„Sukces na freelansie można odnieść jedynie dzięki ciężkiej pracy”. Tak myślisz? To ja Ci powiem, że dzięki ciężkiej pracy możesz się zamęczyć, wypalić i zwątpić, jeśli nie dodasz do niej jednego elementu. Jakiego? Ano planu na to, jak tę (niekoniecznie aż tak ciężką) pracę przekuć na dobre pieniądze.
Ania i Klaudia zaczynały w tym samym czasie. Miały podobne umiejętności – obie były dumnymi absolwentkami kursu copywritingu, na którym trzeba było się wykazać. Pracowały tak samo ciężko. Nauczyły się równie dużo. Obie pisały teksty, nad którymi klienci rozpływali się z zachwytu. A jednak…
Dwa lata później, kiedy zaczęły się schody (czyt. duży ZUS), Ania – z ciężkim sercem, ale jednak – mogła sobie pozwolić na comiesięczny haracz. Zarabiała wystarczająco dużo.
Klaudia za to… ech! Była zamęczona i zaharowana. Praca stała się jej życiem Angażowała się w projekty klientów przez całe dnie i przez pół nocy, by na koniec miesiąca stwierdzić, że owszem, ZUS jest z czego zapłacić, ale na życie już niewiele zostaje. Po pół roku zaciskania zębów i oddawania państwu wszystkiego, co zarobiła, Klaudia doszła do wniosku, że ten biznes się nie spina. I poszukała nudnego, ale stabilnego etatu.
Co sprawiło, że Ania odniosła sukces, a Klaudia musiała pożegnać się z freelance’em?
Logika, która freelancerom umyka
Potrzymam Cię chwilę w napięciu. Zanim przeczytasz, co takiego zrobiła Ania, a co Klaudii umknęło, zatrzymaj się i przypomnij sobie…
Zdarzyło Ci się kiedyś coś szyć? A może lubisz majsterkować albo siła wyższa sprawiła, że dane Ci było zmierzyć się z kładzeniem płytek, budowaniem altany albo z zakładaniem trawnika. Jak to było?
Założę się, że cała zabawa zaczęła się od planów. Jak to, co ma powstać, powinno wyglądać? Szyjemy sukienkę czy spódnicę? Płytki mają być drewnopodobne, mozaikowa czy może wielkoformatowe? Jak altana, to na ile osób? A trawnik? Czysta trawa czy może z mikrokoniczyną?
Myślisz, myślisz, myślisz. Pytasz rodzinę, pytasz Google. Wreszcie jest. No to dalej…
Kiedy już wiesz, co ma wyjść, rozglądasz się za materiałami. Wiadomo, jeden drugiemu nierówny, więc patrzysz na parametry i – a jakże – na cenę. W końcu masz uszyć/zasiać/zbudować i nie zbankrutować.
Kiedy i ten etap szczęśliwie za Tobą, przechodzisz do realizacji planu. Zakupy i do dzieła. Dzieło oczywiście nie powstaje w 5 minut, więc kilka kroków do przodu i patrzysz. Może coś trzeba poprawić? Coś dokupić? Coś dosiać/doszyć albo dowiedzieć się, jak działać dalej. Krok po kroku, krok po kroku… I wreszcie.
Ech, to poczucie dumy z siebie, podziw w oczach współmałżonka i poczucie, że możesz.
Logiczne prawda? No niby tak. Kiedy jednak przychodzi do budowania freelancerskiego biznesu, yyyy…Zdarza się, że nagle ta logika gdzieś znika.
Tak właśnie zdarzyło się Klaudii. Klaudia chciała zostać freelancerką i postawiła na swoim, ale…
Jak miała wyglądać jej praca za kilka lat? Nie wiedziała. Jak miała działać, żeby wyszło? Nie wiedziała (a to akurat logiczne, bo skoro się nie zna celu, to trudno dopasować do niego środki). Czy to, co trafiało się Klaudii po drodze, prowadziło ją rzeczywiście do celu? Nie zastanawiała się nad tym. (Jak niby miała się zastanawiać, skoro nie miała celu?). I tak oto Klaudia płynęła sobie po oceanie freelancerskich możliwości jak stateczek miotany wichrami i spychany falami na przypadkowe lądy. Tymczasem Ania…
Ania podeszła do sprawy metodycznie. Zastosowała metodę 4W.
Jak zaplanować sukces na freelansie wg metody 4W?
Metoda 4W to złożony z czterech powtarzalnych kroków proces. Jego poszczególne etapy są następujące:
- Wyobraź sobie
- Wylicz
- Wyceń
- Weryfikuj
O co konkretnie chodzi w każdym z nich?
Krok 1 – pierwsze „W” – wyobra
ź sobie
I tak na przykład Ania wiedziała, że chce zarabiać na pisaniu. Widziała jednak, jak wyglądał freelance w przypadku jej siostry graficzki – praca po nocach, budżet ledwo się spinał, a i tak ostatecznie skończyło się na zaharowaniu i wypaleniu. O nie! Może i nie wiedziała do końca, czego chce, ale wiedziała na pewno, czego nie chce. Musi zarabiać w taki sposób i takie kwoty, żeby widzieć efekty swojej pracy i mieć czas na życie.
