Jakie masz postanowienia tekstowe na nowy rok? Będziesz dużo pisać? Rozkręcisz blog? Bez względu na to, co tam sobie planujesz, mam coś dla Ciebie. Zobacz, jak rozhulać klawiaturę i wpaść w nałóg pisania. Niech problemy z weną będą już sprawą niechlubnej przeszłości.
Stwórz swipe file i nie wahaj się go użyć
Drzazga mojej wyobraźni zapala się czasem od słowa – napisała Halina Poświatowska.
Pewnie to znasz: czytasz czyjś tekst i czujesz, że mógłbyś napisać coś podobnego (no nie kropka w kropkę oczywiście!). Ba! Mógłbyś napisać coś znaczenie lepszego — czujesz, jak wena przybiera na sile i… Może teraz, może później, kiedy już przetrawisz, ale pewnie coś z tego będzie.
Właśnie dlatego warto. Warto czytać książki – te branżowe i te beletrystyczne. I warto też czytać teksty w sieci: artykuły, blogi, a od czasu do czasu nawet facebookowe dyskusje. Bo to pożywka. Bo to inspiracja. Bo to kopalnia pomysłów na kolejne teksty.
Wiem, że to działa, bo praktykuję. Kiedy siadam do pisania — czy to dla siebie, czy to (niegdyś) dla klienta — a weny akurat brakuje, sięgam do skrzyni pełnej skarbów. No dobrze, może niezupełnie jest to skrzynia — ot, folder w komputerze, ale za to jaki!
Taki, w którym zebrałam na własny użytek różne teksty: fajne „kawałki”, screenshoty, fragmenty materiałów reklamowych — treści, które kiedyś sprawiły, że powiedziałam „Wow, ależ to jest napisane!”.
Wprowadzają mnie w nastrój, w pewien sposób myślenia, inspirują zabawą ze słowem. Jednym słowem: sprawiają, że głowa huczy od pomysłów, a ja mówię sobie „Wow, ależ ja to napiszę!”.
Rada:
Znajdź kilka blogów, które coś w Tobie poruszają, i czytaj je regularnie. Jeśli trafisz na stronę, do której warto wrócić, odłóż ją w zakładkach, w Evernote czy w innej aplikacji, z której korzystasz. Podobnie „chomikuj” artykuły i materiały reklamowe, które zrobiły na Tobie wrażenie.
Stwórz sobie takie prywatne swipe file. Zaglądaj do swoich zbiorów, kiedy poszukujesz inspiracji.
- Co to jest swipe file i dlaczego musisz to mieć? Teksty można zbierać i wykorzystywać na wiele sposobów. Chcesz wiedzieć jak?
Zostań kolekcjonerem słów
Czego mogłaby życzyć swoim klientom elektrownia? Dużo energii oczywiście! Wymyśliliśmy to kiedyś z Mężem podczas luźnej, żartobliwej rozmowy. Nie wiem, czy wpadłabym na to, gdybym siadła przed monitorem z misją stworzenia kreatywnych, acz dowcipnych życzeń od elektrowni.
Pewnie spięłabym się bardzo, poczułabym pustkę w głowie i dopiero po godzinach spisywania pomysłów, szukania inspiracji, kartkowania słownika frazeologicznego znalazłabym (być może) jakiś trop.
Tak to już jest, że najlepsze pomysły — wyrażenia, puenty itp. — pojawiają się nieproszone. Lubią, kiedy jesteśmy odprężeni, nie zastanawiamy się. Uwielbiają przejęzyczenia, niedosłyszenia i niedoczytania. I super. Gorzej tylko, że po chwili umykają i kiedy są potrzebne — ni w ząb.
Co zrobić? Łapać, kiedy łaskawie przychodzą!
Rada:
Miej zawsze w zasięgu ręki notes, w którym będziesz w każdej chwili mógł zanotować przeczytane lub zasłyszane słowo. Zaglądaj do niego, ilekroć będziesz szukać pomysłów (czy to na tekst dla klienta, czy na własne pisanie).
Daj sobie (i pomysłom) czas
Legenda głosi, że są na świecie ludzie, którzy siadają i natychmiast wiedzą, co pisać, jak, od czego zacząć.
Rzeczywistość (znana z autopsji) pokazuje, że nie każdy ma tak dobrze. Są tacy, którzy siadają i… muszą pomyyyyśleć, muszą poszukać, a potem jeszcze raz pomyśleć. I kiedy wreszcie coś napiszą, to zaczynają od nowa, bo dopiero podczas prac nad pierwszą wersją dowiedzieli się, co właściwie chcieli napisać.
Jak w takiej sytuacji utorować sobie drogę do sukcesu?
Zacznij od myślenia. Ale nie przed komputerem za pięć dwunasta. Zacznij od myślenia podczas niemyślenia, czyli od inkubacji. Weź sobie temat do głowy i pochodź z nim. Niech kiełkuje, kiedy sprzątasz, spacerujesz albo oddajesz się ulubionemu hobby. Nawet się nie obejrzysz, kiedy objawi Ci się wizja tekstu.
