim liście nie mogę sobie wyobrazić);
- styl komunikacji marki, czyli sposób zwracania się do klientów, w którym przyjęto formę „państwo” – nagłe przejście do „ty” byłoby tu niegrzeczne.
Wszystko to sprawia, że zanim zabiorę się za pisanie tekstu dla kogoś, zadaję milion pytań. Dopiero znając dobrze zwyczaje firmy i oczekiwania jej klientów, decyduję o sposobie zwracania się do czytelnika.
Głos 5: Ty
A Ty jaką formę wolisz? Jeśli masz jeszcze 1,7 sekundy, kliknij w ankietę. Bardzo jestem ciekawa Twojego głosu.
To zależy. Sklep oferujacy ekskluzywne cygara powinien pisać do klientów per Pan/Pani. Sklep z deskorolkami nie.
Ale dlaczego? To, że ktoś jest, powiedzmy, z wyższych sfer, nie znaczy, że lubi być traktowany po pańsku na każdym kroku. Też może go to męczyć. Ludzie z pieniędzmi to też ludzie. Chcą czuć się dobrze i swobodnie. Pracowałam kiedyś w branży oferującej produkty za grube dziesiątki tysięcy i tam się kręcili naprawdę swojscy ludzie – im bogatsi, tym luźniejsi.
Ja zdecydowanie preferuję w internecie bezpośrednią formę grzecznościową 😉
A w życiu, to już jestem bardziej tradycyjna.
Wszystko zależy od sytuacji, czasem użycie formy bezpośredniej wręcz razi.
Zgadzam się ze wszystkim. Może nawet nie chodzi o wyższe sfery i grube miliony, ale o formę komunikowania przyjętą przez daną firmę. Jeśli firma produkująca ekskluzywne cygara od lat mówi do swoich per Ty, to użyłabym „Ty” – tylko opakowane w… ładniejsze słowa? A jeśli są to ekskluzywne deskorolki bardzo znanej (a może właśnie niszowej) i drogiej marki, to czemu nie użyć „Państwa?”. Może ta firma tylko rozprowadza do sklepów (a więc to pewnie biznesmeni), a może klient tej firmy akurat lubi per Pan. Tak myślę, ale to może być błędne, bo przygodę z copy dopiero planuję zacząć.