Zastanowiła się:
- Gdzie chcę być za 5 lat?
- Jak ma wtedy wyglądać moje życie?
- Ile zarabiam?
- Ile pracuję?
- Kto i za co mi płaci?
Krok 2 – drugie „W” – wylicz
Kiedy jest już wizja, można przymierzać do niej ścieżkę. Jak wycenić swoje usługi. Od czapy, jak większość… na pewno nie! Tu nie ma miejsca na zgadywanie i rzucanie przypadkowymi liczbami. Trzeba wyliczyć.
Nasza Ania wypisała sobie wszystko, na co musi zarobić. I uwierz – tzw. życie było tu tylko jedną z pozycji na liście. Ania, która od lat obserwowała siostrę, a potem uważała na kursie copywritingu, gdy mówili o prowadzeniu działalności, wiedziała, że zarobić musi jeszcze na to, żeby móc dalej działać na swoim.
Przyjrzała się wszystkiemu, co wpłynie na jej stawki. Wzięła pod uwagę koszty stałe (haracze dla państwa, abonamenty), koszty zmienne (szkolenia, ewentualnie podwykonawcy, koszty związane z realizacją różnych typów zleceń). Pomyślała też o kosztach alternatywnych (wszystko, z czego rezygnuje, żeby wykonać pracę – np. czas).
Wypisując swoje koszty, Ania nie zapomniała o różnych „oczywistościach”, które umykają większości freelancerów planujących stawki, a mooocno wpływają na wyniki finansowe. Chodzi m.in. o takie elementy działalności, jak czas poświęcony na zadania administracyjne, na reklamę czy… własne wynagrodzenie. Wiedziała, że to też jest coś, co trzeba zaplanować i co jest tylko częścią miesięcznych „wyników finansowych”.
Krok 3 – trzecie „W” – wyceń
To ta chwila. Ta chwila, kiedy po jednej stronie są dane: koszty i planowany zarobek, a po drugiej szukane: stawki za poszczególne zadania. Jak szukała ich Ania?
Otóż Ania poszła na grupę freelancerską, zapytała, ile biorą za poszczególne zadania i wpisała to sobie do cennika. Żart, i to głupi!
Ania pomyślała strategicznie: poczytała o wyznaczaniu stawek (przecież na świecie są ekonomiści, musieli już coś wymyślić!) i dowiedziała się, że w jej przypadku najlepsze będzie połączenie 3 metod: kosztowej, popytowej i opartej na konkurencji.
W wielkim skrócie: kiedy miała już koszta, wiedziała, ile chce zarabiać i ile czasu chce poświęcić na pracę, wyliczyła stawkę podstawową i doliczyła narzut. Porównała ją z tym, co oferuje konkurencja, a następnie zastanowiła się nad dodaniem do swojej oferty czegoś, co ją od tej oferty odróżni (to akurat chwilę trwało, ale dla chcącego nic trudnego).
Teraz wszystko było gotowe. Teoretycznie…
Krok 4 – czwarte „W” – weryfikuj
Tak, gotowe tylko teoretycznie. Bo tak jak nie wystarczy raz zająć się ogródkiem, żeby już zawsze cieszył oko, tak nie wystarczy raz przysiąść nad planowaniem biznesu, żeby zawsze już hulał. Teraz, kiedy wszystko ustalone i wyliczone, czas zobaczyć, jak się sprawdza.
Tak też zrobiła Ania. Na bieżąco liczyła, czy poszczególne zlecenia były opłacalne. Dawała z siebie wszystko, ale też patrzyła, czy ilość czasu i zaangażowania, jakie wkłada w pracę, jest proporcjonalna do otrzymanego wynagrodzenia. Jeśli tak – super. Jeśli nie, zastanawiała się, co może zrobić, żeby w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji.
Kiedy na scenę wkroczyli stali klienci, Ania sprawdzała, ile pieniędzy przynosi jej współpraca z każdym z nich (ekonomiści nazywają to przychodem per capita). I cóż, zdarzało się, że choć było fajnie, to Excel pokazywał wyraźnie – nie idź tą drogą.
Tak oto krok po kroku Ania świadomie rzeźbiła swój biznes, dzięki czemu dwa lata później… To już wiesz.
Wypróbuj 4W – działaj jak Ania
Dobra wiadomość jest taka, że i Ty możesz pójść w ślady Ani. Gorsza wiadomość: strategiczne działanie wymaga nieco wysiłku. Trzeba pokombinować i policzyć.
Możesz kombinować na czuja i liczyć „na piechotę”, jest jednak ryzyko, że o czymś zapomnisz albo pomylisz się w rachunkach. Ale można łatwiej.
Co powiesz na gotowca? Co powiesz na to, żeby mieć jedno miejsce, w którym znajdziesz odpowiedź na każde pytanie związane z wycenami i rozliczeniami? Co powiesz na kalkulator w Excelu, w którym wprawna ręka tak poustawiała formuły, żeby w kilka minut można było wyliczyć stawki za różne usługi, zaplanować zyski, sprawdzić opłacalność poszczególnych współprac?
Zajrzyj ↓ Powinno Ci się spodobać.