Rada:
Odbierasz sobie szansę na cudowne owoce inkubacji, jeśli zasiadasz do pisania tuż przed deadline’em. Dlatego właśnie planuj. Planuj nie tylko pisanie, ale też pierwsze spotkanie z zadaniem, które „odpali” w Twoim umyśle proces myślowego „samopisania”.
Patrz „świeżym okiem”
Czas w pisaniu to ważna sprawa. Żeby poinkubować — to raz. Dwa: żeby mieć czas na dopieszczanie.
Daj sobie możliwość spojrzenia na swoje teksty „świeżym okiem”. Nie ma na to szansy w dniu, kiedy je napisałeś. Przeczytasz, owszem, ale tego, czego nie widziałeś, w dalszym ciągu nie zobaczysz. Im dłużej tekst się odleży, tym więcej niedoróbek w nim wypatrzysz.
Sama nigdy, ale to nigdy nie odesłałam klientowi tekstu, na który nie zerknęłam na drugi dzień. Wierz mi: choć po napisaniu rękę dałabym sobie odciąć za to, że tekst jest absolutnie genialny, to Bogu dziękowałam za to, że nikt mnie o taką deklarację nie prosił.
To samo dotyczy tekstowych dzieł wszelakich — bloga, książki, materiałów kursowych.
Zawsze, ale to zawsze znajdzie się coś do poprawienia. Od literówek, których naprawdę się nie widzi tuż po napisaniu (że już o dostrzeganiu ich w trakcie pisania nie wspomnę!), po wyrażenia, które mogą zabrzmieć barwniej i bardziej przekonująco, aż po… koncepcję tekstu.
Rada:
Ustalaj ze zleceniodawcami takie terminy, które pozwolą Ci na odłożenie tekstu na chwilę. Jeśli piszesz blog, umów się ze sobą na pisanie co najmniej kilka dni przed publikacją. Planuj zadania tak, by nie siadać do pracy w ostatniej chwili.
Tak, tak, wiem, że zleceniodawcom niekiedy „zależy na czasie” (uwieeeelbiam to wyrażenie!), a Ty masz dużo pracy, obowiązki itp. No po prostu nie zawsze się da. I co wtedy?
Odpowiem tak: po 10 latach działalności edytorsko-copywriterskiej nauczyłam się szanować swoją pracę. Wychodzę z założenia, że – zarówno dla Ciebie, jak i dla potencjalnego klienta — wszystko jest kwestią priorytetów. Jakość czy ekspresowe tempo? Wybór należy do Ciebie.
Znajdź zapasowe oczy
Zdarza Ci się to: Ty wiesz. Wiesz, że to, co właśnie mówisz, jest absolutnie genialne/zabawne/świetnie powiedziane. Wiesz. Ale ludzie jakoś nie bardzo. Patrzą dziwnie, kiwają głowami, ale reakcja, którą widziałeś oczyma duszy swojej, jakoś nie nadchodzi.
Z tekstami może być tak samo. Ba! Z tekstami może być jeszcze gorzej! Kiedy mówisz, masz do dyspozycji cały arsenał środków pomocniczych — od mimiki, poprzez ton głosu, aż po gestykulację. Kiedy piszesz, są tylko słowa. Upewnij się, że w myślach innych osób brzmią równie dobrze jak w Twoich. A wierz mi, różnie to bywa.
Wiem, bo „zatrudniam” do czytania swoich dzieł mojego Męża. I co? Zmieniam wszystko, co w uszach pierwszego czytelnika „nie brzmi” albo nasuwa wątpliwości. Czasem jest to arcygenialna (w moim zamyśle) gra słów, czasami mało znana forma gramatyczna. Nawet jeśli ja wiem, o co mi chodziło, to skoro „głos ludu” nie może tego odczytać, cóż pozostaje… Poprawić, przełknąć i do przodu.
Rada:
Napisałeś? Daj komuś do przeczytania. Niech to będzie ktoś, kto nie tylko pogłaska, ale powie Ci szczerze, jakie ma odczucia po przeczytaniu Twojego tekstu. I przejmij się tym, co usłyszysz. Oczywiście w granicach rozsądku i z zastrzeżeniem, że jest to subiektywne zdanie, ale…
Jeśli Twój pierwszy czytelnik źle zrozumie Twoje intencje, jeśli coś mu zazgrzyta w uszach – pomyśl. Ludzie mają różną wrażliwość i różne rzeczy podkładają pod te same słowa. Widzisz, że coś w Twoim tekście może powodować nieporozumienia? Poszukaj innych możliwości.
***
Może masz swoje pomysły na to, jak rozruszać klawiaturę? Koniecznie podziel się nimi w komentarzu. Twoja podpowiedź może komuś pomóc.
A tymczasem ciekawa jestem…
- Im gorzej, tym lepiej, czyli o paradoksach tekstowych Bardzo chcesz pisać, ale jakoś ciężko Ci to idzie? Być może to jeden z paradoksów, które prowadzą do sukcesu. Zobacz, co jeszcze może Ci się przydarzyć na tekstowej drodze.
- Jak ręczniki pomogą Ci napisać świetny tekst? Wiesz, co mają ręczniki do pisania? Jeśli nie, przeczytaj ten tekst.
Ja właśnie dość często używam niedomówień, albo moje słowa są dość przekorne. Faktycznie, jak miałabym się nad tym zastanowić, to nie każdy może zrozumieć moje intencje. Nad tym musiałabym się zastanowić. Dzięki Ewa za kolejne inspiracje 🙂
🙂
Inkubuj 🙂 Świetna rada! Podoba mi się już sama w sobie 🙂
🙂
Bardzo podoba mi się rada 2! 🙂 Świetny pomysł i skorzystam 😉
Marta, daj znać, co tam uzbierałaś 🙂
Z nowym rokiem jakoś mi zdechła wena. Wezmę pod rozwagę Wasze porady, może taka „kuracja” zadziała.
Trzymam kciuki!
Bardzo ciekawe rady. Uwielbiam czytać, uwielbiam pisać. I przyznam, że z wieloma blogami mam problem – jak trafiam na taki, który zawiera błędy (stylistyczne, logiczne, a czasem nawet ortograficzne), to mimo ciekawej treści nie wracam do niego. Oczywiście, czasem każdemu zdarza się te błędy popełniać. Ale są takie teksty, których czytanie wręcz fizycznie boli 😉
Oj tak, wiem coś o tym 🙁
ach, pierwsza rada zdecydowanie dla mnie, bo mam z tym największy problem niestety :/
Magda, to akurat od dziś możesz to zmienić 🙂
Wszystkie te patenty w mniejszym lub większym stopniu staram się stosować. Natomiast moje postanowienie tekstowe: skończyć przynajmniej połowę blogowych postów, których szkice lub wstępy mam zapisane na boku. A jest ich > 150 😉
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego pisarskiego w tym właśnie rozpoczętym Nowym Roku!
Dzięki, Asia! Tobie również – wszystkiego tekstownego, samych pięknych słów i żebyś dokończyła wreszcie te posty. Będę wpadać, żeby sprawdzić :P.
Świetny tekst, który dał mi wiele do myślenia. Z wieloma Twoimi spostrzeżeniami się zgadzam, jak np. z tym, że najlepsze pomysły przychodzą w nieoczekiwanych przez nas momentach. A kto wie, może za swoje hasło dot. życzeń dla klientów elektrowni moglibyście coś zgarnąć?! Sama doskonale wiem, że kiedy jestem pod prysznicem, w sklepie, czy zasypiam w łóżku- w mojej głowie rodzą się różne pomysły. Lepsze lub gorsze, ale ważne, że rodzą się w ogóle i prędzej czy później mnie nawiedzają ;).
Te pomysły pod prysznicem to podobno dlatego, że szum wody coś uruchamia w naszym mózgu (niestety nie pamiętam, co konkretnie, bo… nie zapisałam :() Fajnie, że to wszystko widzisz. Trzymaj mocno swoje pomysły i nie daj im uciec!
Fajne porady 🙂 Większość z nich stosuję u siebie. Moje blogowe wpisy piszę z miesięcznym wyprzedzeniem, mam zwyczaj czytania ich tuż przed publikacją, tak na wszelki wypadek, bo może w inny sposób będę chciała ująć temat. Jeśli zawiesi mi się w głowie czyjś artykuł, w którym poruszaną kwestię pokazałabym inaczej, to zapisuję do listy postów na zaś i chodzę z tematem, aż się wykluje 🙂
Pozdrawiam 🙂
Aga, jesteś moją idolką. Blogerka idealna!
Pierwsza rada u mnie zdecydowanie działa! Czasami nawet po jakimś czasie orientowałam się, skąd w ogóle wzięłam pomysł na wpis, bo faktycznie było to na nieświadomym poziomie.. Te wszystkie, jak mówisz, zabawy ze słowem, konstrukcje itd. zostają w głowie i mogą tworzyć całkiem nowe, nasze własne całości.
Tajemnice ludzkiego umysłu… Super, że choć tyle już napisano, zawsze jeszcze możemy stworzyć coś swojego, nie?
Tak – prowadze bloga, ale pisanie to moja pieta achillesowa jeszcze od czasow podstawowki. Zawsze umialam cale wypracowanie wyrazic w trzech zdaniach 🙂 Moze dlatego zostalam fotografem i wole dzielic sie tym co mam „do powiedzenia” za pomoca zdjec? Postaram sie wziasc Twoje rady do serca, bo blog podrozniczy oprocz zdjec powinien miec tez niekoniecznie dlugie ale ciekawe teksty. Pozdrawiam !
Słowo może pięknie dopełnić obraz. Trzymam kciuki, żeby tak było na Twoim blogu 🙂
Dobra rada zawsze w cenie 🙂 z Twoich na pewno skorzystam.
U mnie brakuje jeszcze systematyczności i czasu ale może Nowy Rok będzie łaskawy 🙂
Pozdrawiam
Z całego serca Ci tej łaskawości życzę 😉
dziękuje 🙂